TEMAT: Wspomień czar

Wspomień czar 22 Sty 2015 11:08 #332050

  • ewa1953
  • ewa1953's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 783
  • Otrzymane dziękuję: 497
Ewo nie tylko Ty masz taki dylemat.Życie bez psa -to nie życie ,ale co będzie jak ......Koszmar .Jesteśmy odpowiedzialne za psijaciela i stąd te rozterki.Jednak czasami to własnie obecność czterech łapek powoduje pozbieranie sie i mimo "niechęci" wracam do żywych "sprawnych".
A za nazwanie Gagi paskudą masz ode mnie i mojego futrzaka :club2: / :rotfl1: /
Ostatnio zmieniany: 22 Sty 2015 11:10 przez ewa1953.


Zielone okna z estimeble.pl

Wspomień czar 22 Sty 2015 18:02 #332190

  • MagdaH
  • MagdaH's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Uzależnienie roślinne silniejsze jest niż inne
  • Posty: 1791
  • Otrzymane dziękuję: 3088
Ewogrod wrote:
Aleksandra
jak zauważyłaś w wątku "W kamiennym kręgu" teraz mam buldoga angielskiego. Gaga ma już 5 lat
i ciągle nachodzi myśl, że nie powinnam była brać już towarzysza samotnych dni.
Samotność mi nie dokucza, jak i Tobie, ale..... bez chrapania, poszczekiwania, powarkiwania
jest za cicho ..... ale ...... doszło niestety zamartwianie się, co będzie z nią gdy ........
szpital lub hospicjum lub .... wiadomo co
walczę z komplecikiem chorób, trzecia, czwarta rano koniec spania - za to koszmary od których
nie da się odpędzić i jeszcze to pytanie co mam zrobić z Gagą
nie ma nikogo kto by mógł choćby na parę dni ją wziąć.
Ewa, a jak bardzo "dolny" jest Twój Dolny Śląsk? bo ja z tego drugiego, dokładnie z Tychów :bye: Mimo posiadanych trzech pluszaków własnych zdarza mi się zajmować p(ro)siakami rodziny, sąsiadów lub znajomych właśnie w przypadku wyjazdów, szpitala(tfu, tfu...) i innych przypadków, dodatkowa smycz to dla nas żaden problem. A jakie jest podejście Gagi do innych psów/kotów? Gagulec wygląda z postury jak mój Fido, czyli wieloryb wyrzucony na brzeg, albo co najmniej mors wygrzewający się na plaży, tylko z koloru Biszkoptowa jest.
W sumie każdy z nas chyba zastanawia się, co w razie gdyby.... Przed świętami sąsiadka adoptowała starszego kota z ogłoszenia, gdzieś znad morza, dzięki BlablaCar za całkiem sympatyczną sumę starszy kociszon, w przyzwoitych warunkach dojechał do nowego domku. Na szczęście dzisiaj z komunikacją jest o wiele lepiej niż 20 lat temu, jest internet, więcej samochodów i sporo życzliwych ludzi. Mam nadzieję, że nie dasz się choróbskom i pokażesz im, że "takie numery nie ze mną, Brunner", ale gdybyś w razie jakiejś "podbramkowej" sytuacji musiała poszukać jakiegoś "tymczasu" dla Gagi, to jeśli nie znajdziesz czegoś sensownego w swojej okolicy - napisz, na pewno coś wymyślimy :hug: Przecież nie ma sytuacji bez wyjścia, po prostu trzeba wszystkie możliwości przeanalizować :kiss3:
Za tę wiadomość podziękował(a): Amlos, ewa1953, hanya

Wspomień czar 22 Sty 2015 18:43 #332208

  • aleksandraW
  • aleksandraW's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 611
  • Otrzymane dziękuję: 243
Dobry wieczór, Ewo.

Ewogrod wrote:
Aleksandra
jak zauważyłaś w wątku "W kamiennym kręgu" teraz mam buldoga angielskiego. Gaga ma już 5 lat
i ciągle nachodzi myśl, że nie powinnam była brać już towarzysza samotnych dni.
Samotność mi nie dokucza, jak i Tobie, ale..... bez chrapania, poszczekiwania, powarkiwania
jest za cicho ..... ale ...... doszło niestety zamartwianie się, co będzie z nią gdy ........
szpital lub hospicjum lub .... wiadomo co
walczę z komplecikiem chorób, trzecia, czwarta rano koniec spania - za to koszmary od których
nie da się odpędzić i jeszcze to pytanie co mam zrobić z Gagą
nie ma nikogo kto by mógł choćby na parę dni ją wziąć.

