Forum Ogrodnicze Oaza

Becia to odwracanie w stronę światła pozwoli uzyskać Ci ładne, PROSTE sadzonczki a nie jakieś krzywulce

Sadzonki z rośliny matecznej,pobrane w listopadzie przyjęły się i dobrze sobie radzą. Natomiast rośliny mateczne mają się znacznie gorzej.Nie wiem,czy coś z nich będzie. Wypuszczone pędy są bardzo wyciągnięte i anemiczne.Dostaly dzisiaj miejsce z większym dostępem do światła i trochę je zasiliłam.

Marysiu, wcale nie wyglądają najgorzej. Zimuję moje mateczne pelargonie n-ty rok i z takiego stanu zawsze "zabierały się", jak tylko dostawały dostateczną dawkę światła.
Teraz stan podobny, zwłaszcza tych przyniesionych z piwnicy. Z przycięciem czekam jeszcze trochę, bo jak energii świetlnej za mało, to z powrotem wyrosną takie blade pnącza.

Malutkie pelargonie wysiane tydzień temu rozkładają liścienie. Na 12 nasion wzeszło 11, stoją na stole pod lampą. Pierwszy raz robię rozsadę we włóknie kokosowym, za chwilę zacznę je zasilać nawozem na bazie żółtego Kristalonu.

Jak takie maleństwa potrafią cieszyć mogą zrozumieć tylko my czyli zielono zakręceni. Ja w niedzielę ciachłam 4 badyle pelargonii calliope czerwonej bo zasłaniały światło innym. Żal mi było wyrzucić więc włożyłam hurtem do litrowego pojemnika z perlitem, jak się ukorzenią to dam komuś bo mnie wystarczy roślina mateczna.

Moje siane 25 stycznia dość mocno się powyciągały, ale w tym czasie miały zaledwie przez trzy dni trochę słońca. Nie pomaga nawet południowy parapet bo za oknem ponuro. Może jutro je popikuję i muszą sobie radzić. Jakoś mało nasion mi wzeszło, w tamtym roku było o wiele więcej.

Powoli rosną. Wschody nierówne, parę dopiero pokazało łebki.

Moje sierotki siane 1 lutego. W tym roku był problem ze zdobyciem nasion.

Pelargonie po mału rosną.

Marlenko pikowałaś już swoje? Moje zaczynają puszczać pierwszy właściwy listek:

Pikowałam, jakiś tydzień temu.

To może i ja jutro wezmę się za to. Użyję głębszych, narazie zbiorczych donic Czym swoje zasilasz?

Marzenko, jeszcze nie zasilałam, ale od jutra zacznę. Przeważnie używam jakiegoś gotowego nawozu do pelargonii.

Jak tak piszecie o zasilaniu, to i ja postanowiłam dać jeść moim pelargoniom. Na pierwsze danie dostały naturalny nawóz na bazie pingwiniego guano. Ktoś mi go chwalił w ub.roku, to kupiłam, właściwie dla dopieszczania mojej kolekcji hippeastrów. A pelargoniom tak przy okazji skapnęło.
Korci mnie, żeby kilka doniczek z pelasiami wynieść do szklarni. Jak myślicie, to nie za wcześnie?

Ja jeszcze nic nie wynoszę, co noc mamy mróz.

Też nic na razie nie wynoszę. Fakt, drobną przeszkodą jest brak szklarni.
Chyba jednak pelargonie poczuły, że idzie w dobrą stronę, przycięte końcówki wsadzone w wodę wypuszczają białe niteczki korzonków.
Tylko zrobiłam błąd, wyjęłam doniczki z osłonek i nie zaznaczyłam, co jest czym.
Czerwonych ramblerów mam aż za dość, ale powinnam rozmnożyć "Australian Pink", które prawie mi zmarniały jesienią.
Jakby co, będę pytać, czy ktoś ode mnie nie dostał kawałka...ale to muszą zakwitnąć, żebym się przekonała, na czym stoję.

Od tygodnia dwie skrzynki stoją przy północnym oknie balkonowym.Niestety,przesadzając je jesienią nie opisałam ich.
Późną jesienią były przycięte,nie wiem,czy nie przyciąć nowych pędów, bo są trochę wyciągnięte. Zawsze z pelargoniami mam problem i każdego roku wymyślam coś nowego w ich uprawie,co nie do końca im służy.

Aniu ja dostałam od Ciebie czerwoną i różową czy to jest Australian Pink ?