Forum Ogrodnicze Oaza

Zam ten ból, palenie zniczy, ewakuacje gruntowych itd. Dlatego sadzonki przygotowuję do wysadzenia ok 20 maja. Zresztą kto wie, przymrozki zdarzały się sporadycznie w Polsce na przełomie maja i czerwca.

Pozdrawiam

Mnie moje sadzonki dziś zadziwiły. Po inwazji kota zostały mi dwa wiadereczka w których były 5cm pozostałości po łodydze pomidora (bez żadnego listka, gruba łodyga). Wyniosłam je do zimnej, ciemnej kotłowni z 3-4 dni temu. Dziś pomyślałam, że przydadzą mi się te wiaderka. Patrzę, a badylki wypuściły listki po bokach I przytargałam je znów do domu wzruszona ich wolą życia. Żałuje, że nie mam aparatu by to pokazać.

Moje przetrzymały przymrozki i rosną po malutku a co niektóre już kwitną.




Te są z marca jutro będą sadzone wybrane szt.

Grażynko, bardzo mi przykro . Szkoda, że mieszkasz tak daleko, a nie wiem jak zapakować sadzonki, aby doszły nie połamane. Mam kilka zapasowych.

Patrycja,a po co upychałaś pomidory w butelki w szklarni? Z butelki to żaden izolator ciepła - może chronić jedynie przed wiatrem, ale w szklarence wiatru przecież nie ma.

Pestka wrote:
To, że blaszki liściowe są przypalone nie znaczy, że zmarzły ogonki liściowe i łodyga. Jeśli nie zmarzły pomidor może jeszcze wypuścić boczne pędy.

To jest możliwe. Pomidor odżyje z kawałka żywej tkanki i może warto powalczyć. Wieki temu posadziłem grunciaki w połowie kwietnia. Wiosna nie była tak ekstremalna jak ta oczywiście, ale przeżyły. Wyglądały podobnie tragicznie.

Pozdrawiam

Dziękuje kochani za wsparcie .Zal mi bardzo tych pomidorków . Co prawda tych odmian już nie mam bo wysadziłam wszystkie ( cz-ka, Perła kaszub i Ałtajskij Oranżewyj),ale jeszcze mam inne odmiany które na szczęście są nadal w domu. Tak więc będę miała co posadzić . Jedno jest pewne że teraz już tak się nie pospieszę z ich wysadzaniem.

Tych przemarzniętych pomidorków nie wyrzucę i dam im szansę. Może rzeczywiście jeszcze coś z nich urośnie.

Jak nie zjesz pomidora, to przynajmniej nabędziesz pewnego doświadczenia

No pewnie! Wyrzucić zawsze zdążysz, a możliwe, że sprawią nam wszystkim niespodziankę. Na razie się nie przejmuj.

Takie przykre doświadczenia nieco zniechęcają, ale ponieważ z natury jestem uparta więc nie poddam się po pierwszym niepowodzeniu.Potraktuję te kilka krzaczków jako eksperyment . Mam nadzieję że te które mi zostały wynagrodzą wszelkie niepowodzenia.

Moje poszły wczoraj do gruntu . Zobaczymy czy będę latał z włókniną .

Na 15,16 zapowiadają 4st w nocy.Włóknina cię nie ominie

To przemarznięte pomidory. Wydaje mi się, że dwa będę musiał wymienić na nowe, gdyż są uszkodzone też wybijające pędy boczne (pierwsze dwa zdjecia). Jakie jest Wasze zdanie?

Kilka dni temu włozyłam do ziemi ukorzenione krzaczki i pomału rosną. Na razie podlewane tylko wodą, ale następnym razem dodam nawozu do fertygacji od Pomodoro.

Andrzejku, nie mam wielkiej praktyki, ale wydaje mi się, że warto wymienić uszkodzone sztuki. One się na pewno odbudują, ale kiedy będą pierwsze zbiory? Koniec sierpnia?

Ja bym wymieniła, chyba, że to jakieś specjalnie cenne sadzonki.

Dwa najbardziej uszkodzone pomidory Robin F1 (dwa pierwsze zdjęcia) wymieniłem dziś na nowe.

Pabblo_pl wrote:
U mnie było o około 8 stopni cieplej w foliaku,w tą noc bez grzania. Foliak zamkłem i cieplo ziemia oddała