Forum Ogrodnicze Oaza

Temperatura w pomieszczeniu się podnosi jednak to ciepło jest inaczej odczuwalne szczególnie na początku po instalacji, potem się przyzwyczajasz Plusem jest to że jednak rośliny będące na parapecie nie są narażone na takie gorące i suche powietrze jak przy tradycyjnym grzejniku zamontowanym pod oknem. Wracając do Kamelii, takie śliczne pączki już czekają by rozkwitnąć.

I doczekałam się takiego widoczku



Ma trzy pąki, jeden rozwinięty, drugi prawie i trzeci jeszcze zamknięty. Przeniosłam do cieplejszego pokoju, bo jakoś podziwianie kwiatka w 10 st.C mnie nie kręci. Czy jest szansa, że zobaczę wszystkie trzy kwiaty, czy zrzuci nierozwinięte pąki w odpowiedzi na zmianę warunków. Kwiatek ładny, niemniej jednak wciąż jest to dla mnie roślina bez sensu. To kwitnienie w zimnie, chyba dla pingwinów.

E no, w zimie kwitnie sporo roślin, choć może nie tak ostentacyjnie, jak kamelie. Ale nie są to rośliny "dla pingwinów".

W tej chwili mam dwa małe krzaczki, w gruncie. Żaden nie zawiązał pąków kwiatowych, to nie mam dylematu, marznąć czy nie. Jak i szklarni, ani ogrodu zimowego, tak więc raczej z kwiatów nici.

Łatka wrote:
W zimie lubię kwiaty (chociażby moja miłość hippeastra), ale w zimnie to już niekoniecznie, bo ja raczej ciepłolubna jestem. Jedna literka a zrobiła różnicę o kilka stopni Celsjusza.

Po dwóch latach doczekałam się pierwszego kwiatuszka.Paczkow było bardzo dużo, ale wszystkie opadały.

Śliczny.
Marysiu, gdzie rośnie ta kamelia? Chyba u Ciebie to w gruncie wykluczone?
Nawiasem, widziałam dziś bardzo śliczne w LM (pojechałam po nawóz i dzielnie wyszłam bez żadnej rośliny). Ale dla mnie zabawa z krzakami do wnoszenia-wynoszenia chyba się skończyła, a w gruncie co prawda mam dwie, ale nie zawiązują pąków kwiatowych. Dziś je rozsupłałam z włókninowych kokonów i przepatrzyłam.

Aniu,rośnie w domu,stoi na południowym parapecie.Czesto ją podlewam i od 2 tygodni dostaje florowit.

Pewno dlatego zrzuca pąki, bo w środku zapewne masz cieplej, niż koło 10 stopni, co jest optymalne dla kamelii u schyłku zimy...

Moja kamelia właśnie zakwitła w bardzo zimnym pokoju. Zabrałam do części ogrzewanej. Wiem, że może zrzucić pąki, ale co mi po roślinie, która kwitnie gdzieś tam, gdzie jej nie widzę.
Martwi mnie, że całą zimę zrzuca pojedyńcze liście. Najpierw pojawiają się duże brązowe plamy, potem liść spada. Jest już dość łysa. Opryskałam Citroseptem. Słabo to widzę. W sieci ludzie opisują podobne przypadki, które zakończyły się utratą rośliny.

Jolu, podejrzewam, że to jednak skutek zimowania w domu, nawet w chłodnym pokoju.
I tak gratuluję kwitnienia -
Wiesz, co ja bym zrobiła? Wyniosłabym na balkon/taras/rabatkę - i ewentualnie chowała, jak znowu będzie zimna noc. Nie wygląda ta kamelia na olbrzymkę. A jak będzie na dworze, to teraz, w sezonie natężonych prac ziemnych, co i rusz na nią zerkniesz.
Moje dwie w gruncie zniosły ostatni spadek temperatury "na golasa", liście ok - tylko pąków kwiatowych nie zawiązały jesienią, niestety...

Jeśli przeżyje, to zamierzam ją wysadzić do gruntu przy ścianie domu, bo ten cały cyrk z zimowaniem zaczyna mi się nie podobać. A bieganie z nią w te i we wte to już całkiem jej nie posłuży, bo one przecież wrażliwe na wszelkie zmiany miejsca. Na razie przestały jej opadać liście (może oprysk podziałał), za to, jak było do przewidzenia, zrzuca pąki.