Gagi trudno nie zauważyć! Urocza psina!
Właściwie MagdaH napisała już sporo z tego, co i ja chciałam napisać...
Zdaję sobie sprawy z odległości, jaka dzieli nasze miejsca zamieszkania, ale gdybyś brała kiedyś pod uwagę taką opcję, to i ja chętnie zaopiekuję się Gagą. Nie mam żadnego psa, ponieważ po Łatku nie chcę się przywiązywać do żadnego zwierzaka. Minęło już prawie 40. lat, a ja go wciąż wspominam...
Również gdybyś chciała leczyć Gagę (lub siebie) w Krakowie służę swoją pomocą. Nie zamartwiaj się, proszę. Ani Gadze, ani Tobie nie jest to do szczęścia potrzebne.

Serdecznie Cię pozdrawiam. Wiem, co to znaczy bezsenna noc. Choć w moim przypadku na szczęście jeszcze bez koszmarów.
Aleksandra

Wspomień czar 23 Sty 2015 10:26 #332428

  • Ewogrod
  • Ewogrod's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1427
  • Otrzymane dziękuję: 4303
Ewa, Magda, Aleksandra
dziewczyny, jesteście wspaniałe !!!! :thanks: :thanks: :thanks:

problem jest poważny bo : "wieloryb" nie może mieszkać na piętrach
nawet tych 7 schodków z tarasu nie lubi
wieś jest dalej - km - zamknięte grono, a ja mimo wielu lat jestem traktowana jak obca, bo
z miasta - zresztą nie mam charakteru towarzyskiego
a najgorsze jest to że cios przychodzi nagle,o czym kiedyś nie wiedziałam .....
jak grom z jasnego nieba, nie ma jak przewidzieć, przygotować się, czasem nawet nie
da się nawet zadzwonić....... a było już tak:
udar - dzięki Bogu lekki - mogłam ,choć z trudnością zadzwonić , między ple , dlee hmmm,ble itp . Gaga została w kojcu,
znajomy przyjeżdżał co dzień dać jeść / 10 dni /, a długo przedtem :
zawał ..... byłam czynna, rano pojechałam na pogotowie, zrobili EKG, nic nie wykazało,
a to już był zawał - potem jeszcze pojechałam do lekarza /15 km stąd znajomy ??!!/...... kazał zadzwonić by przyjechał
ktoś zabrać mój samochód a mnie zawiózł do szpitala !!!!!
i do domu udało mi się jednak wrócić po TRZECH miesiącach
a w domu zostawiłam 3 psy - ale to były czasy gdy jeszcze pracowała pieczarkarnia,a jedna
z pracownic mieszkała na miejscu /ona już nie żyje/ - więc miał kto się zająć sforą,
i jakże "dokładnie" pieczarkarnią . I to był początek końca biznesu .....

W każdym razie trudno mi o optymizm... ale Wasza reakcja BUDUJĄCA i ładująca bateria !!!!!

