Forum Ogrodnicze Oaza

Piękne chlebki. Jak z obrazka.
Moje nie są tak ładne, ale... wyszły i nawet są bardzo smaczne. No i wszystkie niedociągnięcia to moja wina, bo zakwas - jak na takiego młodziaka - spisał się naprawdę rewelacyjnie!
Jedyne co, to na pewno rezygnuję z foremek. I tak mi wszystko powyskakiwało znacznie wyżej, a bochenki podczas zagniatania ciasta dały się składać i formować ślicznie i bezproblemowo. A tak to głupia ja wydumałam sobie, że jeśli producent pisze, że powłoka jest nieprzywierająca, to na pewno nie trzeba niczym tych foremek wykładać. Tylko ja tak potrafię. Oczywiście poprzywierało.

Rosnący chlebek:



Obsypane ziarnami:



I w piekarniku:





Taką jedną fotkę po wyciągnięciu udało mi się cyknąć. Wizualnie jest do poprawy na pewno Widać na zdjęciu wyraźnie linię, o ile chleb wyszedł poza foremkę. A ciasta było początkowo do połowy formy.



W smaku pyszne, nic im do zarzucenia nie mam, pięknie się kroją. Jedyne co, to chciałabym większe dziurki w miąższu, ale najważniejsze, że wyszedł mięciutki i pulchny. Mogę chyba powiedzieć, że pierwszy raz udał mi się chleb.



Chleb razowy, stąd ciemniejszy.

Pizzo,chlebek piękny i pewnie smaczny.
Witku zawsze piekłam bez termo,ale może spróbuję po Twojemu na dwa piętra i z termoobiegiem
To moje chlebki

Pizzo, mówiłam że wyjdzie. Jest jak z obrazka Teraz tylko o dokarmianiu pamiętaj

Będę. Zakwas mi jeszcze pracuje w lodówce. Mam tylko nadzieję, że którejś nocy mi nie wyleci ze słoika, bo nie jest zakręcony.
Dziękuję za pochwałę. Jak mówiłam, porażek miałam sporo i ostatecznie domowy chleb spróbowałam dziś pierwszy raz w życiu - żadnej babci piekącej chlebki nie miałam, więc się tym bardziej cieszę.
Wygląda jak wygląda, dwa mniejsze chlebki się ciut za bardzo spiekły też z góry, ale to wszystko moje błędy, więc jest nauczka na przyszłość. Śmieję się tylko, że ja chciałam drożdże jeszcze do tego dodawać. Chyba bym miała chleb na pół metra wysokości. Mój młodziutki zakwas mnie bardzo zaskoczył. Dobrze, że w niego uwierzyłam i nie dosypywałam jeszcze mu drożdży do pomocy.

Moje pierwsze zakwasy, chyba przez rok wylatywały w koszu, bo mi się psuły. Teraz mam już wypracowany system. Co 4, 5 dni rano wyjmuję z lodówki lekko odkręcam zakrętkę. Po paru godzinach dosypuję mąki dolewam wody. Z moich obserwacji wynika, że lepiej ciut za gęsty, niż za rzadki. Właśnie ten za rzadki częściej mi się psuł. Zakręcam i zaraz wkładam do lodówki. On sobie tam pracuje, ale wolniutko i nic się nie dzieje. Jutro będę dokarmiała to zrobię zdjęcie.

Zgodnie z obietnicą. Zakwas przed karmieniem. Nie rozpływa się.


Po karmieniu jest jeszcze gęściejszy




I od tego czasu, jak się zorientowałam, że lepiej gęściejszy, już nie mam z przetrzymaniem kłopotu.

Dziękuję Ci za te zdjęcia. Mój faktycznie jest sporo rzadszy. Może nie kapie, ale jednak spływa z łyżki - konsystencja jogurtu albo gęstej śmietany.
Nie chcę, żeby się zepsuł, bo spisał się świetnie, więc przy karmieniu dodam mu najwyżej jednorazowo samą mąkę, żeby się zagęścił.

Tak wygląda w lodówce. Widać, że jeszcze się nie uspokoił i wciąż pracuje.



A tak wygląda mój własny chlebek na drugi dzień Już z drugiego bochenka, bo pierwszy wziął i się skończył.

