• Strona:
  • 1
  • 2
  • 3

TEMAT: Moje 6 hektary (nie)szczęścia.

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 10:07 #632363

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Witam w ten pochmurny piątek , proponuje kawkę na rozbudzenie i zapraszam na dalsze czytanie moich działkowych perypetii. :drink1:
A tak dziś wstępnie , bo natknęłam się na to zdjęcie przeglądając swoje zbiory. Widać tu jedną z moich pierwszych samodzielnych aranżacji. Ot pierwsze próby na kwietniku niecierpki, pelargonie i begonie. Po Altance pnie się wilec purpurowy u którego stóp rośnie aksamitka. Kwietnik to ścięty pień drzewa z niedociętymi gałęziami na których stoją doniczki. Pomysł i wykonanie mojego taty. W kwiatach Weronika.
Ale to zdjęcie pokazuje coś jeszcze. Widzicie dom sąsiadów. No nie trudno nie zauważyć. Działka moich rodziców miał 5 ary. Z trzech stron mieliśmy sąsiadów. A do tego drogę wewnętrzną - dojazd do tego widocznego domu a za nim była jeszcze jedna działka ale nie zabudowana tylko właściciele tam mieli ogród. A z przodu domu byłą ruchliwa ulica - tak ruchliwa ze nie było praktycznie przerw w jeździe samochodów. Ruch zaczynał się już miedzy 4-5 rano i cichł 23-24. wieczorem nie można było otworzyć okna bo szum samochodów zagłuszał tv. Na podwórku a nie swobodnie nie zachowasz bo sąsiedzi. Dlatego tak bardzo zależało nam na dużej działce z dla i od sąsiadów i od ulicy. Obecnie nasz dom stoi około 250 m od tej samej ulicy przy której stoi dom rodziców i tu też słychać samochody , szczególnie tzw. TIRy nocą.

ostatnie100.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): minohiki, Edyta D, Jaedda


Zielone okna z estimeble.pl

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 10:20 #632364

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
To jeszcze na dobry początek dnia z braku słońca przesyłam go na zdjęciach. To był rok 2012 w przydomowym ogródku .Foto mężowe ;)

Słonecznik
kwiaty001.jpg


Cynia

kwiaty006.jpg


Kosmos

kwiaty004.jpg


Kosmos z pszczółką


kwiaty005.jpg


Aksamitka

kwiaty009.jpg


I kosmos z robaczkiem

kwiaty012.jpg


Cynia meksykańska

kwiaty029.jpg


Różyczka
kwiaty026.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): minohiki

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 10:25 #632365

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Naparstnica. Tu dobrze widać wspominaną drogę wewnętrzną i dom drugiego sąsiada .

kwiaty037.jpg


Dalia


kwiaty040.jpg


kwiaty043.jpg


kwiaty045.jpg


kwiaty052.jpg


Calia

kwiaty060.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): minohiki, Edyta D, Jaedda

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 10:34 #632366

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Obiecałam jeszcze widoki z Lubelskiego.
Dla przypomnienia napiszę że siedlisko, które mieliśmy kupić po zmarłej pani leżało na działce która schodziła w dół, w dolinie wzdłuż drogi była zawarta zabudowa wsi , za którą znów teren się wznosił aby na horyzoncie zakończyć się widokiem na Lasy Kozłowickie. A poniższe zdjęcia są zrobione jakby z drugiej strony tzn zrobiłam je stojąc u progu lasu czyli tam gdzieś na horyzoncie jest wspominane siedlisko. A miejsce w którym stoję jest najwyższym punktem tego terenu i z tego co pamiętam mówią na to malinowe wzgórze.

kwiaty071.jpg


kwiaty072.jpg


kwiaty075.jpg


kwiaty080.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Iwona M, ewa-s, Armasza, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 10:52 #632368

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
No to koniec tych sielskich anielskich widoków , przechodzimy do konkretów , a konkrety to chaszcze wszędzie chaszcze. :lol:

Te zdjęcia były robione latem 2009 r .

