Forum Ogrodnicze Oaza

A to dla Karoliny-wiadomo czemu:
РС-Зелена лагуна




z netu

Asiula oj dręczysz mnie tymi pięknotkami dręczysz!!
Może się kiedyś doczekam

Selinka wrote: Bardzo fajne


Selinka wrote: Nic nie stoi na przeszkodzie byś Ty posiadała... potem rozmnożyła i nam odsprzedała

Co prawda nie mam zbyt wielu fiołków w domu, bo jeden kilkuletni, najzwyklejszy pod słońcem ale nie do zdarcia. Jednak od czasu do czasu przynoszę do domu listki, bo je uwielbiam. Niestety nie chcą się ukorzeniać (dziwne, bo mój terminator ukorzenia się bezwzględnie, wystarczy liść do wody włożyć i poczekać). Mimo wszystko nie poddaję się i ostatnio przyniesiony (kradziony oczywiście ) jakimś cudem wypuścił korzonki. Chciałabym żeby przeżył i rozwinął się. I tu moja prośba - czy mogłabyś podzielić się tą wypływającą uszami wiedzą na temat sadzenia i pielęgnacji?

Witaj futrzasta

futrzasta wrote:

Wszystko co wiem o fiołeczkach wyczytałam w internecie, głównie na forach szukałam wiedzy zdobytej na własnych doświadczeniach forumowiczek – to ta najcenniejsza

Jeśli chodzi o ukorzenianie to bardzo się zdziwiłam, że masz z tym takie trudności.
Ja swoje listki po prostu wsadzałam na początku do ziemi – nie trzymałam ich wcześniej w wodzie jak to się często słyszy. Potem, jak już się podszkoliłam, zaczęłam robić mieszankę:
ziemia : perlit : wermikulit w stosunku 1:1:0,25-albo i mniej
Ziemi używałam jakiejkolwiek.
Perlit ma służyć do „rozluźnienia” ziemi, aby korzonki i młode sadzonki mogły się łatwiej przeciskać i mieć więcej powietrza.
Wermikulit pochłania wilgoć, po czym powoli ją oddaje z powrotem . Wermikulitu używam tylko odrobinkę bo jakoś obawiam się tego powolnego oddawania wilgoci – żeby nie miały za mokro.
Kilka sadzonek zrobiłam też na knotach – jako doświadczenie i tam robię już mieszankę bez wermikulitu… ale to na inną opowieść, tym bardziej że ze względu na niską temp. Musiałam zrezygnować chwilowo z knotów bo mi pleśń wchodziła – a szkoda bo roślinki rosły jak na drożdżach. Wrócę do tego jak będzie cieplej

Ważną rzeczą jest też odpowiednio długi dzień (światło) i temperatura.
Ja swoje listki „pokradłam” koło sierpnia ubiegłego roku. Pierwsze objawy nowych sadzoneczek dały dopiero po 3 - 4 miesiącach.









Moje doniczuszki stoją na parapecie przy oknie więc jest im baaardzo zimno – robię co mogę by je dogrzać, ale temp. 22-24 stopni uzyskać nie mogę. Natomiast doświetlam je wieczorami listwami ledowymi.
Podlewam średnio co 2-3 dni wodą zmieszaną z biohumusem. Wodę daję o temp. ok 25 stopni.
Ogonek listka przed włożeniem do ziemi przytnij żyletką pod kontem


Zdjęcie z internetu

Mnie też się wylewa uszami , więc dorzucę trzy grosze.
Ostatnio właśnie chwalę sobie ukorzenianie w słoiku z wodą-listki nie mogą być błyskawicznie po ciachnięciu włożone do wody (czekam jakieś 15 minut na oko), nie mogą być zbyt głęboko zanurzone, nie mogą dotykać tym uciętym koniuszkiem do ścianek czy dna słoika, nie mogą stać upchnięte w ciemności i w chłodzie no i najważniejsze-foliowa torebka szczelnie na głowę-daje ciepło i większą wilgotność powietrza.

Z sukcesem ukorzeniałam oczywiście listki od razu w ziemi ( z perlitem), ale zawsze przechodzą moment krytyczny-zanim wypuszczą pierwszy milimetr korzonka, wiotczeją trochę i wtedy zaciskałam kciuki, ale po tygodniu już jest ok.

W wodzie jest szansa obserwować i reagować, np przycięciem łodyżki; w ziemi można coś takiego przeoczyć, no i oczywiście przesuszyć lub przelać listek w krytycznym punkcie.

