Forum Ogrodnicze Oaza

U mnie na razie zakwitł tylko taki

Wysiałam w tym roku 7 opakowań astrów.Narobiłam się przy tym o nie miara.Wykiełkowały tylko 3 odmiany.

Ja co prawda wysiałam tylko 4 odmiany i wzeszła tylko 1 (no chyba, że 2 szt. żółtej peoniowej też zaliczę - to 2 odmiany). Jutro wysieję resztę nasion z opakowań, bo wysiałam tylko połowę z każdego. Chyba z astrami mie jest mi po drodze, bo od trzech lat sieję i mam tylko kilka sadzonek - max. 10 szt.

Witam, Szanowne Panie. Potrzebuję Waszej porady: czy powinnam te astry rozdzielić czy można zostawić jak jest? Siałam do gruntu bodajże pod koniec marca, raz już cześć przesadziłam na inne miejsce, gdzie prawie nic się nie przyjęło. Teraz wyglada na to, ze znowu jest trochę za ciasno czy może tak być?

Czy to na pewno są astry.?

Chyba tak - roślina jednoroczna teddy bear, taki napis mam na opakowaniu.

Faktycznie, teraz po porównaniu ze zdjęciem powyżej widać, ze liście wyglądają inaczej

No tak, mnie to wygląda na zatrwian wrębny.
Edit.. Sprawdziłam astry odmiany Toddy Bear nie istnieją. zrób zdjęcie pojedynczej rośliny i daj do identyfikacji.

Dzięki. Zresztą gatunek dla mnie teraz to rzecz drugorzędna. Może być i zatrwian skoro rośnie i mam szansę na kwiatki. Podstawowe pytanie, czy muszę usunąć cześć roślin, czy lepiej nie ruszać. Są od siebie w odstępach 6-7 cm, liście nachodzą na siebie. Niby jest im trochę za ciasno, ale z drugiej strony, bardzo tu wieje i może w takiej kupce są bardziej odporne na wiatry.
Jakiś czas temu już je rozsadzałam, cześć przesadziłam po drugiej stronie domu. Niestety na nowym miejscu chyba czegoś im brakuje,są o wiele niższe

To nie jest zatrwian. A odpowiedz masz tutaj forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/4...na-czy-to-jest-aster

Dziękuje bardzo -) Widzę na zdjęciach, że dziewczynom rosną dość blisko siebie, więc zostawię chyba jak jest, trudno. Był kupiony jako aster chiński mieszanka kolorów i raptem nasiona okazały się zupełnie czymś innym. Teraz już chyba za późno na sianie nowego opakowania?

O jak dawno tu nikogo nie było. Odkąd sięgam pamięcią astry zawsze gościły u nas w domu i zawsze pięknie się udawały.Ostatnie lata jednak jest coraz gorzej a wszystko przez choroby które trapią rośliny już od małych sadzonek posadzonych na miejsce stałe.Więdną,brązowieją im liście,jak są większe na liściach pojawiają się też jakby popielate plamy i w końcu padają.Po wyrwaniu,korzenie bez nowych przyrostów,brązowe.Zmiana miejsca i nie sadzenie przez kilka lat na tej samej ziemi niewiele pomaga.Grzyb siedzi w glebie.Na pewno fuzarioza,ale jest jeszcze coś co je trapi.
I tu moje pytanie,czy ktoś kto spotykał się z podobnymi problemami ma jakieś antidotum które stosuje.W tym roku praktycznie zwątpiłem w sens pielęgnacji bo może z 10% wysadzonych przetrwało i doczekałem kwitnienia.Z obserwacji wynika że najbardziej odporne są odmiany karłowe.Będę wdzięczny za wszelkie info.

Zdjęcia z tego roku,ubogo patrząc z perspektywy lat poprzednich.

Piękne Bardzo lubię astry, ale bez wzajemności, nie udają się u mnie, może szkodzi im ciężka glina?

Alu, bardzo prawdopodobne - mnie też ignorują, już się poddałam, wiele lat temu, bo mimo starań całe lato miałam marne lebiody z malutkim kwiatkiem.

To prawda piękne są i w tym roku,szkoda że było ich tak mało.Ja je uwielbiam w każdej postaci czy to karłowe czy igiełkowe a najbardziej wysokie odmiany.Cieszę się że odwiedziłyście ten wątek,zawsze to raźniej. Raczej na pewno współpraca wam się nie układa z powodu ciężkiej ziemi,astry lubią lekką przepuszczalną no i nie tolerują podczas kwitnienia dłuższych opadów,szybko tracą piękny wygląd i brązowieją im płatki.I bardzo dobrze reagują na podlewanie w czasie upałów.W przyszłym roku będę pisał w tym wątku bo tak łatwo się nie poddam i będę sadził astry dalej. A w ramach wspominek póki zima co jakiś czas wstawię zdjęcia z poprzednich lat, kiedy było się naprawdę czym pochwalić.

Ja tez nie sadziłam astrów chyba trzy lata, własnie dlatego że marnie rosły. Dawno temu siało się je wiosną w rządku, potem pikowało i rosły pięknie. W ostatnich latach mizernie, a bardzo je lubie. Na przyszły rok kupiłam już kilka torebek i mam nadzieję mieć ładne kwiatki.

No to będzie nas już "dwóch" Może ja się z nimi za bardzo pieszczę?A później wdzięczności zero. Sieję do skrzynek w domu,kiełkują na kaloryferach,później w mnożarce im palę w piecu,patrząc na temperatury wybieram cieplejszy i dłuższy okres żeby posadzić w gruncie,zasilam dolistnie od drugiego tygodnia po posadzeniu o pilnowaniu podlewania nie wspomnę ech.A kiedyś tak jak piszesz siało się bezpośrednio do gleby i rosły piknie.Ale z drugiej strony kiedyś nie było tyle chorób grzybowych i z powietrza i odglebowych i to nie tylko mam na myśli astry.