Piękna brzoza w kształcie liter Y , teraz jest pięknie wyeksponowana nad stawem

Obraz123005.jpg


A tu był kiedyś kurnik

Obraz123008.jpg


I to na czym nam najbardziej zależało stare drzewa- na pierwszym planie wiąz a za nim kasztanowiec

Obraz123009.jpg


Kolejna " ruinka" na szczęście w otoczeniu starych drzew. Po lewej dwie ogromne topole, po prawej 1 z 2 lip , za nią stara jabłoń w której szpak miał gniazdo na wysokości biodra i zawsze wylatywał kiedy się przechodziło

Obraz123010.jpg


Kurnik w zbliżeniu

Obraz123011.jpg


Ruiny domu
Obraz123012.jpg


Piwniczka pod gruszą. W tym roku gruszka niestety uschła. Na razie stoi bo stoi, wisi na niej budka , w której w tym roku były dwa lęgi sikorki bogatki ,ale niedługo trafi pod piłę z wielkim żalem.
Obraz123014.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): ewa-s, Edyta D, Jaedda

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 11:15 #632369

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Z domu zostało niewiele , po jego lewej stronie widać 1 z 3 rosnących tam orzechów włoskich.

Obraz123015.jpg


Na pierwszym palnie to ta jabłonka z gniazdem szpaka, a obok budynku czereśnia.

Obraz123016.jpg


A tu moje ukochane drzewo na całej działce.Jesion. Zachwyca mnie jego uroda. Ten gruby pień, rozłożysta korona. I ten kolor liści , kiedy przywita się z panią Jesienią.

Obraz123017.jpg


I znów ruiny domu

Obraz123020.jpg


A tu żem ja :) Tu gdzie stoję jest teraz mój dom

Obraz123022.jpg


Kolejna piękna stara gruszka

Obraz123028.jpg


A tu jest ta droga z tyłu działki , tam gdzie pierwszy raz przywiózł mnie mąż.

Obraz123032.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): ewa-s, minohiki

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 07 Gru 2018 11:30 #632370

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
LICYTACJA
Pewnego lipcowego dnia, pracuje sobie w domu przy komputerze, córka spędza czas przy domu , w ogrodzie w towarzystwie babci i cioci. Kiedy w głowie rodzi się myśl a zajrzyj tam na ogłoszenia.
I jest . Jest . Obwieszczenie o licytacji. Wyskakuję z domu jak oszalała. Krzyczę do mamy , że jest wyznaczony termin licytacji dwudziestego dziewiątego zero dziewiątego, tak jest ,będzie 29 października. Mama : ale 9-ty miesiąc to wrzesień to września czy października , więc biegnę jeszcze raz sprawdzam tak 9 , tak 9 to wrzesień. Wybieram numer do męża. Dzwonię obwieścić cudowna nowinę. I zaczyna się odliczanie. 29 wrzesień oznaczony w kalendarzu . I teraz tylko czekać.

28 wrzesień 2009 r. Poniedziałek . Późne popołudnie. Siedzę z mężem przed tv. Niby oglądam , niby słucham ale myśli mam gdzie indziej. Nie chcę myśleć ale myślę co mnie czeka . Co mi Panie dasz....czy działkę którą tak u ciebie wymodliłam. Przed mną stoi pół litrowa filiżanka z naparem z melisy, do pokoju wchodzi mama. Pyta tylko czy się denerwuje, kiwam głową zgadzając się . Za nią wchodzi siostra :” Posłuchaj , u mnie w szkole jutro jakieś uroczystości, w zasadzie to nie chce mi się jechać , słuchać przemówień burmistrza czy kuratora i oglądać przedstawienia, które już widziałam na próbach. Zostanę ci z Weroniką a ty pojedziesz z mężem na licytację” I teraz to już nie wiem co będzie lepsze, czy czekanie w domu na wieści czy obejrzenie tego na żywo. Wybieram wyjazd.

Nawet udaje mi się przyzwoicie zasnąć . I śni mi się proroczy sen. Który przypomina mi się dopiero przed salą sądową. Jak widzie panią sędzię. A mianowicie. Śni mi się że jestem na licytacji. Ale jej miejsce to nie sala sądowa. To działka. Ale nie ta moja. Po prostu kawałek pola porośnięty wysokimi pokrzywami. Stoję tam ja , jakiś pan i Pani Sędzina. Drobna kobieta o kręconych czarnych włosach, w okularach. Ubrana w zielony golf i długą zielona spódnicę w kartę. Na szyi ma łańcuch z orzełkiem. Pani Sędzina zwraca się do nas „ licytację wygra ten kto mi teraz udowodni że bardziej będzie potrafił zająć się działką. I co robię ja ? A no wyciągam mikser i pałkami służącymi do ubijania staram się „ ubić” pokrzywy.
W tym roku minęło 9 lat od tego zdarzenia a ja nadal pamiętam co mi się wtedy śniło.