Wspomień czar 23 Sty 2015 12:34 #332472

  • MagdaH
  • MagdaH's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Uzależnienie roślinne silniejsze jest niż inne
  • Posty: 1791
  • Otrzymane dziękuję: 3088
Oj widzę, że faktycznie niewesoło masz :(
Nasze mieszkanie jest na parterze, Adamowi łatwiej funkcjonować, stąd przeprowadzka. Mama mieszka na piętrze, miało być na odwrót, ale życie...
Jesienią 2006 mój Adam też miał udar o czym nie wiedziałam, bo zdrętwiałą ręka, hmmm co dzień tak się budzę, bo canis wielorybus giganteus Fido ma zwyczaj spania z tyłkiem na moim łokciu. Po kilku minutach mu nie przeszło, więc zadzwoniłam do znajomego lekarza, a on do swojego znajomego lekarza i tym sposobem mogłam Adama przywieźć do szpitala i nie czekając w kolejce na izbie przyjęć. Został zbadany przez neurologa, w trakcie badania lekarz zwrócił moją uwagę na opadający kącik oka i ust, tylko błyskawiczna reakcja zapobiegła paraliżowi. Podobnie grudzień 2013...Gdyby nie psy, ich dziwne zachowanie i ciągnięcie mnie do domu, prawdopodobnie dotarłabym do domu zbyt późno...Ale sie udało, później przez 6 tygodni Adam na granicy życia i śmierci...Lekarze bali sie operować nogę, bo serce mogłoby nie wytrzymać, a bali sie operować serce, żeby się naczynia w nodze do reszty nie zamknęły...Sprawa rozwiązała się sama, naczynia w nodze się zatkały, Adam przerażony wizją amputacji odmawiał zgody na operację... Twierdził, że bez nogi sobie nie poradzi, a nie chce być dla mnie ciężarem...Czas naglił, początek stanu septycznego, Adam w śpiączce, a zgody brak...Kiedy udało sie lekarzom wybudzic go ze śpiączki, udało mi się zgodę wymusić, oboje płakaliśmy z nami cały OIOM. I nagle okazało sie że Adam nie umie sie podpisać, co gorsza mówić nie mógł (respirator), a nie umiał pisać...Postawił długopisem gryzmołka, ja podpisałam się pod nim. Potem była operacja, dowiedziałam sie, ze mogę zadzwonic koło 2-3 w nocy, powinien być już po...Ale okazało sie, że jakieś przypadki na sali się przedłużyły i wjechał dopiero rano. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy, ale nie było wieści, dopiero po 15tej dodzwoniłam się na OIOM, lekarz dyżurny grobowym głosem oznajmił mi, że tak...jest już po operacji, ale...On tej wiadomości nie może mi przekazać telefonicznie...mam przyjechać...Po tonie wypowiedzi zorientowałam się, że Adam...Zaryczana, ubrałam się na czarno i pojechałam do szpitala. Pamiętam, że jak weszłam na OIOM i szłam w kierunku dyżurki lekarskiej,im bardziej szłam, tym bardziej drzwi dyżurki się oddalały...Dziwne uczucie...Zapytałam lekarza, czy mogę jeszcze zobaczyć męża, a ten że jak najbardziej, tylko czy dam radę...lekarz mi mówi, że mąż wygląda teraz dużo lepiej niż wcześniej, poryczałam się zupełnie, a ten mnie prowadzi do sali gdzie Adam wczesniej leżał i mówi, że już w godzinę po operacji serce zaczęło coraz bardziej miarowo pracować, skóra zaczęła mieć normalny kolor, a nie bladosiny...Jak ja zobaczyłam, że mój Adaś żyje...(może dobrze, że był nieprzytomny, bo jak by mnie zobaczył w żałobie po nim :cry3: ) W ciągu miesiąca Adam był już w domu, lekarze obawiali sie że rana nie będzie sie goic dobrze ze względu na cukrzycę, ale wszystko dobrze się skończyło. Teraz po roku czasu, jak sobie to przypominam, sama się dziwię ile człowiek jest w stanie przezyć, gdyby nie moje pluszaki, które mi przypominają, że tak czy inaczej nie jestem sama...Czy nasze życie się zmieniło? Niewiele, wózek to tylko drobna niedogodność, nie ciężar...Przeprowadziliśmy się do mamy, żeby mieszkać na parterze, Adam coraz bardziej samodzielny (jak na faceta :wink4: ), pomaga mi w pracy, jest i tak bardzie aktywny niż przed amputacją. Bardzo się cieszy, że wrócił do domu i możemy być razem, z naszymi pluszakami. Niedawno pożegnaliśmy naszą 16letnią kotke Marysię, jedyna pociecha to że po długim dobrym życiu miała dosyć szybki koniec, nie męczyła się.
O optymizm niełatwo, wiem, na własnym przykładzie zobaczyłam, że nawet jak się wali i pali, to potem mimo wszystko się układa, mój wieloryb też nie bardzo po schodach, ale my teraz na parterze, a jak nie chce do mamy na piętro, nie musi. Moje pluszęta już raczej trzeciej młodości, bo Biszkopt ma 10, Fido 11, a Czesiu 9 lat, spacerki raczej spokojne bez szaleństw. Mieszkam w mieście, ale takim zielonym, blisko nas są ogródki działkowe, stawy, dużo zieleni i miejsc spacerowych.
Edit:
Przepraszam, że tak Ci zaśmiecam wątek, w sumie to miał być wspomnień czar, a zrobił się szpitalno-chorobowy.
Ostatnio zmieniany: 23 Sty 2015 12:56 przez MagdaH.
Za tę wiadomość podziękował(a): Ewogrod

