Forum Ogrodnicze Oaza

Potwierdzam! Nawet jak chcesz mieć wysoki żywopłot, tnij "po grubości", jak najmocniej.

Co oznacza tnij po "grubości"? (też mam forsycje w żywopłocie)

Ach, miałam na myśli tylko formowanie tego zamierzonego żywopłotu. Skoro ma byc wyższy, to trzeba zostawić pędy wybijające do góry, a znacznie zredukować te kierujące się poziomo czy skośnie.
Na podparcie powyższego - oto jedna z dwóch forsycji odziedziczonych z dobrodziejstwem inwentarza, gdy zamieniliśmy się na nieruchomości z śp. teściami - czyli krzak musi mieć koło 30 lat, bo był dwumetrowy w 1998.



Może to nie jest "ściana kwiatów, ale widać, że co można, zabierają dwie potężne lipy, których pnie w mało eleganckim tle. Latami nie kwitł wcale, lub homeopatyczną ilością kwiatów. pokrojem raczej przypominał luźną miotłę. Przyznam, niespecjalnie się nim zajmowałam, mając zjawiskowe forsycje dosłownie wszędzie w zasięgu wzroku, ledwo wyjdę za bramkę. Lecz mając ograniczoną aktywność w czasach zarazy jakoś zawzięłam się, dwa lata pod rząd przycięłam radykalnie, wycinając wszystkie stare pędy, resztę skracając do co najwyżej 120 cm - i proszę.

Dzięki za wskazówki tylko że z tymi forsycjami to jest tak...mam variegatę , nie przycinam, od czasu do czasu same gałązki podmarzają , się sama formuje , mam też takie które można prowadzić w formie drzewka bądź krzewu , gałęzie mają sztywne zaś w żywopłocie posadzona zupełnie inna . Dostałam lata temu, ona nie ma zgrubiałych pędów , ma cienkie wiotkie gałązki które można podczepiać do pergoli bądź inne cuda wyginać wyczyniać. Jak ją przytnę to nic nie zmieni , wypuści z gałązki kolejne wiotkie gałązki i uwaga na 5-6 metrów Starsze rosną pod świerkami , gałęzie trudno wzrokiem dosięgnąć . Kwiaty kwiatami ale zależy mi też na żywopłocie który odsłoni od drogi a forsycja jak już się zakorzeni , rośnie szybko a kwiaty będą i u mnie tylko dużo później niż u Was , żadna z moich nie jest jeszcze gotowa do kwitnienia .

No więc tak... zrobiłam zdjęcia, jaka pogoda takie zdjęcia w każdym razie, chcę pokazać jak różnią się między sobą , forsycja którą można ciąć łamane przez formować i ta druga która ma długaśne giętkie pędy.
Pierwsza to ta do cięcia .

I druga z cienkimi , wiotkimi , można koszyki pleść

Trochę przecierpiała w czasie przymrozków, ale odżyła - forsycja Maluch sadzona w tamtym roku. Jeszcze się dobrze nie zagęściła.

Jak na roczniaka to całkiem dobrze się zapowiada, Marysiu

Moja starowinka z 80-tych lat - reanimowana przeze mnie już trzy razy - dziś wcale nie tak bardzo piękniejsza

15.04.

Moja "ozdobna" nektarynka, cieszą tylko kwiaty, z powodu poczynań Lutni obrywam zawiązki owoców (i tak nigdy nie dojrzewały zdrowe).

Kwitnie zjawiskowo Mnie korciłoby spróbować owocków... A co ta Twoja sunia wyczynia?

Aniu, ona nie wie, że gardło jest szersze, niż jelito cienkie, że tak powiem.
Już raz była na stole operacyjnym - po premedykacji w sposób naturalny żołądek opuściły trzy pestki brzoskwiniowe . To było dawno, z stresu i złości (koszt jednak poniosłam) wycięłam większość brzoskwini, zostawiając goły pień.
A całkiem niedawno zołza znalazła jakąś pestkę "archaiczną" - i też było źle. USG, komplet badań, kilkaset złotych - i na szczęście tym razem pestka wypadła spod ogona.

Za dużo mnie to kosztuje, i mentalnie, i materialnie, kupię sobie parę kilo trzebnickich brzoskwiń i nektarynek, wychodzi o niebo korzystniej.

Ta nektarynka była kupiona z 7? 8? lat temu w doniczce, jako "drzewko patio". Szczepiona na niziutkiej podkładce. Jak tylko owoce, zielone, były wielkości powiedzmy kasztanów, suki obgryzały je z gałązek, łamiąc przy okazji. Pal sześć, póki pestki miękkie...ale zawsze zostawała jakaś "mumia", albo i kilka.

Aż nie do wiary! Jakież nietypowe musi mieć Lutnia podniebienie. Ale rozumiem, skoro nie ma siły, by zmienić jej preferencje smakowe, to pozostaje zmienić swoje priorytety
Hmm... pewnie to byłby ciekawy temat do badań dla wetów

Ps Okazuje się, że to my - fani futrzaków - musimy się do nich dostosować. Wiem coś o tym mając od kilku miesięcy kotkę syna na 'wywczasach'

Kwitną śliwy japońskie

I agresty i pierwszy szerszeń zaliczony nie wiem co go przypiliło , w taką zimnicę normalnie szok i ciekawostka taka , jadąc wieczorem do paczkomatu stado szalejących jaskółek widziałam to na bank nie nasze, jakieś przelotem ale i tak za wcześnie .

Tawuła van Houtte'a


Tamaryszek