Jest wtorek 29 września 2009 r. Wiem jedno albo będę te datę przeklinać albo będę się cieszyć jak nigdy.
Denerwuję się jak nigdy. Ani przed maturą, ani ślubem, porodem, egzaminem na prawo jazdy. Nigdy tak się nie denerwowałam. Dobrze że licytacja była rano . Bo bym nie wysiedział w domu. Zniecierpliwiona czekam na męża, który rano musiał pojechać do pracy. Zjawia się tuż po 10. Tu Chciała bym zaznaczyć że mój mąż jak każdy mąż ma jakieś wady ;) Najgorsza z nich jaka mi przeszkadza jest notoryczne spóźnianie się. Mój mąż odkąd go znam nie spóźnił się dwa razy. Na naszą pierwsza randkę i na nasz ślub. Licytacja działki była tym trzecim razem. Jedziemy do sądu. Zachodzi pod salę. A tam tłum ludzi. W sumie to mnie nie zdziwiło bo tak duża działka, na której teoretycznie można się wybudować, jeszcze w tym miejscu ( u nas ceny działek budowlanych wahały się w granicy 70-80 tys za 8-10 ary.) A ona wyceniona była na 16 tys a cena wywoływacza to 12 tys.
Czekamy. Klika minut po godzinie 11 pod salę podchodzi pani sędzina. Zerkam na nią i myślę skąd znam tę kobietę ? I tu dostaje olśnienia to Pani Sędzina z mojego snu. Wygląda identycznie, jest tak samo ubrana, tylko orzełka założyła dopiero na sali. Rozgląda się po korytarzu i kręcąc głowa oświadcza kto to wpadł na taki pomysł żeby dać tą salę jak tyle ludzi jest. Otwiera drzwi, sala jest faktycznie malutka. Ale jakoś wszyscy się mieszczą. Mąż siada gdzieś z przodu, ja staję z tyłu przy drzwiach w rogu sali.

Zaczyna się rozprawa. Komornik sprawdza wszystkie osoby , które wpłaciły wadium czy są na sali. Jeden z panów ma upoważnieni że będzie za kogoś licytował. Pan rzucił mi się w oczy bo stał przede mną. Był bardzo niechlujnie ubranym mężczyzna, a moje oczy były na wysokości jego karku . Kark ten otaczał bordowy golf który nie wskazywał na to że był często prany, a śmiem przypuszczać że może nawet nigdy.

Pani Sędzia opowiada po co się tu zebraliśmy. Pan komornik tłumaczy zasady licytacji. I jeszcze nie padło „ rozpoczynam licytację słucham Państwa ofert” wyrywa się jeden Pan z sali i krzyczy 12 050 zł. Po sali unosi się cicha salwa śmiechu. Pan Komornika z niepohamowanym uśmiechem informuje że jeszcze nie rozpoczął a minimalna kwota przybicia to 100 zł. I zaczyna się. Pada zdanie o rozpoczęciu. Pierwszy swą kwotę podaje pan wyglądając na „ biznesmena” w drogim garniturze podaje kwotę 30 tys.. Tu większość sali macha ręka na znak że to już dla nich za dużo. Jednak moją uwagę przyciąga starsze małżeństwo. Którzy ze smutkiem w oczach kręcą głowami , pan mówi nie udało się i chowa do portfela swój dowód i dowód wpłaty wadium. Jak się potem dowiedziałam była to córka i zięć pierwszych właścicieli którzy chcieli odzyskać „ ojcowiznę” zlicytowaną przez długi jakich narobił wnuk. Jakoś tak dziwnie do tej pory jest mi przykro z tego powodu.
Licytacja się toczy. Im pada wyższa kwota tym jest mniej licytujących. W pewnym momencie licytuje tylko mój mąż i pan „ biznesmen” . Kiedy kwota dochodzi do sumy którą mieliśmy zapłacić z siedlisko po zmarłej pani zaczyna mi się robić gorąco. Powili zaczynam rozpinać żakiet, zdejmuje apaszkę. I chyba było widać po mojej twarzy że niezbyt dobrze się czuję bo co chwile pani protokolantka podnosiła wzrok znad swojej klawiatury i z lekkim przerażeniem w oczach na mnie spoglądała .

