Forum Ogrodnicze Oaza

Tak Tomaszku, wiem o tym, choć wet mnie pocieszał, że zjedzenie takiego zatrutego gryzonia, nie jest już dla naszych pupili groźne.
Moje kociska nie gustują w upolowanym... wolą saszetki

Ano właśnie miałam zwrócić na to uwagę, że kot może zjeść zatrutego gryzonia i będzie po kocie również. Jak tak czytam ten wątek, dochodzę do wniosku, że ja jakaś nie teges jestem - nie truję, nie zabijam ale odstraszam i zniechęcam. Jak używam Roundapu to tylko punktowo, własnoręcznie usuwam chwasty z anielską cierpliwością. Nigdy nie wiadomo ile żyjątek niszczymy chemią.
Szczerze Wam współczuję strat, lecz czy nie warto by pomyśleć o jakimś zabezpieczeniu np tak jak cebule w koszykach się sadzi? I proszę a wręcz apeluję jako córka pszczelarza a w przyszlości (mam nadzieje)również pszczelarz - nie używajcie oprysków chemicznych jeśli pszczoły wyginął z naszego menu zniknie tez miód! Skąd weźmiecie propolis? Wszystko będzie chemią?

Jaguś, z karczownikiem to już nie przelewki. Teraz znikają mi byliny, ale ten 'sympatyczny' futrzaczek ma na swoim koncie też owocującą brzoskwinię, około 2m wysokości jodłę kalifornijską, spory krzew aronii... eh, długo by wyliczać.

Polu już doszłaś do takiej ilości gatunków, chyba te podwójne też liczysz.
Współczuję walki z tymi szkodnikami ja u siebie nigdy jeszcze na oczy takich stworów nie widziałam, ale za to ciasnota mi doskwiera
Witaj Mag współczuję tych karczowników, zęby to to ma jak bóbr, ale jak takiego pod ziemią dorwać

Jolu... i obyś nigdy nie zobaczyła

Dziewczyny wyczytałam coś takiego:
,,Ochrona chemiczna: Do tępienia karczownika można zastosować gazowanie nor, np. środkiem Polytanol GR lub granulaty na gryzonie ogrodowe''

Widziałam Polu, ma zęby jak nutria albo bóbr, wyglądem przypomina szczura.
Trzymam kciuki za Waszą wygraną

O opryskach na chwasty było w wypowiedzi m.in Xellosa
Miałam kiedyś nornice ale z racji, że wciąż jakieś koty plączą się po moim podwórku, zarówno 2 moje jak i inne z okolicy nie mam żadnych gryzoni. Raz na własne oczy widziałam jak kot upolował...kreta. Zresztą z nim również nie mam problemów - zasadziłam jedną (dosłownie jedną) puszkę na pręcie na cały mój teren (40a) i sukcesywnie niszczyłam nowe kopce - wyniósł się.
Wiem, że z karczownikiem to już nie przelewki, bo i lasach może wyrządzać szkody, więc jednak należy zmniejszać jego populację. Ciekawa jestem jak ludzie radzili sobie z takimi gryzoniami kiedyś, gdy nie było tych wszystkich środków i trutek... Wszak też mieli sady i ogrody...

Była i gorczyca i gnojówka z piołunu i czarny bez i bieluń i... nic nie pomaga

Primo miałem cebulki w koszyczkach ,to od góry powłaziły,nawet korony zjadły.Po drugie z Polytanolem nawet nie zaczynajcie to jest trucizna I kl. toksycznosci granulki ,które w norach w zetknieciu z wilgotnym podłozem wydzielaja fosforowodór.Tez to przerabiałem/bez skutku/Nawet o tym nie myslcie...

Pola42 wrote:
Polu, jak zwykle masz rację.
Ja ze swoją puszką na pręcie na początku biegałam do tej pory aż znalazłam właściwe miejsce - tak bajkowo to nie było, że wsadziłam i skończyły się problemy.

Trujcie więc te gryzonie, cóż więcej pozostaje...ale ja nie zostawiałabym martwych lecz zakopywała, jeszcze coś niechcący zje i niepotrzebnie padnie...

a czemu nie spróbujecie z rozpuszczalnikiem To naprawdę sprawdzona metoda i wszystko dokładnie opisałem w innym temacie Ta metoda jest super bo jest uniwersalna, nie ma żadnego znaczenia co tam ryje, to odstrasza wszystko co żywe

Z tym rozpuszczalnikiem to juz p r z e g i ę c i e !!!

Wydaje mi się, że jak dorodnej kępie zostanie w ten sposób nagle ograniczona przestrzeń życiowa, to może mocno to odchorować ( a może i nawet zmutować ) Ale świeżo zakupione rośliny, posadzone do odpowiednio dużych doniczek nawet tego nie odczują, oczywiście pod warunkiem, że szybko trafią wraz z tymi pojemnikami do gruntu. Przecież korzenie rosną w dół i trafiając na otwory w dnie doniczki swobodnie je przerastają, zakorzeniając się głębiej. Natomiast, rośliny zbyt długo przetrzymywane w pojemnikach nabierają tzw syndromu doniczki. System korzeniowy rozwija się wzdłuż ścianek i nawet zakopanie ich w ziemi tego nie zmienia. Zaobserwowałam to zjawisko u lilii, które od kilku lat doniczkuję.

Poza tym hosty posadzone do donic karłowacieją. I nic tu nie pomoże zakopanie w ziemi. Moja wieloletnia Gola Standard powędrowała w ubiegłym sezonie do pojemnika - teraz wielkość liści to połowa ubiegłorocznych....

Ja tak nieśmiało...Gdzieś kiedyś w necie, dopiero teraz mi się to przypomniało, widziałam siatki na krety i nornice, że niby to się miało zakładać pod trawnik ale jakby tak jakoś owinąć rośliny tzn zrobić z niej coś na kształt takiego kosza jak powyżej? Może przynajmniej krety i nornice odpadną?

Jaguś, ale nie z samych host składa się ogród. Porobiłam takie kosze z siatki na lilie, ale dopiero za rok będzie można cokolwiek powiedzieć na temat ich użyteczności. No i powstaje problem z wykopywaniem, przesadzaniem. Nie widzę tego technicznie, jak hostowe korzenie przerosną oczka - trawnik to co innego.

Poll, ja jestem jeszcze większą optymistką i moje nadzieje wiążą się z 1 sezonem