W telegraficznym skrócie. 26 maja w środę przestało padać na całe 3 dni (miało nie padać 5 dni, więc nastawiłam nasiona marchwi i pietruszki do piasku). W piątek udało mi się zrobić redliny na korzeniowe w mojej ciężkiej glinie, ale zasiać już nie zdążyłam. W sobotę i niedzielę tak dolało, że w poniedziałek był stan wyjściowy, ale marchew w piasku skiełkowała i wrosła w ręczniki papierowe. Po deszczach od środy wysiałam tą skiełkowaną marchew w krochmalu, czy coś z niej będzie nie wiem
, nie było już czasu na następne kiełkowanie, bo jest przecież czerwiec
, przynajmniej od poniedziałku nie pada, noce były zimne, teraz są chłodne, którejś nocy nad ranem termometr na tarasie na I piętrze pokazał o 2.30
5 stopni, a na ścianie elektronik 3 stopnie.
Jak oglądam Wasze zdjęcia, to płakać mi się chce
, bo teraz nie wiem do czego ręce wsadzić, straszny jest dla mnie ten rok, gorszy niż zeszły, tak jeszcze nigdy nie miałam. Ogórki mam w fazie liścieni na tarasie, na noc chowane do domu, papryki na tym samym tarasie przez to zimno zmarniały, a pomidory - jestem mistrzynią wybiegniętej rozsady od kilku lat, nazywam je chudziaki, sadzę je do doniczek dla róż adekwatnych do postury pomidorów, tj. szczupłych i wysokich. Choćbym się zesr...., to nie nadrobię 5 tygodni opadów. Ziemia w ogrodzie jest jak klepisko, deszcz wypłukał chyba wszystko: niewielką ilość próchnicy która tam była i wszystkie składniki pokarmowe, nawet bób stoi w miejscu.
Tylko dzięki poradom Mietka Pomodoro coś ruszyło po podlaniu nawozem z jego porad, dziękuję Mietku. Jak widać, oprócz sadzenia, muszę jeszcze dokarmiać i to w początkowej fazie wzrostu, czego nigdy nie robiłam, wieczorem trza ciąć oślizłe i w międzyczasie sadzić, przed tym wzruszając ziemię najlepiej kilofem. Wszystko mam w doniczkach: selery, pory, papryki, pomidory, kapustę, fasolę, ogórki, róże do połowy przycięte
, jakiś obłęd. Groszek zielony, gdyby nie rozsada doniczkowa (późna), to nic by nie było, nasiona do wschodów potrzebują wilgoci, a nie potopu. Niewiele mi brakuje by się poddać, wybaczcie, ale na razie nie będę oglądać Waszych zdjęć, bo popadnę w głęboką depresję.
Dla tych, którzy mają glinę, a nie mają możliwości robienia podwyższonych grządek w skrzyniach: tak wyglądają redliny moje redliny na korzeniowe (Mietek robi podobne pod pomidory), w tym roku wyjątkowo buraczki też dostaną, czego wcześniej nie robiłam, wykonane przy pomocy grabek, kołków i sznurków
a tu po ulewach sobotnio niedzielnych widać jak stała woda w międzyrzędziach i spływała w dół, bo mam lekki skłon
powoli zapełniam, ale przede mną długa samotna droga
zmykam na grządki
Edit: patyki w sałacie rzymskiej i kapuście, to zasieki na kocurki, bo inaczej łamią
Miastowy kocurek po 3 tygodniach wychodzi na dwór, a właściwie tam zamieszkał, chyba nadrabia dwa lata spędzone w bloku