W pewnym momencie po przebiciu mojego męża pan „ biznesem” kreci głową na znak rezygnacji z dalszej licytacji . Z ust komornika pada ostatnio podana kwota przez mojego męża , sakramentalne po raz pierwszy, po chwili po raz drugi . I myślę czyżby koniec. O naiwności przesłodka. Czy doświadczenie ostatniego roku nie nauczyło cię że nic w zakupie działki nie jest proste i oczywiste. I a jakże do licytacji włączył się pan „ brudny golf” . I przebija , i przebija mojego męża. Pozostali zgromadzeni mają widowisko jak na meczu ping-ponga zerkają nerwowo raz na jedną raz na druga stronę sali. Ja w tym kącie prawie mdleję. W myślach zaklinam „ brudny golf” człowieku skończ już ja nie mam tyle pieniędzy. I wreszcie pada suma z ust mojego męża, Pan „b. golf” odwraca się w stronę innego pana z którym się konsultował w trakcie licytacji, ten wykonuje gest „ odcięcia” . Z ust komornika pada suma, po raz pierwszy, za chwilę po raz drugi, mija dłuższa chwila, która mi się ciągnie w nieskończoności jak w filmie. I pada po raz trzeci. Sprzedane panu „S” tu nazwisko męża. Mi magicznie wracają siły. Banan na ustach. I okrzyk w duchu udało się , udało się !!!!
Na fali wychodzących ludzi wychodzę i ja z sali. Pierwszy teflon do mamy ;” udało się , kupiliśmy” . Za chwilę podeszła do mnie koleżanka z podstawówki ( swoja drogą niezbyt się lubiłyśmy) ze swoim tatą, który jak się okazało mieszka obok i to on uprawiał to pole na działce. Pogratulowali mi.

A co potem . Mąż mi zgniłą. Myślę pewnie wyszedł. Razem z tłumem no to biegnę na parking. Nie ma go. Wracam pod salę nie ma go. Pytam strażnika czy go nie widział. Ten z lekkim uśmiechem odpowiada że szło tędy tyle osób że nie zwrócił uwagi czy opisywany przeze mnie mężczyzna szedł w tym tłumie. To znów biegnę pod te salę rozprawa. Jest wychodzi. Został dopełnić formalności i dopytać jak mamy zapłacić , jak dostaniemy akt własności.

Po wyjściu z sadu , nie mówimy do siebie nic uśmiechamy się tylko do siebie , bo wiemy że nie potrzeba słów. Spełniło się nasze marzenie. Wsiadamy do samochodu i tam mnie pyta „: to co Hrabianka jedziemy obejrzeć nasze włości? ” No ba, nie widzę innej opcji.

Pojechaliśmy, chodziliśmy po tych chaszczach, a pogoda było tego dnia paskudna. Deszcz, wiatr. Wróciłam do domu mokra i nieźle ubłocona, Siostra jak mnie zobaczyła przetarła oczy ze zdziwienia i dodała czy ty się biłaś o tą działkę ?

A wieczorem w tym deszczu , pod parasolami zrobiliśmy ognisko. My , moi rodzice, nasze rodzeństwo i 3 najlepszych przyjaciół.

A po powrocie do domu wypiłem ze szczęścia sama całego szampana :)
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, Iwona M, ewa-s, Gosia352, Armasza, Łatka, pszczelarz5, CHI, Edyta D, Jaedda

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 08 Gru 2018 22:36 #632488

  • ewa-s
  • ewa-s's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 409
  • Otrzymane dziękuję: 1251
No normalnie powieść w odcinkach :woohoo:
Fajnie i ciekawie opisujesz wszystkie perypetie działkowo-ogrodowe,od początku :)
Ostatnio zmieniany: 08 Gru 2018 22:36 przez ewa-s.
Za tę wiadomość podziękował(a): andziasz

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 00:05 #632493

  • pszczelarz5
  • pszczelarz5's Avatar
  • Offline
  • Moderator
  • Posty: 726
  • Otrzymane dziękuję: 1035
Witam serdecznie ,tą opowiescią pięknie mnie wkręciłaś w swój wątek ,będę tu stałym gościem bo robi się b. ciekawie :bye: :bye: :bye:
Kocha się za nić, nie istnieje żaden powód do miłości
Pszczelastwo i budowle własne na działce
Poz.Krzys
Za tę wiadomość podziękował(a): andziasz

