Miłko, krzesełeczka są klimatyczne , ale ja nie mogę decydować o ich losie, są marcinowe. Jesli on powie ,że staja się nierozłączną częścia Jędrzejówki, owszem, odnowię je. Zapewne nie w klimacie greckim, ktory chyba nie bardzo pasowałby do lesno-przaśnych klimatów jędrzejówkowych, ale w jakiś neutralny, mało rzucajacy się w oczy sposób, owszem.
Pikutku, stoliczek jest, ale czy klimatyczny? Hmmmm.... Chyba raczej taki typowy- za nogi robi żeliwna podstawa od maszyny do szycia a blat jest w typie marmurkowym , w szaro-czarno-białe maziaje. Kupiłam go niegdyś, jako zapasowy stół , gdyż wiklinowy , razem z fotelami, przeznaczony jest do okręgu grillowego.
Wendko 
, w pewnym sensie masz rację.

Wiele razy, czując się już zmęczona, zasiadałam do popołudniowej kawy , nalewałam ja do filiżanki/kubka , dolewałam mleka i...nagle zauważałam coś, co koniecznie

musiałam zrobić/poprawić/wyrwać/podlać...

Zrywam sie w takich przypadkach, robię, co uwidziałam, ale obok jeszcze coś dostrzegam...Do kawy wracam po 40 min, zziajana, jak mops. Dwa łyki i znów coś.

W sumie, przy stole trzymają mnie zazwyczaj...goście, lub...chęć sprawdzenia netu przez fon, ew.lawinowe smsowanie.

Nooooo

, lubię pracować na działce, co tu kryć?
Olus, zapraszam, choć chwast miejscami po pachy

. Z fusami latać nie będziesz, ja też wolę rozpuszczalną.

Miejsca jest dość, bo Marcin przytargał zapomnianą przeze mnie ławeczkę, którą dostałam 4 lata temu na urodziny.Wymaga renowacji, ale nie mam teraz czasu na takie rzeczy, więc przykryłam kocem i obleci. Jedna z moich mądrości życiowych

powiada,ze nie ważne gdzie, jak, ale z kim.

Wiem,ze sa osoby uważajace inaczej, dlatego z nimi nie pijam kawy w Jędrzejówce.
Tabazello ! Wszelki duch Matkę Naturę chwali!

No sama powiedz, czy dla nas, pasjonatow wszelkiej zieloności, rośliny nie powinny byc dobrem darmowym?

zapracowywać sie, zaniedbywać ogrody ( wirtualne i realne) i przyjaciół? nie godzi sie tak, nie godzi. Pracę, to proszę Tabazelli, wykonuje się w godzinach nocnych ( czyli popółnocnych

), resztę dnia , rezerwuje się na przyjemności.

Widze, że jeszcze sporo koleżankę muszę nauczyć.

Baterie, wanny,

syf-ony , to puch marny. Dziś są, jutro zepsute znikają z pola widzenia. Warto tak się zapracowywać dla nich?

prosiemy uniżenie nie znikać i codziennie dawać znak , choć ' kuku' napisać.
Dziś, przy pomocy dorosłej części rodziny ( co za odmiana Panie Dzieju...) walczyłam z chwastami na skalnej górce i przygotowywałam kolejną przyskalniakową ćwiartkę do przekopania. Jedną, pierwszą, dziś Marcin ukończył kopać, zagrabił i jest śliczna, jak marzenie.Przycięte wierzby Hakuro nie straszą wszędobylskimi gałęziami a nawet można przejść między nimi a małym wrzosowiskiem. Ponieważ ta część działki, to najgorsze, suche piachy, zdecydowałam na wysadzenie tam sybiraków i liliowców, które nieźle tam rosną.Jutro, zostaną umieszczone na nich tryskacze i być może teren uchodzący za pustynie, zmieni się w ... zieloną oazę.
W tej chwili, popis urody dają żurawki i ich pociotki, paprocie i trawy. Na fotkach 'Brass Lantern' i 'Berry Smoothie' , która właśnie kwitnie
Hosty Emerald Ruff Cut i Wolverine...już nie przyrastają, teraz już tylko z górki
Na wjeździe szaleją miliny(
Campsis radicans ), także zółte 'Flava', które ociągały sie do tej pory z kwitnieniem

a miskanty osiągnęły pełnię urody
Dziś, m.in. robiłam moim dyniom posłanka ze słomy

....
.... i zasilałam paprocie, przed którymi jeszcze spora część sezonu. Hosty już nie dostają dopalaczy

, szykuja się bowiem do zimowania, zaś paprocie dopiero nabierają rozpędu, pięknieją z każdym dniem.
Jedna z moich pieszczoszek

... ukochanych roślin cienia :
Bergenia ciliata o omszonych miękko liściach .Nie potrzeba kwiatów, sama w sobie jest cudkiem.
Powtarza kwitnienie ułudka, która dostałam od pewnego zapalczywego kolekcjonera roślin.

Ma być to nowa, inna odmiana...wiosną, kiedy się rozrośnie, zobaczymy co jest na rzeczy.