Forum Ogrodnicze Oaza

Oczywiście,że wolałabym jeść swoje,ale działka ma tylko 300m2 i jest za daleko,aby wyskoczyć z domu po marchewkę.Dlatego muszę kupować. Utarło się stwierdzenie,że polskie to zdrowe,a okazuje się ,że wcale tak nie jest.Jest takie samo, jak gdzie indziej.
Przecież używanie Roundupu do suszenia ziaren to nie jest polski wynalazek .Aż strach się bać tego co rolnikom jeszcze wpada do głowy,aby osiągnąć większy zysk.
W niektórych europejskich krajach jest zakazane stosowanie tego środka,w innych tak będzie w ciągu kilku najbliższych lat,
a w Polska z tego co niedawno podawali nie przewidują takiego zakazu. Dlatego rolnik niefrasobliwie może powiedzieć,że jego nie obchodzą inni.Może dla siebie uprawia na innym polu?

Najważniejsze,żeby świadomie kupować warzywa ,mięso i inne produkty.
Nie od dziś wiadomo,że to klienci zepsuli trochę rynek,bo chcą ładniejsze owoce i warzywa,sklepy chcą sprzedawać takie towary,które długo zachowują świeżość no i mamy to ,co mamy.

Kaja tak - uważam, że polskie produkty są lepsze. Będąc czy w Niemczech czy w Anglii, kupowałam włoszczyznę zupełnie bez zapachu! Jabłka też jakieś takie jałowe czy truskawki - do polskich to nawet się nie umywają. Wiadomo, że swoje z ogrodu najlepsze

Moja działka w ROD na trochę ponad 300 m kw, na zdecydowanej większości uprawiam warzywa i owoce, trawnika mam niewielkie kawałki pod drzewami, symboliczną ilość roślin ozdobnych. Praktycznie produkuję wystarczającą ilość warzyw na moją 4 osobową rodzinę. Wiadomo, że jak mamy ochotę na coś co u mnie nie rośnie to kupujemy.Tegoroczne ziemniaki powinny wystarczyć do końca grudnia. Marchwi mam sporo w zamrażarce, tylko od niedawna kupuje się trochę świeżej. Porów, selerów i czosnku wystarczy do nowych zbiorów. Zamrażarka 300 l jest pełna fasolki szparagowej, słodkiej papryki, cukini, malin, borówki amerykańskiej, dyni, piwnica wypełniona ogórkami kwaszonymi, przecierem pomidorowym, kiszoną botwiną, na balkonie biała i czerwona kapusta kiszona-niestety z kupionej kapusty, bo moja z nadmiaru deszczu popękała i została zjedzona na bieżąco. Do tej pory nie było mrozów, może raz w nocy 0°, więc jeszcze zbieram czarną rzodkiew, rzepę, białą rzodkiew, rukolę, musztardowca i resztki szpinaku. Wszędzie widzę, że kiełkuje dużo sałaty, może jak jutro nie będzie padać(mała szansa) to przesadzę ją do inspektu. Jeszcze nie opróżniłam plastikowej beczki na wodę. Dzisiaj zebrałam garść ostatnich malin. Sprawdziłam, że czosnek sadzony 8 listopada jeszcze nie wyszedł z ziemi, ale był głęboko posadzony. Szpinak posiany pod koniec września ma niewielkie pierwsze listki właściwe, a jak go przykryję pod koniec lutego włókniną to w połowie kwietnia będzie co zbierać, więc przerwa zimowa jest krótka. Jedynie co trudno mi wyprodukować w wystarczającej ilości to cebula, zjadamy jej 1-2 kg w tygodniu, nawet więcej niż ziemniaków. W tym roku miałam też niewiele pietruszki. Ogólnie moja rodzina je ogromne ilości warzyw dlatego uprawiam ich bardzo dużo. Jeszcze jako ciekawostkę napiszę, że seler naciowy po dokładnym wycięciu pięknie odrasta, choć mam go sporo w zamrażarce to tym świeżym też nie pogardzę. Gdybym miała z pół hektara gruntu to bym była zupełnie samowystarczalna w warzywa i owoce, a i miejce na kury by się chyba znalazło, tylko nie wiem jak bym na to czas znalazła, bo teraz doba jest dla mnie za krótka. Takie małe ranczo to moje marzenie na czas emerytury.

