Forum Ogrodnicze Oaza

EwG wrote:
Nie będę miała lasu szpinaku, bo jak się okazało, że ślimole uwielbiają szpinak malabarski
Oby przetrwały. W tej chwili liście są podziurawione

Ale też przyrastają bardzo powoli

Czegoś podobnego nie miałem i nie widziałem jeszcze nigdy.

Rzodkiewka strączkowa została załatwiona w 24 godziny.

Teraz są też na chrzanie.

Jak potrząsnąć rośliną dźwięk jakby sypać kaszą czy ryżem - tak spadają.
Są ich setki jak nie tysiące.

Póki co wygląda że Mospilan w stężeniu 0,04% powoduje u nich jedynie wzruszenie ramion czułków i tyle.

Zdjęcie pojmanego jeńca:





Chowacz czterozębny ?

Pierwszy raz widzę. Skoro zeżarły Ci rzodkiewkę i dobierają się do chrzanu, to znaczy, że lubią ostre W tym roku jest bardzo dużo różnych stworów czyhających na nasze uprawy

Ja mam zgryzioną kapustę , ta sama rodzina co chrzan i rzodkiewka, setki wygryzionych małych dziur. Podobne do pchełek, ale większe i chitynowe, bo też słychać odgłos, gdy spadają, są szybkie. Soda oczyszczona ich raczej nie ruszyła. Może mam to samo?

Raczej wina monokultury upraw rzepaku niż miłośnicy ostrej kuchni.
Pola z rzepakiem mam u mnie w okolicy po horyzont.

W czerwcu miałem już tego gościa na rzodkiewce strączkowej:



Słodyszek rzepakowiec ?
Tego udało się spacyfikować.

Oba to szkodniki rzepaku.

Rok temu było podobnie.
Jednak to co w tym roku to armagedadon i puszka z Pandorą
^{(wiem że oczy krwawią jak się czyta, ale pisownia powyżej zamierzona )}

Rzepak to też rodzina krzyżowych.

Jest tak jak piszesz.
Stąd moje podejrzenie że winne są rozległe monokulturowe uprawy rzepaku.
Teoretyczny cykl rozwojowy tych szkodników nie za bardzo pasuje, to jednak przy pogodzie jaka mamy wszystko możliwe.
Szczęśliwie nie mam kapusty...

Kończąc, (uwaga, drastyczne zdjęcie) tak wygląda 48 godzin po ataku wcześniej bardzo szczęśliwa rzodkiewka strączkowa:

U mnie rzepaku w okolicy w tym roku nie było.
Alu, kapustę też mam jak sito Ta pod multiclimą jest zdecydowanie w lepszej formie.

Dzisiaj na kolację było małe co nieco


Najeść się nie dało, ale smak sobie przypomniałam

Echhh, szkoda. Niedługo by zakwitł.

Na przypomnienie smaku kupuję sobie pudełeczko - w włoskiej marynacie.

Niestety Aniu, dla mnie karczoch to jednak warzywo, a nie roślina ozdobna. Często kupuję sobie marynowane karczochy, ale to jednak nie to samo jak taki świeżo zebrany i zaraz ugotowany.

No jasne, że to warzywo. Chodziło mi o to, że takie jedno dno kwiatowe to na jeden chap! - i nima. Ale oczywiście, każdy panem/panią własnego karczocha.

Nawiasem, ziemniaki w Europie debiutowały przecież jako roślina ozdobna (ślicznie niektóre kwitną, nota bene). Jak zmiany klimatyczne będą się rozpędzać zgodnie z przewidywaniami, może pod Mikołowem będą i pola karczochów za jakiś czas.

Chyba w pogodowym pokazywałam, że pozwoliłam karczochowi zakwitnąć


Później karczoch zmarniał i zniknął. Drugi karczoch, który miałam, też zniknął.
Jednak niespodzianka




Są dwa

Janko, bo one się zachowują analogicznie, jak np. agawy czy jukki: po kwitnieniu roślina zamiera, ale z boku odrastają młode, potomne.
U mnie natomiast chyba odszedł na dobre.

Nie wiem gdzie się wkleić z topinamburem, więc postanowiłam tutaj. Dziabnęłam tylko dwa razy widłami i tyle wyciągnęłam


Więcej nie chcę wyciągać, bo nie zjemy aż tyle.

Ale topinambur jest całkiem fajną ozdobą ogrodu, jeśli ktoś ma dość miejsca na tak ekspansywną roślinę. Do jedzenia to tak...więcej obierania, niż gotowania.

Mnie topinambur po obróbce termicznej nie smakuje Jemy tylko na surowo, tak jak rzodkiewki, czyli na kanapkę, do sałatki lub do dipu jogurtowego. Wtedy obiera się tylko parę sztuk, więc tragedii nie ma

Ja mam u siebie ten fioletowy,do 5 metrów mi dorósł (nie pamiętam nazwy) w kształcie lepszy bo bardziej ziemniaczany i ma mało wypustek co przyspiesza czyszczenie. Natomiast jego pewne nazwijmy to eghem eghem właściwości wiatrowe no to było zaskoczenie, jest moc!!