Od dwóch lat bawię się cytrusami, w zeszłym roku pomyślałem o próbie szczepienia i zacząłem pozyskiwać podkładki.
Planowałem wykonać szczepienie w okolicach czerwca 2020, zielone w zielone. Jednak koleżanka przywiozła zrazy pomarańczy z sadów Sycylii i operację trzeba było przyspieszyć.
Podkładki, co myślę jest istotne, nie rozpoczęły jeszcze zimowego spoczynku, choć stały na chłodnym parapecie i nie miały przyrostów.
Ukorzeniarkę zrobiłem z nieużywanego akwarium, na dół wysypałem mokry perlit i ukryłem w nim kabel grzejny.
Termostat ustawiłem na 28°C i całość nakryłem folią ogrodniczą.
Oświetlenie to świetlówki (chyba) 2x18W, 12h/24h.
Szczepienie wykonałem na kilka sposobów, okulizacja, przystawka i w szparę. Metoda uzależniona była wielkością zrazu, za wyjątkiem szczepienia w szparę. Tu zwyczajnie podpatrzyłem metodę u południowoeuropejskich hodowców cytrusów.
Gdybym mógł wybierać to zastosowałbym zrazy grubości ołówka - byłoby dużo łatwiej.
Wszystkie się sprawdziły, czyli można robić jak się lubi
Założyłem że przy temperaturze +28 czas zrastania powinien się zamknąć w 14 dniach, pierwszy pasek odwinąłem po trzech tygodniach i okazało się że zrost jest dość marny, choć wystarczający by zraz wypuścił kilkucentymetrowy przyrost.
Reszta roślin pozostanie z paskami do szczepień przez kolejne kilka tygodni. Bo kupiłem w sklepie klementynki z gałązkami i nie oparłem się przed pokusą by ukorzenić
Głównym problemem u mnie był grzyb, stuprocentowa wilgotność i brak wietrzenia spowodowały idealne warunki do ataku pleśni.
Z drugiej strony codzienne wietrzenie spowodowało zwiędnięcie kilku sadzonek klementynek.
Oprysk previcurem rozwiązał problem, jednak kilka bardzo porażonych sadzonek padło.
Jeśli będę musiał powtórzyć szczepienie w niesprzyjającym okresie, to zastosuje oprysk profilaktyczny.
A teraz czas spłukać pasażerów z chinotto, bo roślina spadziuje jak lipa w czerwcu. Niestety owoce dojrzewają i nie mogę zastosować chemii.