No to dokładniej.
W poniedziałek po południu zaczęłyśmy babską labę. Ciasto, żarcie, żyć pełnią życia. Coś tam skończyłam robić, i zajęłyśmy się ciężką pracą - rozmowami. Oczywiście głównie różane tematy.
Najpierw zawiedzione - Markuszów tym razem nie dla nas.
Za to do samego Kurowa to już ciężko nam było dotrzeć bez ciągłych postojów.
1 już dość wesoły, posilenie się przy kawce - udkami kurczaka, a na deser ciastka.
Potem jedna szkółka, druga, jakieś żurawki wskoczyły nam do samochodu....
No dobra, telefon, że znów będziemy jechać we trzy, tym razem Beatka już nam wyjeżdża naprzeciw - punkt spotkania - 1 szkółka w Końskowoli:D:D:D Wiadomo, przy trasie najwygodniej się spotkać u Czarneckich:D:D
Tam do przewidzenia - zakupy. Spokojnie, bagażnik jeszcze ładowny.
Potem w obfitości szkółek różanych - no cóż - ja także nie mogłam się oprzeć różanym cudeńkom. Stwierdziłam, że po to mam głowę i myślenie by potem wymyślić, gdzie je posadzić. Heh taką cudotwórczynią jestem, że okazało się, iż jeszcze 1 róża by się przydała. OK, na jesień będę miała tę szansę. Nooo to bagażnik już hmm przestał byc ładowny:D:D:D tak więc kierunek - CHŁODNIK!! I to jaki był smaczny.
Tam wyładowałyśmy część zakupów:) i naszą Beacię.
Kawka i herbatka były smaczne, ale najciekawszy tradycyjnie spacer po ogrodzie. OOO no i jakimś cudem - znów kilka roślinek zdecydowało się na przejażdżkę.
Jesteśmy w pół drogi do Lublina - hmm jakoś tak spontanicznie - do Joli.
Heh tradycji stało się zadość. Tym razem wsłuchana w odkrycia Agusi - w książce jak wiadomo, o różach - gdzieś nie tam skręciłam, nawigacja zgłupiała - no .. tradycyjnie tym razem też pobłądziłam. Ostatnim razem dojechałam idealnie, tym razem musiało być po staremu.
Zamiast coś z auta ubyć - i tam przybyło. Ale ileż ciekawości zobaczyłyśmy, ile ciekawego dowiedziały się
No ciemnawo niebawem - jedziemy.
No tak, szybki różany rozładunek co bym rano nie woziła tego po Lublinie, odwózka Agusi, i powrót hmm no ważne że tego samego dnia.
Ale trzeba było pomyśleć o przyszłości
:D:D zebrane różane jadalne płatki i...
Następnego dnia
Widok u mnie z okna
Gotowe do drogi
hmmmm
Może się nie przewrócą?
:D:D
Spotkanie przy - borówce:D:D:D
Beatki wybranka i my
I ktoś mnie się pytał, czy to wszystko zmieścimy. Okazało się że nie tylko to:) jak czas pokazał. Moja odpowiedź po załadunku... jeszcze 10 doniczek by wlazło. Jakże to było prorocze ;:306 ;:306 ;:306 ;:304
Z takimi pasażerkami cała frajda podróżować
Nie da się im oprzeć, prawda?
Ale we trzy najlepiej:
Co się dziwicie? Każdemu wolno pobłądzić, mnie także. No i nie żałuję. Patrz Aga, Beatka też coś niesie:D:D
Ula, Agnieszko, no zobaczcie same. Akurat mi pasuje w miejsce, o którym Wam mówiłam ;:306 ;:306 ;:306 ;:224 ;:224 ;:224
No hmm jak to się tu wszystko zmieściło???? ha nie wlazło. Jeszcze mam coś w zanadrzu
Tę mogłam wziąć ze sobą
Jeszcze im mało......
:D:D chcą dorównać liczebnie mnie ;:224 ;:224 :;230 :;230
Do jakiej szkółki jeszcze Was podwieźć:
No kup se kup.........
EE trochę stary ten rower, jednak wolimy dalej z Tobą pojechać
:D
Co oona tam szuka?
Eh i po co dręczyć oczy
I znów ja coś kupiłam. Ale czym się chwalić
:D tu już dziewczyny omawiają modrzewia u Beatki
Cudna jej róża Sahara
OO tego się obawiałam. Przyjechała komisja od drucianej misy i sprawdzi jej zastosowanie:
Tak, tu jest, w tym roku obiecuję jej odmalowanie
Komisja przyjęła, kontrolę zamknęła
Od tyłu niepostrzeżenie też sprawdzone
Jakiś dziwny ten łup:D:D
I nie wstyd... tylko Was wypuścić z domu a już łopata w ruch