Sorry, że się mądruję, ale przecież w dobrych intencjach.
Chodzi teraz o wypuszczanie sadzonek-długo się czeka jeśli:
-ziemia jest zbyt zbita, gliniasta, bez perlitu
-łodyżka została głęboko posadzona
-listek jest wymęczony (tracił turgor) albo za młody lub za stary
Ponieważ mam niestety tendencję do sadzenia i listków i sadzonek ciut za głęboko-nauczyłam się delikatnego...odkopywania listka w momencie gdy spodziewam się ukazania pierwszych młodych. Skąd wiem kiedy? Po około 1,5 miesiąca od posadzenia listka , ale przede wszystkim, gdy widzę wyraźnie , że listek nie tylko, że się przyjął, ale zaczyna BŁYSZCZEĆ i wyraźnie zaczyna zadzierać głowę, stać prężnie i po prostu robi się "mocniejszy"
Jeśli za głęboko siedzi taki listek, to ja nawet przesadzam go płycej. Niekiedy zamiast przesadzania i odgrzebywania stosuję lekkie zgniatanie plastikowego pojemniczka po jogurcie , w którym mam zawsze takie listki ukorzeniane. Zgniatam z wyczuciem, żeby rozluźnić ziemię wokół listka i wpuścić powietrze. Robię tak też jak wydaje mi się, że fiołek ma za mokro (jak zdecydowanie ma zbyt mokro, to nie ma zmiłuj-przesadzam błyskawicznie, nie ma na co czekać i nie ma lepszej metody, a lepiej nie sądzić, że nic mu nie będzie)

Mądruj się mądruj - wiedzy nigdy za wiele
A mądrych warto słuchać

Ja też często gęsto "odkopuję" listek w poszukiwaniu sadzonek, ale robię to ze zwykłej niecierpliwości
Co do ugniatania kubeczka - trochę sie tego boję bo można uszkodzić zalążki nowych sadzonek...
Foliówki na głowę im też nie zakładam, ale to raczej z takiego powodu, że na początku robiłam im małą foliową szklarnię, ale co dzień lub dwa MUSIAŁAM zajrzeć do środka no i stwierdziła, że szkoda mi czasu na bawienie się w zakładanie i ściąganie woreczków
Tak naprawdę każda metoda jest dobra jeśli przynosi rezultaty
Póki co wszystkie moje maluchy mają się ok i niech tak lepik zostanie

A jak się przydało moje prywatno-piśmienne mądrowanie w sprawie Ness /
Pokażesz efekty?
Kurcze, a ja tylko łażę z wątku na wątek, wymądrzam się, obiecuję wstawić fotki i nie dotrzymuję... Zamiast tego robię setki zdjęć...zabytkowym żelazkom i takim tam, heheh-taka nowa FAJNA praca
I szefowa boska !!!! (samam sobie i wyrobnicą i bossem ;p )

Twoje wymądrzanie zawsze jest u mnie mile widziane
Oczywiście że jak tylko Nesskę rozsadzę to natychmiast wrzucę foty

Na Twoje foty czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!

A czemuż to zabytkowe żelazka fotografujesz? Cóż to za fajna praca?? Jak możesz uchyl rąbka tajemnicy

Nadszedł czas rozsadzenia moich rasowców
Oddzielenie 4 sadzonek zajęło mi bagatela 3 godziny
Mój kręgosłup stwierdził, że za karę bierze tydzień urlopu
Ale co tam, jak się ma fioła to na co komu kręgosłup. Wyprostowana postawa jest przereklamowana


Moje pstrokatki zyskały dwie własne kawalerki:

NESS ORANGE PEKOE

Tutaj jeszcze z mamusią:


Ness Orange Pekoe 1


Ness Orange Pekoe 2



A teraz przedstawiam MAGIA LIUBVI na własnych garnuszkach... a raczej WE własnych ....

Jeszcze w domku rodzinnym:



i już samodzielne Magia Liubvi 1:


oraz Magia Liubvi 2:


Temperatura w domu jest masakrycznie niska więc chwilowo musiałam zrezygnować z knotów, ale jak tylko słoneczko weźmie sie do roboty to maluszki natychmiast wylądują na słoiczkach

Karra wrote:
Asia, dręcz ją, dręcz! I nie przestawaj!!

Krystyna! - Ty diablico! ;P

No co???? Trza Cię na dobre zarazić, no nie?!!?

Ja już jestem jedna wielka zaraza


To część mojego szaleństwa - a ono dopiero dorasta
Część już poszła w świat do nowych dokmów

Faktycznie, jesteś niezła zaraza!

Karra wrote:
O taką zbioróweczkę miałam Cię poprosić, aleś wyczytała niemą prośbę telepatycznie i tadam !
W hodowli fiołków liczy się zbieranie tego, co na liście chciejstw, przesadzanie,rozsadzanie,podlewanie, doglądanie, przestawianie,wymienianie, wydawanie (do nowych domków), podglądanie (czy już są pączki ?), zaglądanie (co mają inni, co się pojawiło na All...), podziwianie (fotek nieznanych i znanych odmian), doczytywanie, oczekiwanie (na zakupione listki i sadzonki) i...sama nie wiem co jeszcze.... Ech !!!

I jakie ładne, sporawe sadzonki Ci wyszły z tego Ness i Magii Liubvi !