One zawsze się kończą ni z gruchy ni z pietruchy Ale zakwas widać,że aż kipi radością życia

Próbowałam na zakwasie, ale wyciągnęłam zakalca Małżonek obdarł go ze skóry (ta akurat wyszła pyszna) i skonsumował ją całą, i chwalił jaki dobry chlebek Cóż będę próbować dalej.

Na pocieszenie chlebek na drożdżach sobie uczyniłam, też nie ideał, ale swój i mniam, mniam...

Edytko, nawet lekko nieudany swój, lepszy niż ze sklepu. W tym tygodniu piekłam na zakwasie z czarnuszką.


Jutro muszę upiec na drożdżach, który przeznaczę na bułkę tartą i trochę na tosty.

ale dziury, piękny

Niezbyt lubię takie wielkie dziury, bo mi przez nie masło na stół wyłazi

Tylko zdjęcia,a przepisy gdzie są?

Dobrze jutro napiszę jak robię.

Wyjęłam właśnie z pieca bułeczki na jogurcie. Wypróbowuję kolejne przepisy.



Janinko muszę dokładnie prześledzić jak robisz zakwas. Mój w lodówce się psuje. Chcąc wykorzystać mąki, które mam w domu upiekłam chleb na drożdżach. Wyszedł taki sobie. Podaj proszę również wypróbowany przepis na swój drożdżowy (na bułkę?)

Jagódko a nie trzymasz czasem tego zakwasu zamkniętego? I jak długo go przechowujesz? Bo jak długo to trzeba dokarmiać.
Moje chlebki pszenno żytnie dziś popękały na bokach,za to żytni wygląda super,co w środku? Zobaczymy jutro.

Jak się psuje to może w za niskiej temp. robiony, powinien być w przynajmniej 30sC,do 40Sc.
Chodzi o to ,ze bakterie mlekowe są ciepłolubne,drożdże też,ale jak jest w za zimnym miejscu bakterie wolno się namnażają i środowisko opanowują bakterie gnilne, octowe, drożdże i cholera wie co jeszcze,
idea jest taka,żeby mlekowce opanowały środowisko jak najszybciej, w kwaśnym otoczeniu które wytworzą nic innego nie będzie miało dobrych warunków bytowych,to tak samo jak z kiszonkami.

Dobry zakwas żytni pachnie owocowo,jakby jabłka,ananasy,gruszki i trochę lakierem (acetonem)., zły wali octem.

Na tym blogu jest od cholery informacji, po rosyjsku, ale z translatorem da się ogarnąć o co chodzi
brotgost.blogspot.com/

Ja mam obecny zakwas już dwa lata i nigdy nie miałem problemów. Trzymam go w lodówce. Jak zamierzam piec chleb to kilka godzin prędzej wyjmuję go z lodówki i wylewam do zlewu tak aby zostało mi w słoiku ok 1 łyżka stołowa. Dosypuję mąkę żytnią kilka łyżek (używam ok 150g zakwasu na 2 duuuże chleby) i wlewam kranówkę na oko tak aby była konsystencja naleśnikowa, przykrwam ręcznikiem papierowym, dociskam bez zamykania deklem i gotowe. Jak zużyję później zakwas to reszta daję do lodówki i zakręcam słoik. Trzymam ok tygodnia bo wypiekam chlebki co sobotę. Jak nie piekę to wylewam, dokładam mąki itd zostawiam na stole a po kilku godzinach do lodówki. Ważne jest aby "starego" zakwasu przy dokarmianiu nie było za dużo, gdzieś była zasada że starego może być max 50% tego co się dosypuje. Ja mam mniej.

Nie wiem jak masz duże te chleby,ja daje 50% zakwaszonej mąki (czyli właściwie zakwasu) -100% żytnia ,ale w tej metodzie trzeba użyć drożdży piekarskich, bo wyrastanie nie może być zbyt długie (około 1 godz rośnie),potem następuje ponoć rozkład glutenu, da sie zrobić taka metodą chleb który jest b.lekko kwaśny,czasami wręcz słodkawy pomimo tego,że te 50% mąki jest kwaśne jak cytryna.

Ostatnio prawie do każdego daję dodatek dyni gotowanej (pewnie z 10%,bo nie ważę),jest bardziej klejący i żółtawy i lepiej się skórka przypala,lubię taką praktycznie czarną, na smak to raczej wpływu nie ma.

