Jaguś wprost z ust mi wyjęłaś o tym odwadnianiu, bo właśnie o tym chciałam pisać w następnej kolejności. Chciałam tylko dodać jeszcze o działkach na stokach. Nie jest tak, że oni to mają spokój. Woda spływająca z terenów wyżej położonych zalewa od góry. Miałam raz taką sytuację, że byliśmy w domku w górach i po wielkich wcześniejszych deszczach przyszła jeszcze ulewna burza. A my mieszczuchy siedzieliśmy sobie zadowoleni w pokoju popijając herbatkę
nie zdając sobie sprawy, że już pół piwnicy mamy zalane a woda zaraz wedrze się do domu. Ale co się dziwić, w mieście człowiek ogląda burzę przez okno i nic go więcej nie interesuje. A wtedy, tak siedząc przy oknie zobaczyłam, że idzie do nas sąsiad. I po jego minie (!!!) zorientowałam się że coś się dzieje. Jak wyszliśmy na zewnątrz to wodospad wody walił w ścianę domu, a obok w miejscu gdzie była sobie zwyczajna ścieżka to płynęła już rzeka z taką prędkością, że nie dało się jej przejść. I ten sąsiad, starszy człowiek, który tam mieszkał całe życie, pokazał nam i pomógł kopać rowy i zmienić bieg tej wody. było to nawet łatwiejsze niż się spodziewałam. I jeszcze jedno, nie wiedziałam wcześniej, dlaczego stodoła zbudowana jest tam tak, że pod nią jest trochę przestrzeni, no to się dowiedziałam. Mieliśmy wtedy jeszcze jedną niespodziankę. Ponieważ piwnica była zalana po sufit, więc zaplanowaliśmy na następny dzień wylewanie wody z piwnicy. No i wstaliśmy o poranku przygotowani z wiadrami w szeregu a tu niespodzianka. Nie tylko że nie było już kropli wody w piwnicy to w dodatku było tam już prawie sucho bo drzwi były otwarte przez noc a słońce już od świtu osuszało wnętrze. Jak oni to zrobili, (mam na myśli tych co budowali ten dom) że było tak doskonałe odwodnienie to tylko oni wiedzą. Po prostu wykorzystali sytuację życia na stoku na swoją korzyść. Myślę, że wiele moglibyśmy się jeszcze od tych starych budowniczych dowiedzieć.
D3flo ależ ja się naprawdę ani nie obrażam ani nie złoszczę, po prostu myślałam że nikogo to nie interesuje, więc po co zaśmiecać forum, ale widzę, że jest zainteresowanie. Jakbyś realizował jakieś ciekawe pomysły ratownicze lub antypowodziowo-gradowe to podziel się z resztą bractwa. Zresztą już wiem, że masz pomysły.
Gosia Może rzeczywiście niejasno się wyraziłam. Nie chodziło mi o to żeby ktoś z takich łatwo zalewanych terenów się wyprowadzał, nawet mi to do głowy nie przyszło. Chodzi tylko o to że mieszkając w takich warunkach dobrze jest o tym pamiętać i się zawczasu zabezpieczać na takie sytuacje. A ludzie często o tym zapominają, dopiero jak zaleje to sobie przypominają. Ktoś kto jest mniej na to narażony po prostu nie musi w ogóle o tym myśleć. I jeszcze jedno, wiem że Ciebie w tym roku mocno podtopiło i że zrobiłaś naprawdę wszystko co tylko można żeby zmniejszyć skutki powodzi. Trzymałam kciuki żebyś jak najszybciej z tego wyszła, a straty jak najmniejsze. Ale nie wszyscy byli aż tak podtopieni, (choć niektórzy jeszcze bardziej). I może nie wiedzą, nie mają pomysłów, czują się bezradni w obliczy żywiołów, a taka dyskusja może im pomóc. A Ciebie widzę raczej jako doradcę w temacie, bo nie każdy jest tak przedsiębiorczy i nie każdy ma tak pomysłowego M. Zresztą sama widziałaś, że Twoi sąsiedzi nie radzili sobie tak dobrze ja Wy.
No i zalania ogrodów mają różne natężenia, w niektórych przypadkach wystarczy podwyższona grządka w niektórych nie. Jak woda zalewa dom to warzywnik w ogóle już schodzi na dalszy plan. Piszesz że mądrość ludzka na nic się zdaje w takiej sytuacji. Odpowiem na to pytaniem: a co by było gdyby Twoja rodzina nic ale to kompletnie nic nie zrobiła podczas tych zalewań? Byłoby inaczej, prawda? Z tego co wiem to nawet wasi sąsiedzi skorzystali z Waszych pomysłów. Wasza mądrość bardzo Wam pomogła, a że nie było to wystarczające to już inna sprawa. Natury nie przechytrzymy ale możemy wykorzystywać jej siły na swoją korzyść jak to pięknie opisała
Jaguś we wcześniejszym wątku (odwodnienia). I do tego mądrość i doświadczenie bardzo się przydaje.
Odnośnie ściółkowania to mamy trochę różne poglądy na ten temat, no ale co by to było za życie gdyby wszyscy jednakowo myśleli, dramat jakiś.
Daro65 jeśli pradziadkowi zalało chałupę to co to za teren zalewowy, chyba tylko z nazwy. Są miejsca gdzie zalewa ludzi co kilka lat i to tak po dach, a to już inna para kaloszy. I przeciż nie mówię żeby nie mieszkać w takich miejscach ale liczyć się z tym że każda powódź w rejonie będzie tego miejsca dotyczyła. W ostatnich latach wydano sporo zezwoleń na budowy w takich miejscach i ludziom pozalewało nowe domy i zalewa im przy każdej powodzi. W takim miejscu to lepiej sobie kupić ponton niż samochód.
Nie sugeruję żeby robić schron z warzywnika ale można zrobić wiele całkiem drobnych posunięć żeby albo ochronić się całkowicie przed zalewaniem albo przynajmniej zmniejszyć jego skutki.
Poll , przepuszczalna gleba to nie jest wystarczające zabezpiecznie przed zalaniem. Jasne że wylewająca rzeka może zalać o wiele bardziej. Ale przynajmniej na przepuszczalnych piachach nie zalewa i nie gromadzi się woda deszczowa. Gdybyś miała taką zbitą ziemię jak wiele innych osób to byś dopiero zobaczyła co się wtedy dzieje.
Czasem stosuję skrót myślowy żeby jeszcze bardziej się nie rozpisywać, no i przez to mogę być źle zrozumiana, tak bywa.