Forum Ogrodnicze Oaza

Mam stare krzaki, które są zarośnięte totalnie wieloletnią perzyną i innymi silnymi chwastami. Próbowałam to usuwać, ale to one mnie pokonały . Pomyślałam, że może czymś najpierw przykryć te zielsko, co by je trochę osłabić. Pierwsza myśl, to kartony, ale nie wiem, czy nie zaszkodzę tym zabiegiem krzaczkom. Druga to włóknina, ale te cholery są silne i przez czarną się przebijają. Macie jakieś pomysły.

U mnie nie ma perzu ale jest taka kępkowa trawa, która wytwarza b. mocne rozłogi i co jakiś czas wypuszcza pióropusz. Pomogło selektywne pomalowanie liści randapem. Niestety nic innego nie pomagało a nakarmienie kilku listków w kępce przy pomocy pędzelka załatwiło sprawę.

Nie używam środków, które nie ulegają biodegradacji.

W Polsce, podobnie jak w innych krajach UE, gama produktów firmy Monsanto pod nazwą Roundup sprzedawana była z etykietami informującymi o uleganiu biodegradacji środka. Ta informacja została uznana za nieprawdziwą (Roundup nie ulegał rozkładowi w środowisku), a firma Monsanto przegrała proces sądowy w tej sprawie m.in. we Francji, wskutek czego została nałożona na nią grzywna finansowa. Nakazano usunięcie wprowadzającej w błąd klientów adnotacji również w Polsce.

Kiedy to robiłem, takiej nagonki na glifosat jeszcze nie było, to pierwsze primo. Drugie primo , nie dajmy się zwariować. Wiecej ludzi umiera i będzie umierało od nadmiaru cukru , tłuszczu i soli w wysoko przetworzonym żarciu niż od randapu i jego pochodnych. Zamiast pomalować kilka listków trawy i załatwić dziadostwo, można jeszcze wykopać cały krzak, wypłukać korzenie we wodzie, powybierać kłącza perzu i na powrót wkopać go w przesianą ziemię , a za 2 lata i tak powtórka. Perz będzie nadal ale krzak tego nie przeżyje.

Świata nie zbawię i nie mam takiego zamiaru, ale mogę zadbać (jak tylko się da) o swoje podwórko i to już jest dużo. Jednak dobrze mieć świadomość, że ilość tego środka w środowisku się kumuluje i jest on już nie tylko w jedzeniu, ale i w wodzie, którą pijemy. Jego stężenie w organizmach ludzi jest już bardzo duże. Normy są znacznie przekroczone, nawet u dzieci.

Mimo to wszyscy nadal żyją. Nie nakłaniam do tego aby co dzień rano, na czczo wypijać łychę randapu ale nie dajmy się zwariować. Ze swojej strony temat zakończyłem.

Jeden gość kumulował złoto. Taniało, kupował, drożało sprzedawał. I tak wiele wiele razy.Kiedy uznał,że ma dość,zebrał całe złoto i kazał sobie zrobić plombę do zęba. Tak to z kumulacją bywa.

No cóż...nic dodać, nic ująć
....
Zdecydowanie argumentacja nie do obalenia

Jednak wracając do tematu, to jak kiedyś sobie radzono, przecież kiedyś ludzie nie żyli w świecie pestycydów

Nie żyli w świecie pestycydów,ale też nie robili tragedii, gdy im na trawniku bluszczyk kurdybanek wyrastał. Teraz nastała moda na wszystko wyczesane, pod linijkę i (co mnie się nic, ale to nic nie podoba) zasypane kamyczkami.

Ja mam bajzel, w porzeczkach chwastowisko, agresty zasadziłam w warzywniku, bo nie dawałam sobie rady z trawą, ale za to mam bioróżnorodność i ogród i gleba tętni życiem, nie zawsze tym pożądanym , ale to niepożądane życie jest pokarmem dla innych. Od czasu gdy nie używam żadnych herbicydów (dobre 10 lat albo i więcej) mam zatrzęsienie rosówek, jeży i innych żyjątek. Borówki kamczackie , które nie znoszą gdy je zarasta trawa obsypuję grubo korą, obojętnie jaka ściółka zastosowana, powoduje, że ziemia po czasie robi się pulchna i wszystkie chwasty, gdy ziemia wilgotna można łatwo wyciągnąć, a po tej operacji jeśli komuś względy estetyczne nie pozwalają na takie widoki, można ściółkę zebrać i usunąć. Bluszczyk kurdybanek to u mnie świetna roślina zadarniająca borówki wysokie, chroni glebę w borówkach od prażącego słońca tym samym ograniczając parowanie, a sam b. płytko się korzeni, więc nie stanowi konkurencji dla borówek, a gdyby, to nakarmię i borówki i jego .