Jagódko, Zgodnie z obietnicą opiszę dzisiaj mój przepis na chleb i bułki na drożdżach. Jest to wypiek głównie z przeznaczeniem na bułkę tartą, ale skoro brakło chleba w ogóle, to coś z tego też zjemy.
Specjalnie zaczynam od tego co akurat robię, żeby niczego nie pominąć. Do piszącego przepis coś może być oczywistą oczywistością, a dla zaczynającego przygodę z pieczeniem niekoniecznie.
Wczoraj wieczorem nastawiłam podmłodę. Jest to zaczyn który powstaje z mąki, takiej samej ilości wody i niewielkiej ilości drożdży. W przepisie podam ilości które zużyłam dzisiaj, będzie widać co z tego wychodzi.
Zaczyn /podmłoda/:
300 g mąki chlebowej 750
300 ml wody
paczuszka suchych drożdży 8g /te drożdże na 0,5 kg mąki/
Wymieszać łyżką i zostawić do rana /przykryte/.
Rano dodać:
1700 g mąki
ok. 1000 ml wody /wlewam najpierw 800 ml, a później już na wyczucie dolewam/
25 g soli morskiej /5 łyżeczek – miarek/.
Wyrabiam 5 minut hakiem robota planetarnego, później jeszcze trochę na stole rękami. Wkładam do gara wysmarowanego olejem do wyrośnięcia. W czasie wyrastania dwa razy naciągam brzegi ciasta do środka. Tak to mniej więcej wygląda.



Nie posypuję stołu mąką, tylko delikatnie smaruję olejem. Formuję 6 bułeczek po 130 g, układam na blaszce i nacinam.



Pozostałe ciasto dzielę na pół i wkładam do foremek wysmarowanych olejem. Zostawiam wszystko do wyrośnięcia. Bułki na czas nagrzania się piekarnika. Piekarnik w którym na dnie stoi nierdzewna miseczka z wodą, nagrzewam do 250°C. Wkładam bułki, temperaturę obniżam do 220° na 15 minut. Nie piekę z termoobiegiem, tylko grzałki góra i dół.
W tym czasie chlebki wyrastają w takim namiociku.



Po wyciągnięciu bułek, piekarnik znowu nagrzewam do 250°, wkładam foremki i obniżam temp. Do 220°. Po 40 minutach wyciągam. Wszystkie wypieki „chlebowe” od razu na kratki.
No i z 2 kg mąki, paczuszki drożdży suszonych i wody, mamy takie coś.


Przepis chleba pszennego na zakwasie napiszę, jak będę piekła.

Janinko, i takie buły to jest to

Przepis zapisałam, jutro zaopatrzę się w suche drożdże. za przepis

We wszystkich przepisach przy pieczeniu chleba podana jest bardzo wysoka temperatura 220-250 stopni.Mój piekarnik jest wiekowy i tyle nie "wyciąga".Maksymalnie to 200st. I piekę w takiej. Co tracę?

Piekarzem nie jestem, ale wydaje mi się, że taka bardziej brązowa skórka ma taki specyficzny słodko-gorzki-orzechowy smak. Bardzo lubię gdy po wyciągnięciu chleba z piekarnika jak stygnie to zaczyna specyficznie strzelać. To pęka skórka. Co do wilgotności w środku to się nie wypowiadam. Z tego co jeszcze wiem, to chleb pszenny należy piec w wyższej temperaturze, ale krócej. Natomiast chleb żytni w niższej, ale dłużej. Nie ja to wymyśliłam. Mam trochę książek i tam to wyczytałam. Ale generalnie chyba nic nie tracisz. Bo swój chleb jest najlepszy.

To ja znowu znam odwrotną teorie, żytni w wyższej, pszenny niższej,
piekłem i taki i taki i pszenny palił się w temp. w której żytni ledwie się rumienił.

Ja z piekarzami którzy są autorami książek które posiadam nie dyskutuję. Za licha jestem. A chleby wypiekam albo pszenne, albo mieszane pszenno-żytnie. Zawsze w temperaturze 220 stopni. A co do długości pieczenia to też różnie. Chleb trzeba obserwować. Przepis to tylko wskazówka.