Też bym tak chciała.Jest tylko jeden problem.Wszystko musiałabym przywieźć do domu komunikacją miejską z dwiema przesiadkami+ dojście z działki do przystanku.

Ja mam tylko 1,5 km, więc przeważnie dojeżdżam rowerem. Jak mam coś większego do przewiezienia to proszę o pomoc zmotoryzowanego męża, ale sporadycznie. Mój tato był z zawodu ogrodnikiem i przez wiele lat(1965-1995) uprawiał tę samą działkę co ja teraz.Zawsze mieliśmy ogromne ilości warzyw, nawet te mało znane jak szparagi, pasternak, salsefię, czy skorzonerę. Nie wiem jak on to robił, że spod krzaka ziemniaka wykopywało się 15 kg plon, zawodowo zajmował się oceną ziemniaków sadzeniaków, był inspektorem Inspekcji Nasiennej. Niektórych rzeczy nauczyłam się od niego, ale zbyt wcześnie odszedł. Staram się mu dorównać,lecz nie mam tyle wiedzy co on, dlatego codziennie zaglądam na forum, choć rzadko się wypowiadam-to z ciągłego braku czasu.
Jeszcze dodam, że staram się wszystko na działce robić sama. Któregoś roku potrzebowałam przywieźć na działkę obornik, próbowałam załatwić jakiś transport, gdyż nie chciałam prosić o to rolnika, któru i tak dawał mi ten obornik za darmo. W składze opałowym nie chcieli mi wynająć, podejrzewam że przez ten "aromat", więc od kwietnia do października codziennie po pracy nakładałam sobie w 20 litrową skrzynkę z pokrywą tego "złota" i wiozłam na bagażniku rowerowym 12,5 km na działkę. W ten sposób na tzw. mrówkę przewiozłam prawie tonę obornika. Czyli jak mówi przysłowie:dla chcącego nic trudnego.

Iwona, szacun za mrówczą pracę, a przy okazji masz niezłą kondycję po lecie
U mnie więcej papryk ostrych w 2020. Bo zrobiłam w tym roku kilka sloiczków domowego sambal oelek i poszly w try miga!

Do jutrzejszej wysyłki uszykowałam koperty dla:

- Janinki
- Marzenki
- Pizzy
- Vegetelli
- Mandorli
- Reni03

Aktualnie jestem w trakcie zapełniania nasionkami kopert dla Jagody254 i Stasuni ( cz. II ), więc jeśli wszystko uda mi się zapiąć na ostatni guziczek, to w tym tygodniu będziecie mogli wypatrywać gołębi i reniferów.

Pozdrawiam cieplutko, dbajcie o siebie w te grudniowe wieczory ...

p.s. z wielką przyjemnością poczytałam o Waszych doświadczeniach z ziemią, wysiewami i uprawą - dziękuję za te wspomnienia i ogrodowe historie ..

Kaja wrote:

Jeśli rolnika nie interesuje jak i co uprawia to już nie rolnik. Moim zdaniem rolnik to ktoś kto ma tyle ziemi że da radę sam ją uprawiać, jeśli ma więcej i ma na stałe pracowników to już nie jest rolnikiem tylko przedsiębiorcą i maksymalizuje zysk. Niestety znam takich którzy uprawiają np. kilkadziesiąt hektarów marchwi a dla siebie sieją w ogródku. Pracuję na roli od dziecka i dla mnie ważna jest jakość , ale widocznie jestem starej daty.

Ten proceder z odrębną uprawą dla siebie i do skupu trwa od co najmniej pół wieku. Jeżdżę na wieś od lat 70-tych, więc znam to zjawisko z autopsji.

I dlatego nikt mnie nie przekona,że polska żywność jest wyjątkowo zdrowa.Wszędzie kombinują,aby jak najwięcej zarobić ale chyba nie robi tego aż tak oficjalnie, a przede wszystkim bezkarnie. I co z tego,że przebadali kasze z kilkunastu kaszarni, jak producentów, a przede wszystkim dostawców ziarna nie ukarali.

