Kurczę, nie było mnie kilka miesięcy, a tu takie zmiany
Emalka zakocona:) Nikosiowi od Ani przybyło trzech towarzyszy:) Uśmiech sam się pcha na usta.
Ostatnio gdy pisałam w tym wątku, 1 lipca, prosiłam o trzymanie kciuków za mojego kotka Piksela, który czuł się źle i u którego wyszły pozytywnie testy na kocią białaczkę (FeLV). Niestety Pikselka nie ma już z nami:( Zmarł 4 września na FIP. Miał 2 lata. Jego choroba, była dla mnie jednym z najtrudniejszych przeżyć, walczyliśmy o każdy dzień, znajoma lekarz weterynarii wpadała do nas co kilka dni. Piksik od czasu diagnozy FIP (płynu w brzuszku) przeżył 6 tygodni, to bardzo długo jak na tę potworną chorobę. Walczył do samego końca, codziennie wychodził na taras, spacerował po ogrodzie, ale niestety nadszedł moment, gdy musiałam podjąć chyba najgorszą decyzję w życiu. Chciałam Wam jeszcze tylko napisać, że był przecudownym, towarzyskim, serdecznym, wyjątkowym kotem. Znam sporo kocich charakterów, ten naprawdę był szczególny.
Nadal nie ogarnęłam się po Pikselu, ale minęło kilka miesięcy i zdecydowaliśmy się adoptować Filo. Filo był bezdomniaczkiem, którego dokarmiała, wysterylizowała, odrobaczała moja mama. Mieszkał w styropianowej budce pod blokiem. Urodził się na wiosnę zeszłego roku - pod blokiem pojawiła się kocica z czwórką około czterotygodniowych maluchów. Jeden z koteczków niestety po jakimś czasie wpadł pod samochód, drugiemu mama znalazła dom. Reszta - kocica i dwa maluchy - została wysterylizowana i zamieszkała w styropianowych, podwójnie docieplonych budkach. Podejścia do schwytania Filo trwały dwa tygodnie. Tylko mama była w stanie do niego podejść, ale po dwóch nieudanych próbach wsadzenia go do kontenerka zaczął być tak czujny, że gdy zauważał cokolwiek podejrzanego, od razu zwiewał
Nie spałam po nocach, denerwowałam się, bo mama siała panikę, że oto dziewczyny (kocice) nie chcą go wpuszczać do budek i podczas jednej z tych bezsennych nocy wpadłam na pomysł, żeby złapać go do kosza na pranie (mamy taki z cienkiego druciku). I... udało się. Obie trzęsłyśmy się jak galareta, ale liczy się efekt:D Filo jest z nami od dziesięciu dni, nadal jest dzikuskiem, ale każdego dnia robi postępy. Mam jeszcze dwie kocice - Stefę i Helgę, ale są nieszczególnie pomocne;) Pierwsza złapała długoterminowego focha, a dla drugiej liczy się tylko pełna miska i ciepły kaloryfer:D Dobra, koniec gadania. Oto Filo:
A, zapomniałam wspomnieć, że Filo jest bezogonkiem. Albo taki się urodził, albo coś mu się stało zaraz po urodzeniu - jak go kocica przyprowadziła, w wieku czterech tygodni, to już ogonka nie miał.