Wspomień czar 23 Sty 2015 12:56 #332477

  • Kondzio
  • Kondzio's Avatar
Magdo HPoryczalem się z tej historii ale dobrze ze sie dobrze skończyła :)

Wspomień czar 23 Sty 2015 13:05 #332482

  • MagdaH
  • MagdaH's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Uzależnienie roślinne silniejsze jest niż inne
  • Posty: 1791
  • Otrzymane dziękuję: 3088
Żebyś widział jak ja wtedy ryczałam...To co nas nie zabiło, to nas wzmocniło.

Wspomień czar 23 Sty 2015 14:00 #332506

  • Adrian
  • Adrian's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 997
  • Otrzymane dziękuję: 1031
Ewo, Magdo
cóż mogę powiedzieć poza tym, że Was bardzo ale to bardzo mocno przytulam :hug:
I z całego serducha, gorąco życzę jak najwięcej zdrowia Wam, najbliższym oraz ukochanym zwierzakom!!
Za tę wiadomość podziękował(a): MagdaH, Ewogrod

Wspomień czar 23 Sty 2015 14:29 #332512

  • Kondzio
  • Kondzio's Avatar
Wyobrażam sobie bo my też przechodziliśmy szpital i pogarszający stan zdrowia az prawie do wyczerpania organizmu bo nie wiedzieli co sie dzieje ale skończyło sie to dobrze :) Życzę wam siły i zdrowia bo to najważniejsze :)

Wspomień czar 23 Sty 2015 21:23 #332718

  • aleksandraW
  • aleksandraW's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 611
  • Otrzymane dziękuję: 243
Dobry wieczór, Ewo.

Choroby to bolesna sprawa. Niestety często nam towarzyszą i może warto by popróbować zrobić coś, abyś nie musiała się tak zamartwiać...
Od 10. lat w charakterze 'cichociemnego' odwiedzam różne fora ogrodnicze i wirtualnie poznałam wielu ludzi. Wśród zakręconych zielono są wspaniałe osobowości! Także w Twojej okolicy...
Ja też nie jestem towarzyska, więc Cię świetnie rozumiem, ale tu nie chodzi o pogawędki, tylko o pomoc w razie nagłej potrzeby...

Serdecznie Cię pozdrawiam

Aleksandra

A i jeszcze to: ja mam tylko 4 schodki.
Za tę wiadomość podziękował(a): Ewogrod

Wspomień czar 01 Lut 2015 17:53 #335995

  • Ewogrod
  • Ewogrod's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1427
  • Otrzymane dziękuję: 4303
Męczy mnie co dzień, że nie odpowiedziałam na cieplutki post.......
no bo co mogę powiedzieć ? Dolny Śląsk jest d u ż y - nawet jeśli są ludzie, którzy by mogli pomóc .... to 150, 100 albo i 50 km to za daleko
Gaga ma problemy z oczami, tu nie ma okulisty, a do W-wia już nie jestem w stanie jeździć,
pomoc z forum ogrod. dała dużo, bo wiem już teraz, że to z pewnością : łuszczka
nie wyleczalna, ale trzeba leczyć by powstrzymać rozwój do ... ślepoty.
W ogóle to pies, o przepraszam : psiatka z problemami
lękliwość : nie nabyta, wrodzona - nikt by nie uwierzył, że nie miała ciężkich przeżyć
Hodowca /spod W-wia/ zresztą weterynarz, opowiadał jak to pies /ojciec/ Gagi przeraził się
na wystawie psów i zaczął być b.nerwowy ...... ble, ble ....
Ja uważam na każdy drobiazg : otwarta szafka, wiaderko w korytarzu, odkurzacz nie schowany,
garnek stoi za blisko krawędzi stołu , silny wiatr / to już nie wyjdzie/ itd - i to nie żarty
- za to nie boi się ludzi, miasta, ruchu /szosy się boi bo tam auta za szybko jeżdzą/
Pamiętam, jak walczyłam z nią szczeniakiem - bo nie chciała wyjść z domu, a wejść też nie !!
I wreszcie pojęłam, że ona boi się DRZWI !!