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 13:39 #632518

  • Edyta D
  • Edyta D's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 522
  • Otrzymane dziękuję: 767
Niesamowita historia...chciałoby się więcej :) czytając miałam ciarki :oops: Cieszę się, że Wam się udało. Tylko ten zrozumie co nie miał i nie dostał, a sam wszystko załatwiał.
Dziękuję Ci za te zdjęcia i wpisy z serducha płynące :hug: Najbardziej mi żal tych ruin domu i kurnika. Ktoś kiedyś to budował, dbał jak mógł, żeby było dobrze, a teraz stoi puste i zaniedbane. Często jadąc przez Polskę widzi się takie opustaszałe domy, powybijane szyby, zawalający się dach...najbardziej tego mi żal.
Za tę wiadomość podziękował(a): andziasz

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 15:13 #632532

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Odcinek ostatni ;)
W październiku 2010 r dokupiliśmy tę małą część działki od Tomka EŁ. ( tak na marginesie dodam że na tej działce zaczęli się budować jego rodzica, zrobili fundament i przez przypadek zostali podkablowani do nadzoru budowlanego. Otóż jedna z pań mieszkających w pobliżu w tym samym czasie starała się o pozwolenie na budowę , odmówiono wydania go jej, więc bardzo zła poszła do urzędu dowiedzieć się dokładnie dlaczego, po wyjaśnieniu wpadłą w złość i krzyknęła do urzędnika to EŁ. mogą się budować w polach a ja przy głównej drodze nie mogę wtedy urzędnik to sprawdził i się okazało ze nie mają pozwolenia na budowę musieli rozebrać fundamenty i pobudowali się gdzie indziej- gdyby nie to zdarzenie mogłam nie mieć obecnej działki. )

W grudniu 2010 byłą kolejna licytacja tego mojego lasu brzozowego i pola obok - nie wzbudziła już takich emocji - raz ze byłą wyceniona tyle ile mniej więcej kosztuje pole i las w naszym regionie a dwa również nie było do nich dojazdu. Oprócz nas był tylko jeden pan którego udało nam się przelicytować.

Zaś we wrześni komornik licytował łąkę a tu kupcami byliśmy tylko my .

