Miruś moja droga
, wiadomo że lato i aż lato i roboty w huk ....Wszystko dobrze ,byle by nie na raz i nie w stresie. Takie lato na wariata to tylko udręka i nie wiadomo w co ręce wsadzić. Przetwory robi tylko głupiec, bo niby wszystko jest i można kupić byle by kasa była ....Może i tak. Jednak swoje to swoje i wiesz co masz w słoiku i tak jak lubisz. To samo niby z gotowaniem ,a ja jednak gotuję. Taki słoiczek często ratuje mnie gdy nie mam akurat czasu .
Soki robię w sokowniku i to
jakoś tak sok malinowy bez wody obowiązkowo, dla zdrowotności. Czereśnie uwielbiam ,choć drylowanie zajmuje czas. Ogórki to wspólnymi siłami, kto tam akurat ma czas. Bywało że zrywałam, dawałam dodatki i przetwarzała rodzinka zięcia. Wracały gotowe słoiki. Mrożonki to niby łatwiej, ale trzeba się nadłubać i przygotować do przetworzenia. Córka latem, to tylko na warzywkach i pichci cuda i wynalazki, choć jednogarowe dania dominują. Leczo uwielbiam i mam swój ulubiony patent. No to naturalne podlewanie pełna zgoda ; boli jak z węża, bo w tym czasie można się nabawić kompleksów zamiast radości z kwiecia; a tak podleje i gra gitara, wszyscy zadowoleni, bez kosztów i roboty . Co do trawy, to wykoszona i podlana powinna być jędrna i zielona, a jest jakby przypalona i taka brudna zieleń, jakby kwaśne deszcze na nią spadały, a nie odżywcza woda.
Nie wspominaj mi nawet o remoncie. Siedzę w pracy zamiast na urlopie. Skuwanie płytek, rozwalanie ściany i od nowa cała łazienka. Wszystko trzeba było wytaszczyć, to sensownie gdzieś upchnąć, bo tych klamotów tyle jest nie wiadomo skąd ; potem zdecydować co do środka ,zamówić co trzeba. Każdy się pałęnta jak łazienka wyłączona z użytku i tak z dołu na górę. Główne wyjście zafoliowane i trzeba przez kotłownię. Strach pomyśleć jakby człowiek miał jedną toaletę . Postanowiłam kupić duża witrynę na szkło i porcelanę przy okazji, żeby było praktyczniej, to trzeba było czekać miesiąc zanim do odbioru i niby witryna dostępna w sklepie ,ale tylko na wystawie i nie ma od ręki. Miruś starzejemy się /oczywiście fizycznie nie mentalnie heheh/ i wszystko nas zacznie przerastać, ważne to sobie z tego zdawać sprawę i z tym pogodzić i iść na jakość, nie na ilość. Grunt to mieć dla kogo istnieć. Czytałam córce wywiad z Michałem Bajorem i on mówi ,że jak mu starość dokuczy, to zrobi eutanazję A moja córka na to;
przestań to takie niegodne. Niby nowoczesne, współczesne młode pokolenie. Moja mama za to na to ,że nie zdziwi jej nikt i nic ,jak się myśli tylko o sobie i innych w dobrej wierze. Takie mamy przemyślenia pokoleniowe na temat współczesnego świata. Plusy i minusy ,szare barwy i odcienie życia .
Teraz dajmy temu spokój i podziwiajmy na żywo to co jest. Wszystkie mieczyki jakie miałam wylądowały u mamy, ja bujam się z daliami i wystarczy. Moja kochana mama jak zobaczyła ile to było barw jak zakwitło, to przepadła. Niczego nie wyrzuca i zaczyna być plantacja. Chętnie Miruś zobaczę miecze u Ciebie. Sama robiłam sobie na daliowym polu czerwony szpalerek, czyli czerwone na zielonym , tylko czy aby cały czerwony. Może zrobię sobie taki z tymi nakrapianymi ,jak ma się oznaczone odmiany. Zaczyna się daliowy spektakl. Moja Claire ,odkrycie tamtego sezonu, fiolety.. No i te fubuki wyczekiwane ...
Liliowce na na rabacje za siatką subcio ,więc zakup udany.
free image hosting
Floksy, białe i fiolety mile widziane, powinny być ..
Lilie bidnie, to bidnie ale zakwitły
Na koniec słonko uchwycone w obiektywie..
W przypływie weny kupiłam sadzonki lewkoni. Zobaczymy co w tym miksie będzie ... Stacjonarnie nie było, choć uczciowie trzeba przyznać nie mam czasu na ogrodowe wycieczki. Za to wiem , ze rusza oferta LG he he Na tapecie mam tatużystę z obozu zagłady i nie wiem kiedy przeczytam ,a spać kiedyś trzeba ....