Hejka!

Zaczniemy od chorób bródek.
To co trafia nasze irysy bródkowe najczęściej to
mokra zgnilizna. Gnije wszystko, od pędów kwiatowych i liści ( u nasady ) po najcenniejszą część rośliny czyli kłącze. Zaatakowane kłącze staje się miękkie, ma papkowatą konsystencję i na dodatek jeszcze mało przyjemnie zalatuje.

Ten koszmarek wywołują bakterie, które atakują rośliny po przejściach lub źle posadzone i uprawiane. Profilaktyka polega przede wszystkim na zapewnieniu optymalnych warunków uprawy. PH gleby nie może być zbyt zasadowe ( powyżej 7 mamy zapewnione solidne kłopoty z irysami ), rośliny nie mogą być sadzone zbyt głęboko ( kłącza irysów to nie cebule lilijek ) ale nie powinny się też wypiętrzać ( najczęściej kłącza wyłażą na powierzchnię w wyniku zbyt długiego czasu pomiędzy rozsadzaniem roślin ). Nie należy też sadzić irysów zbyt blisko siebie, te 30 cm między kłączami może uratować życie naszym pupilom. Jeżeli chcemy żeby roślina spokojnie się rozrastała na cięższej glebie to lepiej tę odległość jeszcze powiększyć ( a najlepiej to w takim wypadku rozluźnić glebę piaskiem, odrobiną niskiego torfu i uczynić ją bardziej przytulną i ciepłą dla kłączy ). Zgnilizna lubi atakować kłącza przemrożone, uszkodzone mechanicznie dlatego duży mróz bez śniegu napawa strachem hodujących irysy ( można w takim wypadku okrywać kłącza stroiszem czyli gałązkami drzew iglastych albo matami słomianymi ) a pielenie wokół kłączy urasta do rangi czynności świętej. Pojawianiu się chorobotwórczych bakterii sprzyja też traktowanie podirysowej gleby gnojówką i nawozami azotowymi ( o Wy, stosujący kurzak, nie idźcie tą drogą z waszymi irysami bródkowymi bo daleko nie zajdziecie!

- kurzakiem to w dalie albo inne słoneczniki ). Jak na to nałoży się jeszcze deszczowa pogoda to po prostu jest totalny pogrom! Pamiętać też trzeba że o ile nie hybrydyzujemy nowych odmian to dobrze jest wyciąć pęd kwiatostanowy po przekwitnieniu u samej jego nasady.
A co robić jak już zaraza trafi nasze rośliny? Przede wszystkim don't panic! Starannie oblookujemy kłącze i stwierdzamy w jakim stopniu zostało porażone przez wraży mikroorganizm. Jeżeli kłącze jest totalnie podgniłe to niestety, śpiewamy mu "Pamelo żegnaj" i pozbywamy się truchła paląc, wyrzucając do kubła na odpadki biologiczne ( zdecydowanie mniej zalecane ) lub podając nielubianej osobie w postaci pasty kanapkowej

( zalecana konsultacja z prawnikiem ). Jeżeli kłącze jest porażone tylko w części powołujemy jednoosobowy zespół reanimacyjny. Procedura jest następująca. Najpierw się wzmacniamy w sposób w jaki lubimy się wzmacniać ( czekolada, promile, papierosek ) i przystępujemy do działań właściwych. Odkażonym nożem ( materiał odkażający ma jeszcze istnieć po wzmacnianiu, a nie zaniknąć po rozrobieniu z wodą

) wycinamy chorą część rośliny. Operujemy tak że tniemy profilaktyczne po zdrowej części tkanki ( i tak pod mikroskopem zobaczylibyśmy jak roi się w niej od bakteri czy już nawet grzybni ). Ranę kłącza opatrujemy sproszkowanym węglem drzewnym, lub środkiem grzybobójczym, a nawet możemy wystąpić z roztworem 2% formaliny. Następnie kłącze przesuszamy ( bez przesady bo fiknie ), i wsadzamy w ciepłą i nagrzaną glebę. Tak postępujemy z małymi ogryzkami, lub szczególnie cennymi odmianami. Mniejszy pakiet medyczny dostają odmiany zażyte, rozrośnięte, którym się choróbka trafiła. Wykopujemy kłączycho, odkażamy siebie i nóż, wycinamy co trzeba ( po zdrowych tkankach, po zdrowych ), dezynfekujemy węglem drzewnym, środkiem grzybobójczym a nawet popiołem ze spalonego drewna ( obsypujemy profilaktycznie całe kłącze ), przesuszamy i na nowe miejsce do gleby.
Radzi się niekiedy profilaktycznie zastosować opryski z miedzianu we wczesnych fazach wegetacji roślin, myślę jednak że ma to większe znaczenie w zwalczaniu następnej z omawianych chorób irysów bródkowych czyli plamistości liści.
Plamistość liści to przy mokrej zgniliźnie pryszcz. Choroba atakuje bowiem jedynie liście a zostawia w spokoju kłącza. Z tym że roślina zaatakowana przez grzybka ( to on odpowiada za brązowo - żólte plameczki na liściach i ich szybsze zasychanie ) jest bardziej podatna na atak zgnilizny.Profilaktycznie opryskujemy w połowie kwietnia roztworem środków grzybobójczych. Jeżeli lato deszczowe i chłodne ze wzmożoną uwagą obserwujemy liście i jak tylko zauważymy chorego to usuwamy i palimy ( żadnych kompostów! ) lub pozbywamy się w sposób omówiony przy mokrej zgniliźnie.
Oby wasze irysy zdrowe były i złe się ich nie imało! Howgh!
Pozdrówka
K.