Przez cały okres od wylicytowani pierwszej działki trwała " walka " o drogę. Zaczęliśmy od urzędu gminy - oczywiście gmina owszem widzi problem bo tam w sumie 6 działek nie miało formalnego dojazdu i owszem droga jest zaplanowana w jakiś planach zagospodarowania gminy ale ogólnie te palny są na 10 lat a gmina na razie pieniędzy nie ma. Podpowiedziano nam że możemy złożyć do sadu wniosek o ustanowienie drogi koniecznej a tak po ciuchu urzędniczka podpowiedziała nam że na polach na przeciwko naszych działek ( a jest ich w sumie około 10) wielu właścicieli ma podzielone te działki na działki budowlane i na każdej jest droga jako dojazd do tych działek, dała nam nawet ich spis i adresy właścicieli . I tu następuje momenty kiedy człowiek się przekonuje o powiedzeniu człowiek człowiekowi wilkiem. Zebraliśmy się i adres po adresie odwiedzaliśmy tych właścicieli i grzecznie pytaliśmy czy możemy zając chwilę, jesteśmy sąsiadami z działek itd. Opowiadaliśmy jaka jest sytuacja i prosiliśmy o możliwość ustanowienia służebności czy sprzedaż udziału w tej drodze, że zapłacimy tyle ile trzeba będzie , mało tego ze my na własny koszt utwardzimy tę drogę. Byliśmy na początku tych odwiedzin pewni ze ktoś się zgodzi. Skoro i tak ustanowił drogę na swojej działce i pewnie prędzej czy później te podzielone działki będzie miał zamiar komuś sprzedać tu raz zyskuje one na warto sci gdyż ta droga wewnętrzna będzie już zrobiona, a my zapłacilibyśmy i za to i za jej użytkowanie. O my naiwni. Wszyscy nam odmówili. Ale nikt z nich nie podał jakiegoś argumentu , jakiegokolwiek stanowiącego przeszkodę usłyszeliśmy po prostu nie bo nie, nie było żadnej dyskusji, nie i już. Ja nie nam tym żadnego interesu - tak nam powiedział jeden pan.
W tej historii na ważną uwagę zasługuje też fakt iż droga po której jeździli poprzedni właściciele moich działek była wyznaczona na terenie ich działek zaś właściciele wszystkich pół na przeciwko nimi iż mają zjazdy z głównej ulicy obrabiając swoje pola korzystali z tej drogi . Tędy dojeżdżali traktorami, kombajnami, Było im tak wygodniej gdyż zjazdy z ulicy były na tle wąskie że ciężko było tam zjechać kombajnem czy traktorem z przyczepą. . Nikt im tego nie zabrał. Również kiedy my kupiliśmy działkę nie zmieniliśmy tego . Nawet ze względu na fakt iż od czasu do czasu któryś przejechał po niej pługiem robiąc rów, albo było zbyt mokro i zrobiły się wielkie koleiny po kole od traktorku. Mało tego ja tam posadziłam żywopłot z ligustru i mimo opalikowania i rozciągnięcia sznurka był regularnie rozjeżdżany a jeden z panów na całej szerokości swojego pola go zaorał nawet ani razu nie zwróciliśmy uwagi. I tak było do jesieni bieżącego roku, mimo iż dawno już mieliśmy swoja drogę a z tej korzystaliśmy sporadycznie ona sobie była ze swobodnym dostępem dla wszystkich.Ale karma wraca. Jesienią zrobiliśmy ogrodzenie. Od wiosny wszyscy będą musieli korzystać ze zjazdów z drogi głównej albo zrobić sobie drogę po swoich działkach.
Aby jeszcze zachować szczegóły tej historii i pozostawić sobie iskierkę nadziei, że jednak są dobrzy ludzie dodam, że jeden z panów się zgodził ( był to tata mojej koleżanki która po licytacji pogratulowała mi wygranej). Jednak przy dokonywaniu formalności okazało się że przekazał on swoje pole synowi, aby otrzymać rentę strukturalną i niestety jest taki przepis ze w trakcie jakiegoś tam okresy syn nie mógł na tym polu ustanowić nic nawet służebności przejazdu.
Jako ze udało nam się kupić działki po których byłą droga i od drogi gminnej jeździliśmy tylko po 1 polu , które nie było nasze zdecydowaliśmy ze spróbujemy jeszcze tu . Udało nam się odnaleźć właściciela ten nie bez problemów ( bo działkę trzeba było podzielić a on mieszkał dość daleko, był schorowanym człowiekiem, ) udało się wszytko załatwić. Było to jesienią 2011 r.
Tu trzeba podkreślić iż pan ten zgodził się na odsprzedanie części działki ale nie tej po której jeździliśmy tylko z tyłu działki. Co było konieczne z wyznaczeniem i wykonaniem nowej drogi. Stąd ta stara została ogrodzona bo nie będziemy z niej korzystać.

I tak oto staliśmy się posiadaczami 6 hektarów działki z legalnym dojazdem.

W marcu 2012 r otrzymaliśmy pozwolenie na budowę.
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Iwona M, ewa-s, Armasza, pszczelarz5, CHI, Edyta D, Jaedda

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 15:55 #632534

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
pszczelarz5 Edyta D miło mi was powitać w moim wątku. Cieszę się że nie tylko ja tak przeżywam moją historię. Czasami jak opowiadam komuś znajomemu mówi a czym tu się tak podniecać to tylko działka. Dla kogoś tylko dla mnie to bardzo dużo. Jednocześnie ci sami ludzie narzekają że nie są zadowoleni z miejsca gdzie mieszkają , że hałas że sąsiedzi nie tacy. Ale nie robią z tym nic. Dla mnie jest to podejście nie pojęte. Dom to przecież nasz azyl. Powinien być nasza oazą spokoju. Jeśli mieszkam tu tyle lat i ciągle coś mi przeszkadza to się meczysz anie żyjesz. Dlatego zakup tego miejsca był dla nas tak ważny. Mimo ze musieliśmy się zadłużyć, że były problemy z tą drogą .

Edytko wiesz ze mam takie same odczucia co do domów. I nawet jak tu sprzątam . Znajdowałam czyjeś ubrania, dziecięce buciki , zabawki, garnki nawet zdjęcie RTG. Myślałam sobie jak kiedyś to miejsce tętniło życiem. Jak mama gotował obiad, dzieci się bawiły. Na podwórku pasły się zwierzęta.