U mnie jest dzicz totalna w tzw. zabitej dechami wsi . Tu nikt nigdy nic nie robił. Jak ktoś kiedyś wsadził tak rośnie. Większość drzew jest jeszcze poniemiecka. A krzewy owocowe które teraz ratuję (bo ogromna część już padła), mają co najmniej ze 20lat. Jak się wprowadziliśmy 8lat temu, to wszędzie był jeden wielki gąszcz. Dopiero jak zaczęliśmy karczować, to się okazało,że odkryliśmy wiele drzew i krzewów owocowych Teraz tylko ratuję, co się jeszcze da. A nawożąc karmię głównie chwaściory, które są tak silne, że zagłuszają krzewy

Można tak. Grażyna najlepiej nadaje się pod krzak.


A można tak:


Albo widłami.

Dywan jakby fotka na "w kontaktie.ru"

Tektura nie zaszkodzi drzewom, jedynie nawożenie raczej płynne.

Jeśli słońce tam dochodzi to gruba czarna folia budowlana. 0,3mm. Przed rozłożeniem solidnie podlać, po miesiącu sprawdzić. Maj-lipiec działa super.

Chemicznie i podobno bio suszy kwas nonanowy (są różne śor dostępne), ale trzeba mieć świadomość że suszy czego dotknie czyli niezbędne będzie wielokrotne opryskiwanie aż chwastom braknie substancji odżywczych w korzeniach. A później też nie będzie łatwo bo pewnie kilkadziesiąt lat będą wschodzić nasiona z gleby

Korzenie - kosić co kilka dni, podobno tego perz nie lubi. Nie sprawdzałem.

Myślę, że dopóki chwaścior nie wyrośnie centralnie w środku krzewu, to nie ma tragedii - można to wypielić ręcznie. Ja co roku raz w sezonie odchwaszczam niecki wokół moich 6-ciu porzeczek - ilość krzewów jest do wytrzymania. Perz to akurat pikuś, bardziej wk...a mnie kurdybanek i gwiazdnica na rabatach kwiatowych
Natomiast mam problem z krzewem agrestu - centralnie w środku wyrósł mu glistnik - nijak nie idzie tego usunąć, ponieważ to jest agrest krzaczasty, a nie pienny - chyba musiałabym go wyjąć z korzeniami, żeby usunąć to dziadostwo...
Poza tym zauważyłam, że przy wyciąganiu chwastów, które tworzą rozłogi (perz, pokrzywa, nawłoć) wskazana jest łagodność i cierpliwość. Warto to robić delikatnie, w ziemi nie za mokrej i nie za suchej, ostrożnie wyciągając kłącza. Mnie pielenie uspokaja, więc to taka moja mantra... Jak jestem wkurzona na życie albo na męża, to idę sobie popielić ogród
Co do drzewek - każde nowe dostaje odchwaszczone koło wokół pnia, więc później też jest łatwiej.
PS. Wydaje mi się, że jak drzewa owocowe są stare, to pielenie wokół pni nie jest im potrzebne - mają wystarczająco głęboki system korzeniowy. Co innego krzewy owocowe - ale może ostra wczesną wiosną oraz wczesne pielenie ręczne mogłyby pomóc w opanowaniu żywiołu? Tylko na jednej sesji pewnie się nie skończy...

A nie można zwyczajnie i po prostu składować wokół tych krzaków i drzew skoszonej trawy?

Mamma wrote: Ziemię wokoł krzaków należy przykryć grubą czarną folią budowlaną kupioną w sklepie z materiałami budowlanymi.
Nie radzę czarnej foli kupować w sklepie ogrodniczym.
Przed położeniem folii należy ziemię wyrównać, usunąć kamienie, kamyczki, gałęzie, gałązki, udeptać.
Jeżeli tego nie zrobi się pedantycznie to chodząc po folii można ją rozerwać i światłem wywabić rośliny ponad folię.
Brzegi folii należy wkopać na 30 cm wgłąb ziemi.
Rozcięcie foli idące od krzaka na zewnątrz należy od spodu zabezpieczyć kawałkiem folii sięgającym metr w obie strony od rozcięcia.
To co wyrasta tuż koło krzaka co tydzień albo i częściej wycinać tuż przy ziemi.
Ja na czarnej folii budowlanej od kilkudziesięciu lat uprawiam truskawki.
Pierwszy rok na świeżo odplewionej z perzu, bylin i traw łące.
Czasami coś wyjdzie tuż przy pędzie truskawki.
Folia budowlana we Wrocławiu wytrzymuje kilkanaście lat.
Mogę zmierzyć jaką grubość ma moja folia.

kuhara wrote:
Cienka warstwa zostanie przerośnięta, gruba może gnić i bardzo podnieść temp co nie wpłynie dobrze na pnie czy gałęzie krzewu.

Wiele lat temu dziadek sąsiada z działki mówił, że za niszczenie perzu należy zabierać się pod koniec lata. Był z zawodu ogrodnikiem, a kiedy miał swoje uprawy nikt nie znał Roundupu i jemu podobnych środków, a tylko motykę. Twierdził, że we wrześniu perz już nie myśli o rozrastaniu się, a o dobrym przezimowaniu i jest najsłabszy.