Witam ponownie...
Ech... strasznych czasów doczekaliśmy...
Dziś rano mój lapcio całkiem zgłupiał, nie mógł nawet znaleźć własnego dysku...
Jak już znalazł - wypierał się karty sieciowej...
Jakiś cyfrowy Alzheimer?
Chwilowo wszystko działa - ale na jak długo?
W każdym razie zakup nowego sprzętu został odroczony...
Straszne chwile przeżywałam, bo zdjecia oczywiście nie zarchiwizowane...
Nie, żebym nie próbowała... ale ta technika tak galopuje!
Kilka miesięcy temu nabyłam porządny dysk zewnętrzny... no dobra... nie popatrzyłam... USB 3.0... dostał się Młodemu...
Teraz już kupiłam 2.0... i i tak mój lapcio go nie widzi
No to siedzę i zrzucam 25GB swoich fot z ostatnich 4 lat na lapcia Młodego przez domową sieć... zejdzie do następnego tygodnia
Wpisów sporo... chyba należą się Wam odpowiedzi...
Iwona... witam w nowych okolicznościach... nowe okoliczności pasują do Nowego Lasu... zatem zakładaj wątek
Dorota... co jeden, to zdolniejszy... żeby jeszcze mojego M stolarka pociągała... a on raczej od maszyn
Małgoś... nooo... jednak okazało się, że nie nagotowałam się na marne! Ufff!
Alebciu... czary mi zarzucasz? Ano... na miotle dziś publicznie latałam w wielokątach... coś w tym jest
Ewo... lubię ten płot... z tym większym żalem odkryłam dziś na jednej z desek uszkodzenia od mrozu...
Nic nie jest wieczne...
Uwaga! Mówię do
lubelskiego: kolego drogi... to, co przyobiecałeś tam, nie ma racji bytu tu...
Konkludując: proszę o więcej
Olu... teraz usłyszałaś?
Magda... w heliotropach chwast też mi wyszedł... tylko chwast!
Grabie mnie dziś nie zaatakowały... co nie znaczy, że już wkrótce na nie nie nastąpię...
Ja również przytachałam popołudniu, korzystając ze sprzymierzonych sił M-ka i samochodu
50 l ziemi i trzy worki kory...
Coby było sprawiedliwie, na siebie wzięłam ciężar torebeczek z nasionami traw ozdobnych...
I tak właśnie myślę, że ziemia została w ogrodzie... a siać chcę w domu
Agata... można podpędzić... ale za parę dni ziemia powinna już rozmarznąć i wtedy można od razu do ziemi...
Ja właśnie chciałam uziemić zakupioną cebulę... ale ziemia zmarznięta na gnat już na głębokości kilku centymetrów... miałam nawet problem, żeby "uskrobać" trochę do doniczki z tą lilią...
Ewo stylowa... bez od wschodu wart zachodu
A czemuż to miałby nie zakwitnąć? Ma takie brzydkie nawyki?
Kokolidku... widziałam, jak pchałaś głowę pod topór... widziałam! Dzięki za miłe słowa! Obyś nie żałowała!
Marto... nie ma takiej trawy, której oporu nie jesteśmy w stanie przełamać... łamiąc przy okazji to i owo... Alebcia może coś powiedzieć na ten temat
Sukcesywnie... będzie znikać... jakoś w to nie wątpię! I wtedy właśnie będziesz miała te piękne rabaty
Celina... ptaszki to taki mały bzik ogrodowy...
Ulka... jak będzie wyglądać wymiana ścieżki? Powiem Ci... będzie wielki... piiiii... a potem już z górki! Nie pocieszyłam? Upssss...
To teraz do rzeczy...
Pogoda nie zawiodła jednak (teraz zaczęło padać) i kilka godzin przedobiednich mogłam poświęcić na ogródkowe prace porządkowe...
Udało mi się na razie opanować część trawiasto - wypoczynkową, czyli mówiąc krótko: nowsze wielokąty i zakątek "leśny"
plus placyk kolisty z przyległościami...
Różanki jeszcze nie ruszałam, ale parę róż rosnących w rabatach, które ogarniałam, kosmetycznie przycięłam... a z pnących obrałam zeszłoroczne listowie...
Hortensje przycięte... i tawuły... i budleja...
Trawiasta rabata też... jeszcze druga została...
Trawnik wygrabiony, kiedy ziemia rozmarznie, czeka go jeszcze lekka wertykulacja...
Odciski na rękach są, ale przyjemność - bezcenna!