Jestem, jestem w stolycy, a dokladniej mowiac - w Buku. Ze wszystkimi innymi ekspatami i mieszancami
Teoretycznie od 1. listopada praktycznie od 15. Mialo byc 2 tygodnie czekania, zrobilo sie 6.
Mial byc prysznic 'Walk-in' jest czarna komora
Miala byc kuchnia hi-tech, jest Obi. Mialy byc nowe lazienki, sa 'jak nowe'.
Mial byc odnowiony parkiet, jest wymagajacy odnowy, itp itd.
Ale znajac ta mentalnosc mozna sie bylo spodziewac.
Co najwazniejsze, mial byc ogrod poludniowy jest polnocny, bardziej na polnoc sie nie da, ale jestesmy sami sobie winni.
No i w zwiazku z powyzszym, kwiatow nie bedzie, bo jest 150% cienia, slonce zaglada na 0 minut w ciagu doby i panuje wieczny mrok. Beda za to iglaki, zielone roslinki i wszystko co nie umrze podczas mojej pielegnacji.
Na dzialce sa juz 3 drzewa, dwie 3 metrowe, chyba thuje. Jedno cos, co nie ma lisci, ale pewno i z liscmi nie umialabym go nazwac, no i sasiadow dorodna wierzba placzaca, nie mniej jednak nas lubi bardziej i to u nas postanowila zgubic wszystkie liscie tej jesieni.
Poki bylo cieplo - do zeszlego tygodnia ok 17 st C. - szalalam i kupowalam.
Udalo sie znalezc niedaleko jedna szkolke z przwoitymi cenami, bo w naszej nowej dzielnicy, to nawet bulek nie kupuje.
Chcialam cos niebieskiego, cos zielonego, cos srebrnego, cos z bialymi przyrostami, cos czerwonego i tak bez planu, bez ladu i skladu, kupowalam i grzebalam, az wyszlo tak.
Wiekszosci nazw nie znam
:D Wiec sie nie pochwale co tam kielkuje, ale tu sa i tak tylko profi, wiec pewno nie ma problemu z rozszyfrowaniem.
Zdjecie niestety ma jakosc jakbym robila kalkulatorem, ale tak mi ostatnio wychodza.
Hibiskusy, lantany, buganville itp zimuja w domu:)