A po dwóch pierwszych dniach sprzątania miałam bardzo dziwne sny . Śniło mi się ze z działki przeganiały mnie duchy. Je wieżę w życie po śmierci ale do snów podchodzę tak sceptycznie. Ale pozmyślam siebie zbierałam te ubrania naczynia może jakoś " wywołałam" ducha zmarłych właścicieli. I usiadłam i pomodliłam się za ich duszę. I przestało mis ie to śnić.
Dlatego też do tej pory jest mi przykro że wtedy córka właścicieli chciał to odkupić a nie udało się. Jakieś dwa-trzy lata temu jesienią zaszła do mnie taka starsza pani. Przedstawiła się i powiedziała że tak zaszła przy okazji bo była tu na grzybach , bo tu w dzieciństwie mieszkała jej koleżanka i trochę tak z ciekawości zaszła. Bo wiedziała że nie udało im się odkupić ojcowizny ale sama nie miał nigdy odwagi zajść i zobaczyć jak to teraz wygląda. I ona sobie pozmyśla że jak tu jest to zajdzie i zobaczy i zapytała mnie czy może pospacerować po działce. Oczywiście się zgodziłam. Byłą u mnie wtedy dobre 2 godziny. Rozmawiałyśmy. Bardzo się ucieszyła kiedy pokazywałam jej wszytko. I powiedziała że pójdzie do tej koleżanki i opowie jej że wybudowaliśmy tu piękny dom a ja mam bardzo rozległy warzywnik i ogród z owcami oraz kwiatami. Że działka trafiła w dobre ręce.

Dosłownie kilka dni temu maż spotkał w sklepie Tomka EŁ. porozmawiali chwilę i mąż zarosił go aby przyjechał i zobaczył jak teraz wygląda działka.

Miałam też taką sytuację po licytacji. Pewna pani, mniej więcej w moim wieku zaczęła mi mówić dzień dobry, ja z grzeczności odpowiadałam ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć czy ja jaz nam. Na początku myślałam że może mnie z kimś mylić. Potem ze pewnie od tak bo widywałam ja głownie rano jak odprowadzam córkę do przedszkola. Ale ilekąd ja nie widzę słyszę od niej już z daleka dzień dobry zawsze z sympatycznym uśmiechem. No to odpowiadam. I pewnego razu. Idę z córką do przedszkola mijam znów ta panią idącą z jakimś mężczyzna . Tradycyjne słyszę dzień dobry ale tym razem jest ono połączone ze zdaniem wypowiedzianym w kierunku towarzyszącego mężczyzny :" to jest ta pani o której ci mówiłam, to ona kupiła działkę po dziadkach" . Ale skąd ona wiedział że to ja nie mam pojęcia . A Dzień dobry słyszę nadal.
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, pszczelarz5, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:04 #632536

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
No to na odpoczynek czytania będzie coś do pooglądania.
Zdjęcia zrobione kilka dni po wygranej licytacji.

dziaaknowe008.jpg


dziaaknowe010.jpg


dziaaknowe011.jpg


dziaaknowe012.jpg


dziaaknowe016.jpg


dziaaknowe017.jpg


dziaaknowe019.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, ewa-s, Armasza, minohiki, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:08 #632537

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
dziaaknowe020.jpg


A kuku :)

dziaaknowe029.jpg


Mój jesion

dziaaknowe032.jpg


Jak ja to wszytko ogarnę ? :think:

dziaaknowe052.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Armasza, minohiki, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:27 #632539

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Tu chyba była brama wjazdowa

dziaaknowe139.jpg


Bzy, wszędzie czarne bzy

dziaaknowe133.jpg


I śmiecie wszędzie pełno śmieci. Nawet nie liczę ile worków stamtąd wywiozłam. Było tam wszytko. Od mebli, ubrań, butów, garnków, po złom , setki butelek i opakowań plastikowych, opakowań szklanych po sztuczną choinkę.

dziaaknowe121.jpg


dziaaknowe128.jpg


W promieniach jesiennego słońca nawet chaszcze wyglądają pięknie.

