Ależ śliczne miałeś rączniki, Igorze!
Zawsze bardzo mi się podobały i w ubiegłym roku zadebiutowałam z ich uprawą.
Spróbowałam jednak wysiać od razu do gruntu - około 10 maja (żeby nad ziemią pojawiły się po 'zimnej Zośce').
Z czterech nasion wykiełkowały trzy, a ponieważ były za blisko siebie,
wybrałam najsilniejszy a pozostałe usunęłam.
Wyrósł do ok. 1,5 m., lecz w fazie 'niemowlęctwa'
atakowały go ślimaki, które nic nie robiły sobie z jego bardzo trujących właściwości
.
Może, gdyby nie to, osiągnąłby wyższy wzrost?
Dlatego, bogatsza w doświadczenia, w tych dniach posadzę nasionka do doniczek, a rozsadę po 15 maja, do gruntu.
Jak piękna i okazała, tak niebezpieczna, bo jedna z bardzo trujących roślin
.
Wiadomo, że osoba dorosła nie będzie zajadać się rącznikiem, ale
na dzieci lepiej uważać !!! Ponoć najsilniej trujące są nasiona... przeczytałam gdzieś, że zjedzenie jednego powoduje silne zatrucie u dorosłych, a kilkanascie sztuk, może spowodować śmierć ! Dla dzieci dawki śmiertalne są dużo mniejsze!
Rącznik vel
rycynowiec vel
kleszczownica (nasiona podobne do napęczniałych kleszczy)
jest rośliną jednopienną - w kwiatostanie posiada kwiaty żeńskie (czerwone u góry) i męskie (białawe w dolnej części kwiatostanu). Zarówno one jak i powstające po zapyleniu kuliste, kolczaste, czerwone owoce - są bardzo dekoracyjne.
Aha! Jest to roślina bardzo żarłoczna. Aby osiągnęła spore rozmiary potrzebuje dużo treściwego papu
.
Posadzić w kompostowej ziemi i potem co tydzień zasilać... ja podlewałam gnojówką, ale myślę, że nie pogardzi też innymi nawozami.
Tak prezentował się mój pierwszy egzemplarz w zeszłym sezonie :