Bardzo serdecznie dziękuję Wam za zainteresowanie się tematem i pomoc w przywróceniu tej mikro-plantacji do stanu używalności.
Na wstępie pozwolę sobie zbiorczo odpowiedzieć na to, co pisaliście, oraz dorzucić kilka informacji od siebie, których poprzednio zabrakło.
Sugestia na temat zbadania próbek ziemi: Przyznam, że nie miałem pojęcia o istnieniu takich instytucji. Zapewne tak jak piszecie - w pierwszej kolejności zajmę się tym tematem. Muszę tylko poszukać jak przygotować takie próbki i tym podobne. Jedynym "problemem" jest to, że według informacji jakie znalazłem w sieci, najbliższa taka stacja znajduje się prawie 100 km od mojej miejscowości. Postaram się dopytać jeszcze w pobliskiej szkole ogrodniczej, czy oni nie posiadają takiego laboratorium, lub czy nie znajdę czegoś bliżej "prywatnie".
Jakiś czas temu zakupiłem kwasomierz, niestety nie wspomniany Helliga, a chiński, elektroniczny "4in1" (zakup za 20zł, na polskich portalach widzę te same po około 50zł). Muszę jednak przeprowadzić jeszcze kalibrację, by sprawdzić, czy jego wskazania są poprawne. Dodatkowo zakupię taki polecany tutaj przez Was.
Padło również pytanie o lokalizację działki. Otóż jest to teren podmiejski a w zasadzie jeszcze w granicach miasta, działki budowlane z lat 70-80, gdzie w tych czasach całość areału przeznaczana była na uprawy warzyw (ziemniaki; cebula; kapusta) oraz agrestu itp - typowo PRLowsko, że tak to ujmę - uprawiano tu wszystko to, czego brakowało w sklepach:) u podnóża gór od strony połódniowej. Centrum Podbeskidzia. Tak więc głębokie południe Polski.
Jeśli chodzi o ziemię - jako, że działka jest na dawnym stoku, z tego co mi wiadomo ponad metr w głąb ziemi mamy już niemalże skałę (żwir/kamienie, bardzo twardo), powyżej na głębokości około pół metra - glina, powyżej, czyli od ~0-30cm (czasem głębiej) zwykła "ziemia" (humus? niestety nie znam jeszcze poprawnego określenia).
Ziemia według moich pomiarów dokonywanych wspomnianym wyżej narzędziem mierniczym wskazuje odczyn kwaśny, w zależności od miejsca: 4 ph - 5,5 ph. Jestem skłonny w to wierzyć, ponieważ trawnik na działce pokryty jest trawą tylko w około 30% - reszta "zieleniny" to koniczyna polna, szczaw, babka lancetowata, oraz przede wszystkim różnego rodzaju mchy. Dodatkowo wszelkie iglaki wystarczy wkopać w ziemię i o nich zapomnieć - rosną jak szalone. Pobliski las i mini pasmo górskie (o dziwo jak na ten teren) pokryte jest w 90% lasem iglastym.
Niestety nie posiadam jeszcze zbiornika na deszczówkę - jest w planach, jednakże w tym roku prawdopodobnie się nie uda - mam zbyt dużo sporych wydatków a sytuacja w kraju i na świecie nie pomaga. Na ten moment wszystko podlewam wodą ze studni (kręgowej) - woda jest tutaj dość głęboko, lustro wody znajduje się na około 6-7 metrach (nie jest to studnia głębinowa) i nawet podczas ostatniej suszy jej poziom nie spadał. Nie badałem jeszcze samej wody ze studni, ale korzystając z Waszych uwag z pewnością to zrobię. Jedno co wiem, to fakt, że w całym rejonie woda jest bardzo 'miękka' (info od członka rodziny pracującego w wodociągach i zajmującego się badaniem wody).
Dla lepszego obrazu sytuacji postanowiłem wykonać kilka dodatkowych zdjęć. Proszę tylko o wyrozumiałość, jak pisałem wcześniej, dopiero zaczynam przygodę z ogrodnictwem a z racji małej ilości czasu nie byłem w stanie przygotować wszystkiego "podręcznikowo" (jeszcze!).
Sam wygląd "plantacji":
Pojedyncze krzewy bez (dla mnie — laika) oznak chorobowych. Jak widać wszystkie liście i owoce rosną na bardzo starych pędach, których nigdzie w sieci nie jestem w stanie uświadczyć. Proszę sobie wyobrazić jakim zdziwieniem było dla mnie, gdy zacząłem czytać o borówce a w internecie wszystkie zdjęcia przedstawiały cieńkie, zielone pędy, nie zaś grube i zdrewniałe (jak w gaju oliwnym) jak u mnie. Podejrzewam, że z niektórymi mogę mieć dość spory problem, gdyż wycinając je zostałbym z samym korzeniem (ale do tego z pewnością dojdziemy):
Krzewy 'wymierające' (niestety pora dnia w której robiłem zdjęcia nie była najlepsza, stąd nie wyglądają z daleka całkiem normalnie, jednak na żywo widać, że część pędów jes obumarła:
Jako bonus, dwa krzewy borówki, które rosną, jednak nieowocują, nie wyglądają na chore, jednak z tego co wiem - nie owocowały nigdy:
Przykładowy wygląd gleby znajdującej się wokół borówek:
Oczywiście będę stosować się do Waszych porad, saletrę amonową oraz siarkę i ocet już zakupiłem, jeszcze w tym tygodniu zdobędę odpowiednią ściółkę i wytnę uschnięte oraz zainfekowane chorobą pędy, pewnie w kolejnym kroku zajmę się cięciami prześwietlającymi (choć myślałem, że powinienem jednak zostawić krzewy tak jak są i poczekać aż skończą owocować).
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony czas.