To teraz już wiemy, dlaczego nasze przydomowe warzywniki czy skrawki ziemi wyrwane łące, trawnikowi, ugorowi uprawiamy z takim nabożeństwem i oddaniem ? Szanujemy naszą glebę, bo wszystko, co rodzi, rodzi dla nas - ale najpierw musimy oddać jej daninę i opiekować się nią najlepiej, jak potrafimy. Starannie wybieramy kamienie, chwasty i pozostałości korzeni, spulchniamy, dostarczamy nawozu i uszlachetniamy, a potem dajemy jej do odchowania ziarno, o które też musimy dbać - nie tylko jeden sezon, ale zawsze, ilekroć powierzamy je Matce Ziemi.
To, ile pracy, siły, zdrowia i czasu poświęcimy tej ziemi i tym nasionom, wróci do każdego z nas końcem jesieni.

Ja wiem, że wielu z Was litościwie raczej przeczyta ten post, bo stoimy twardo na tej samej ziemi i realnie postrzegamy problemy w uprawie roślin, począwszy od zaprawionych nasion, poprzez chemię i opryski, stymulatory wzrostu, hormonizację, tempo uzyskania jak najwyższego plonu, a na jego ilości ( nie jakości ) skończywszy.

Dlatego zobaczcie, poproszę, jak ważne w tym globalnym systemie są takie małe społeczności, jak nasza i zasady, jakimi się kierujemy, aby móc uczciwie i z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku spojrzeć w oczy najbliższym.

Niech każdy z nas dalej naprawia ten świat, uprawiając choćby swój mały, własny kawałeczek ziemi, nie niszcząc jej.

A wiesz Aniu najbardziej mnie wkurza jak mój mąż mówi że inni to to czy tamto. A jak on będzie robił coś dobrze dla Matki Ziemi to to to nic nie da bo Chiny, Stany czy coś innego jeszcze.
To takie dla mnie wykręcanie się od odpowiedzialności. To co że inni robią źle. Ważne, że JA robię dobrze.
Wiadomo, że Ziemia ma z nami kiepsko. Jest na skraju wyczerpania i w końcu pęknie. Za to ja nie zamierzam Jej dokładać kolejnej cegiełki zła.
Też daję dooopy bo wiele człowiek robi na pewno źle, ale się staram. A jak ktoś nie stara się w ogóle to już dno!
Wiecie co mój luby ostatnio powiedział?Aż ręce załamałam.
Na pewno i u nas wycofają Rundup bo Glifosat szkodliwy. To mój mąż na to, że trzeba kupić duuuży zapas bo będzie w cenie.
Myślę, że tego nie zrobi, ale sam tok myślenia przeraża.

y_y wrote: Kondycję mam przez cały rok, bo praktycznie nie robię zimowej przerwy. Poprzedniej zimy odstawiłam rower tylko na 5 dni, gdy strasznie wiało, był sztorm na Bałtyku, wtedy przez te dni jechałam do pracy autobusem. Tegoroczna późną jesień na razie jest w miarę łaskawa, jeszcze nie było mrozów, za to ciągle pada, trochę wieje, ogólnie jest ponuro, ciemno przez cały dzień. Żebym to jeszcze parę kilo zgubiła!!!

Ja mam 40 lat,pasję do grzebania w ziemi od dziecka, mimo, że mieszkam w bloku.
Jak długo dam radę i zdrowie pozwoli będę uprawiała warzywa i owoce, nie wyobrażam sobie życia bez kawałka pola z warzywami. Nie znoszę kupowanych warzyw, bo nigdy nie są tak świeże i pachnące jak z własnego ogródka. Koniec i kropka

Moi drodzy, to nietypowa prośba jak na straganik, ale tym razem podzielmy się nie tylko nasionkami.
Kotek Naszego Świstaka Ani Adasiowej jest poważnie chory i potrzebuje naszego wsparcia, choćby drobnej kwoty, leczenie i dieta będą bardzo kosztowne.
ANIAma wielkie serducho, uratowała jeszcze (oprócz biednego Nikodema) trzy niewidome kotki i pieska staruszka więc wspomóżmy ją choć trochę w jej zmaganiach.
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/6...0-pomoc-dla-nikodema

Mamma nasza Ania ma 4 koty - jedna dziewczynka gdzieś Ci umknęła. Jak najbardziej trzeba, ba -musimy pomóc Nikosiowi i jego Kociej Mamie. Zmobilizujmy się - bardzo Was proszę ☺

Marzenko dziękuję, zapomniałam o Marcelince
Pewnie jak liczyłam, to uciekła pod szafę