Witajcie w nowym sezonie bobowym
Moje bobo-sławy (Dragon i Jankiel Biały) była moczone najpierw dwie doby (woda zmieniona raz), następnie wysadzone do wielodoniczek o średnicy i wysokości ok. 5 cm (choć bobek nie pogardziłby siedliskiem dwu- albo i trzykrotnie większym).
3-4 dni i pojawiły się pierwsze kiełki, a po ponad tygodniu wykiełkowały prawie wszystkie. Paletki stały w widnym, chłodnym pokoju (temp. ok. 10-12). Ponieważ sadzę do paletek, to nie zaprawiałam nasion; gdybym sadziła prosto do ziemi, zaprawiłabym jakimś środkiem.
Generalnie jednak od chyba 3 lat robię rozsadę bobu, bo w ten sposób mogę trochę nadgonić czas przy niesprzyjającej aurze na zewnątrz. Oczywiście, trzeba dysponować miejscem
Od kilku dni (ponieważ pogoda słoneczna) bobki spędzają cały czas na zewnątrz i powoli nabierają ciała. Tak ma być do kolejnego weekendu, kiedy to znów odwiedzi nas zima. Wtedy na czas odwiedzin bobasy wrócą do domu, by następnie po wyjeździe miłej, ale niekoniecznie chętnie widzianej zbyt często, cioci Zimy wrócić na zewnątrz, a najprawdopodobniej nawet wyprowadzą się całkiem "na swoje" do ziemi. Może nawet użyczę im włókniny
Ewentualne późniejsze przymrozki nie powinny im już zaszkodzić.
Co potem? Rośliny wysadzam do ziemi nawiezionej na jesieni kurzeńcem. Nawozów mineralnych nie mam na tę chwilę, ale podejrzewam, że bobo-lągi się nie obrażą, gdyby je nawieźć pogłównie po wysadzeniu czymś azotowym?
Mszyce - temat niemiły. Znam sposoby "ekologiczne" - np. mydło potasowe, czosnek, pokrzywówka, itp., itd.
Tylko ta "ekologia" trochę mi tu bruździ. Oczywiście, wiem, jak ogół ludzi rozumie to pojęcie ("zero chemii"
), ale ja chciałam postrzec ją encyklopedycznie - "Ekologia zajmuje się badaniem powiązań między organizmami żywymi a środowiskiem abiotycznym".
Zatem w ubiegłym roku po pojawieniu się mszyc niczym nie pryskałam, a zaczęłam się przyglądać. I oto moje spostrzezenia:
- mszyce nie zaatakowały wszystkich roślin, a zaledwie kilka (miałam wysadzony chyba z kilogram bobu), może koło dziesieciu-piętnastu. Miały tam swoje skupiska.
- przez parę dni nie zagrażało im nic, ale po kilku dniach zaczęły się pojawiać biedronki i rozpoczęła się wojna
- po pojawieniu się biedronek tym bardziej nic nie mogłam pryskać, żeby ich nie uszkodzić, no i oczywiście, żeby miały się czym żywić
- do końca sezonu nie robiłam nic z mszycami - zajęły się nimi biedronki, a po pewnym czasie ogłowiłam bobek i problem zniknął całkiem
Och, oczywiście, że na takie eksperymenta nie pozwolą sobie plantatorzy. Podejrzewam też, że nie zda to egzaminu, gdy nastąpi zmasowany atak mszyc na wszystkie rośliny (pamiętam takie lata). Ale ja - działkowicz/ogrodnik z zamiłowania i wyboru, mogę sobie od czasu do czasu poeksperymentować
do czego zachęcam i innych.
I garść cyferek
0,5 kg bobu Dragon = 324 nasiona
0,5 kg bobu Jankiel Biały = 348 nasion
02.03.2015-04.03.2015 - moczone 2 doby w tem. pokojowej
04.03.2015 - do wielodoniczek i widnego pomieszczenia o temp. 10-12 stopni C
wykorzystałam 12 paletek po 45 oczek i 2 paletki po 60 oczek i 3/4 80l wora ziemi uniwersalnej Hollas
07.03.2015 - pierwsze kiełki
13.03.2015 - można rzec, iż 95% bobków wykiełkowało
po pierwszych kiełkach codziennie (w miarę dopisywania pogody) paletki stacjonowały w ciągu dnia na balkonie, pod koniec marca trafią do ziemi (o ile pogoda pozwoli).
Dziękuję