dla odprężenia parę śmiesznych fotek /ze starych zdjęć/ mojego niezapomnianego bordoga
a to 7 tygodniowy dzieciak u hodowcy

DSCN4763n.jpg

DSCN4764_2015-02-01.jpg


DSCN4765.jpg


DSCN4756.jpg


a bezsenne noce.....Gaga to tylko dodatek do poważnych problemów
/choroby,testament /
:kiss3:
Za tę wiadomość podziękował(a): chester633, ewa1953, MagdaH, Adasiowa

Wspomień czar 01 Lut 2015 20:27 #336076

  • aleksandraW
  • aleksandraW's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 611
  • Otrzymane dziękuję: 243
Dobry wieczór, Ewo.

Wszystko, co napisałaś przemyślę... Wiem, że te problemy są trudne, ale zamartwianie się nie wnosi do nich nic pozytywnego, a wręcz przeciwnie - szkodzi Tobie! Dolny Śląsk jest duży, ale to nie wnętrze Afryki, a odległość 50 km w dzisiejszych czasach nie jest aż tak straszna, gdy chodzi o pilną potrzebę.
Na choroby nic się nie poradzi oprócz tego, że trzeba je leczyć. Można tylko rozważać opcje, jaki sposób leczenia jest możliwy...
Natomiast w sprawie testamentu dobrze by było, abyś się poważnie zastanowiła i porozmawiała z kimś kompetentnym. To bardzo ważna sprawa i myślę, że czym szybciej się za nią weźmiesz, tym szybciej poczujesz się lepiej. Ciężko pisać, bo nie chciałabym, abyś odebrała to jako czcze moralizatorstwo. Twoje kłopoty są mi naprawdę bliskie i bardzo bym pragnęła byś była spokojniejsza, bo wtedy poczujesz się trochę lepiej! Tego jestem pewna.

Bajer słodki!

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

Aleksandra

Wspomień czar 02 Lut 2015 09:32 #336191

  • ewa1953
  • ewa1953's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 783
  • Otrzymane dziękuję: 497
Ewo piszesz ,że GAga jest lękliwa ale uwierz mi ,ze w razie "W" szczególnie przy innym silnym psychicznie psie jest w stanie pokonać swoje lęki.Doskonale wiem co piszę bo sama walczyłam i walczę z lękliwościa mojego Beya.Był na etapie ,że z nikim poza mną nie wyszedł z mieszkania,byle drobny hałasik wprawiał go w panikę-ucieczkę.Dużo pomogły spotkania z psem sąsiada.Jest duuuużżżżooooooo lepiej .Nawet był okres ,że ten strachulec udawał ,że jest silny,odważny i pokazywał innym psiakom ,że świat i ludzie nie są straszni.
Wiem to trudne ale nie zamartwiaj sie o psiunkę ,na pewno nie stanie sie jej krzywda .Myśl pozytywnie .Głowa do góry.

Wspomień czar 02 Lut 2015 11:55 #336217

  • Ewogrod
  • Ewogrod's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1427
  • Otrzymane dziękuję: 4303
Ewa
był ten temat poruszany, rok temu - jak pisałam / teraz / Gaga się nie boi ludzi ani psów, ani miasta - ze strachem innym np stołek stoi nie tam, gdzie stał 2 lata nie da się walczyć...
i dlatego nie przekonasz mnie, że da się to zwalczyć,
bo....... sama mam problemy / z sobą / fobie
ogólnie biorąc : fobia społeczna większość ludzi nawet nie ma pojęcia co to takiego !!
Temat rzeka... więc nie próbuję .. ale boję się urzędów, kontaktów, telefonu, nieznanych tras
i miast
Ćwiczenie pomaga, ale nie likwiduje problemu, np przejechałam wiele km, miast, godzin-
i przestałam się bać - na parę dni a po dwóch , trzech dniach :placze: :placze: :placze: wszystko wraca
d l a t e g o rozumiem Gagę, ktoś inny by próbował ją zmienić
Bardzo dziękuję za zainteresowanie i chęć pomocy :hug: :hug:

Wspomień czar 02 Lut 2015 12:42 #336233

  • Ewogrod
  • Ewogrod's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1427
  • Otrzymane dziękuję: 4303
Aleksandra
masz rację, dołowanie się nierozwiązanymi problemami wykańcza - a nic załatwia
Stres, bardzo silny i długotrwały /2 lata/ spowodował rozsypaniem się worka z chorobami
- "pogadamy" w innym miejscu - bo tu :bye: inny temat na tapecie

Wspomień czar 03 Lut 2015 18:16 #336717

  • aleksandraW
  • aleksandraW's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 611
  • Otrzymane dziękuję: 243
Dobry wieczór, Ewo.

OK. Wracamy do wspomnień.

Ewogrod wrote:
Ewa
był ten temat poruszany, rok temu - jak pisałam / teraz / Gaga się nie boi ludzi ani psów, ani miasta - ze strachem innym np stołek stoi nie tam, gdzie stał 2 lata nie da się walczyć...
i dlatego nie przekonasz mnie, że da się to zwalczyć,
bo....... sama mam problemy / z sobą / fobie
ogólnie biorąc : fobia społeczna większość ludzi nawet nie ma pojęcia co to takiego !!
Temat rzeka... więc nie próbuję .. ale boję się urzędów, kontaktów, telefonu, nieznanych tras
i miast
Ćwiczenie pomaga, ale nie likwiduje problemu, np przejechałam wiele km, miast, godzin-
i przestałam się bać - na parę dni a po dwóch , trzech dniach :placze: :placze: :placze: wszystko wraca
d l a t e g o rozumiem Gagę, ktoś inny by próbował ją zmienić
Bardzo dziękuję za zainteresowanie i chęć pomocy :hug: :hug:

Nie będę więc komentować, opowiem Ci tylko pewną historyjkę. Nie jest wesoła, ale ma optymistyczny wydźwięk. No i wpisuje się w temat wątku, bo to już odległe wspomnienie.

Czas akcji: prawie 40 lat temu.
Miejsce akcji: duże miasto Górnego Śląska.
Osoby: starsze małżeństwo (po 80-ce).
Główny bohater: Pusia, suczka, miniatura szpica, też już niezbyt młoda (choć teraz trudno mi powiedzieć, ile miała lat), ciągle w trakcie jakiegoś leczenia (miała choroby skóry - egzemy, wysypki, bąble - cóż, pies mały, a zanieczyszczenie bardzo duże), ale radosna i przyjacielska, witająca każdego obłędną karuzelą puszystego ogona!

Znałam tych ludzi - to była moja rodzina. Starszy Pan, wręcz zakochany w swojej pupilce (była jego oczkiem w głowie), zwykł był mawiać, ze po śmierci ma być pochowany razem z nią. Oczywiście jego słowami nie przejmowano się zbytnio i zawsze obracano je w żart. Jednak był ktoś, kto chyba podszedł do nich poważnie - Pusia.
Po śmierci Pana - pomimo troskliwej opieki Pani, którą przecież lubiła - wpadła w taką apatię (teraz powiedziano by depresję), że trzeba ją było uśpić, bo niechybnie "uśpiłaby" się sama...

Pozdrawiam Cię serdecznie.
Aleksandra
Za tę wiadomość podziękował(a): Ewogrod

Wspomień czar 11 Mar 2015 10:50 #347810

  • MagdaH
  • MagdaH's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Uzależnienie roślinne silniejsze jest niż inne
  • Posty: 1791
  • Otrzymane dziękuję: 3088
Ewo jak zdrowie? jak Gagulec? W Twoim ogrodowym wątku napatrzyłam się na takie rzeczy, że...chciałoby się mieć i mieć i mieć...Tyle dzwonków to ja chyba w ogrodzie botanicznym widziałam :)


Zielone okna z estimeble.pl

Wygenerowano w 0.315 sekundy
Zasilane przez: Kunena Forum