dziaaknowe126.jpg


dziaaknowe125.jpg



A tu mój pojazd :) Jako że nie było tam miejsca aby schować taczkę, a obawiam się ze swobodnie by tam długo nie postała, nie uśmiechało mi się wkładanie jej do bagażnika wyciąganie an działce potem znów pakowanie, a i nie wiem czy by się do samochodu zmieściła. Znalazłam w domu stare kółka z rączka po kosiarce samoróbce , dałam na to deskę i przyczepiłam starą wannę, która miałom pęknięty spód ale to zbierania śmieci się nadała. I na to nikt się nie połasił. Bo o kradzieżach też będzie parę słów.

dziaaknowe120.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, pszczelarz5, CHI, minohiki, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:33 #632541

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
A takie miałam pokrzywy, tak są wyższe ode mnie a mam prawie 170 cm wzrostu.

qwert003.jpg


Ju łona fajt :rotfl1:

qwert004.jpg


Las w obórce

qwert029.jpg


Znów bez , wszędzie bez

qwert031.jpg


Nic tak nie smakuje jak jabłko ze swojej działki

qwert041.jpg


Pierwsze prace na działce

qwert163.jpg


I moja pomocnica

qwert174.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, ewa-s, pszczelarz5, minohiki, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:38 #632543

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Chaszcze c.d.

zdjcia02.01.10008.jpg


Zachód słońca

zdjcia02.01.10009.jpg


Trochę jak w puszczy

zdjcia02.01.10057.jpg


Grzybki

zdjcia02.01.10064.jpg


Cegły w mchu proste a takie urocze

zdjcia02.01.10071.jpg


A oto co zostało ze stodoły - w 4 osoby porządkowaliśmy to cały dzień

zdjcia02.01.10073.jpg


zdjcia02.01.10074.jpg
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, ewa-s, CHI, minohiki, Edyta D

Moje 6 hektary (nie)szczęścia. 09 Gru 2018 16:53 #632546

  • andziasz
  • andziasz's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 263
  • Otrzymane dziękuję: 738
Jednym z aspektów za co kocham moją działkę i co jest jej wielkim atutem jest to że niby leży niedaleko od drogi, po sąsiedzku pola i osiedla domków jednorodzinnych obsadzone tujami i wyłażone kostką a moja działka to taki azyl natury, tak ostania ostoja w nowoczesnym świecie. Tu swobodnie pasą się sarny,dziki nocą przychodzą kąpać się w stawie, po drodze spacerują bażanty. Ostatnio nawet pojawiła się łania i Łoś. Że nie wspomnę o całej rzeszy ptaków wszelkich gatunków.

zdjcia02.01.10091.jpg


Są też pierwsze efekty jesiennych prac

zdjcia02.01.10114.jpg


A te krzyże stoją na sąsiedniej działce - gdzieś w archiwach lokalnej biblioteki udało mi się przez przypadek znaleźć o nich informacje że były postawione jako wotum dziękczynne przez jedna z rodzin tam mieszkających za ocalenie jako nielicznych całej wsi podczas epidemii .

zdjcia02.01.10140.jpg


Pamiętacie jak był obrośnięty ten kurnik.

zdjcia02.01.10203.jpg


Tak przeglądając te zdjęcia sama sobie myślę, jak udało mi się to wszytko ogarnąć. Na jesieni 2009 r aż do zimy wszytko robiłam sama bo maż pracował. Tylko w soboty pracowaliśmy tam razem. Tę stodołę pomagał nam sprzątać moja mam i kolega który potrzebował gruzu i w zamian za pomoc go sobie stamtąd zabrał. Na wiosnę 2010 r raz była siostra i mama trochę mi pomóc i męża brat był kilka razy , a tak wszytko robiliśmy sami. Ale tej satysfakcji nikt mi nie zabierze. Opracował sie człowiek ale wiedział ze to jego. Że właśnie spełnia swoje marzenie.
Koniec na dzisiaj.
Miłego wieczoru.
Nic tak nie cieszy jak dłubanie w ziemi :)
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/3...czescia?limitstart=0
Za tę wiadomość podziękował(a): Marzenka, Iwona M, ewa-s, Armasza, pszczelarz5, CHI, minohiki, Edyta D


Zielone okna z estimeble.pl

  • Strona:
  • 1
  • 2
  • 3
Moderatorzy: Dorota15, Betula
Wygenerowano w 0.381 sekundy
Zasilane przez: Kunena Forum