Forum Ogrodnicze Oaza

Rośnie u mnie zarówno w słońcu jak i w półcieniu. Rosnąc w słońcu jest bardziej krępy, liście rzadziej leżą na ziemi i kwitnie bardziej obficie.

Wszyscy mają tego "chwaścika" tak długo się nie ruszał z miejsca, aż się ruszył i jest gdzie popadnie

Już kilka sezonów usiłuję go tępić, ale jest ogromnie natarczywy. Chociaż w sumie niebrzydki coraz bardziej męczący

Mnoży się z wyjątkową szybkością - płodny jak króliki

Trudno się natręta pozbyć

śniedek Baldaszkowaty / Ornithogalum umbellatum

Aniu, to u Mnie wprost przeciwnie... Jedna kępka, która ani nie przyrasta ani się nie rozsiewa... Mam już kilka lat. Może ją rozsadzić? No nie wiem co jest grane.
A podczytuję, że u Was tak rośnie i jeszcze tak się rozsiewa.

Niesamowite, Gosiu! Doprawdy trudno mi przyjąć do wiadomości, tym bardziej, że teoria zaleca dla śniedków przepuszczalną, lekką glebę - u mnie ciężka, gliniasta a i tak ich pełno
Niełatwo ich się pozbyć, bo w ziemi mnóstwo rozmaitych cebulek i po zniknięciu liści (jak mówią wskazówki znawców ),nie rozróżniam , które są które

Nie miałam potrzeby rozmnażać, więc nigdy nie próbowałam przesadzać jeszcze podczas kwitnienia... A może przyjęłyby się i w tym okresie??
Jak sądzicie?
Wówczas bardzo chętnie zamiast unicestwiać, przesłałabym Tobie

Zapraszam na pw

Właśnie wykopałam kilka zawadzających kępek - sfociłam, żeby już więcej nie mieć problemu z ich rozpoznaniem cebulek podczas przypadkowego wykopania

Również ja uważam śniedki za agresywne chwasty, które wypierają inne cebulowe - a pozbyć się ich chyba niemożliwość.

No właśnie, i dlatego chciałabym dociec, czy jeszcze w czyimś ogrodzie - podobnie jak u Gosiaczka - nie mnożą się?

Nie tylko, Aniu, wypierają inne cebulowe, ale też nie dają życiowej przestrzeni innym bylinom - szczególnie młodym.

Te wykopane dzisiaj śniedki, otoczyły przesadzoną jesienią jarzmiankę, na którą chucham i dmucham, i trzeci raz zmieniam miejsce, by się w końcu rozkręciła. Sadząc ją, wydawało mi się, że wszystkie niepożądane cebulki wybrałam

Amlos wrote:
Aniu, dziękuję za propozycję... Ale jeszcze dam im szansę.

U Mnie miejscami ziemia, piaszczysta, przepuszczalna. A im coś nie pasuje... I w takiej właśnie były najpierw posadzone. A potem je przesadziłam bo marniały. I tutaj też porażka...
A już myślałam je przesadzić w lepszą ziemię bo takie miejsca też mam. Ale póki co niech rosną gdzie rosną.
W razie czego odezwę się Aniu...

Gosiu, a chcesz moje?
Wyrzucam na kompost, ale kilkanaście z powodzeniem mogę jeszcze ukopać i wysłac.
Tylko - uwaga - zwrotów nie przyjmujemy!

Łatka wrote:
Aniu, ślicznie dziękuję.

Oj, kusisz, kusisz... I chyba zastanowię się nad propozycją...

Zajrzałam tutaj z nadzieją, że znajdę porady osób, którym udało się wygrać batalię ze śniedkami. Już w ubiegłym roku wydawało mi się, że wybrałam z rabaty wszystkie cebulki, a tu znowu mam całe łany mam taką nieszczęsną rabatę bylinową: z jednej strony panoszą się śniedki, a z drugiej tułacz pstry. W tym roku postanowiłam zrobić wreszcie gruntowne porządki. Zaczęłam od strony ze śniedkami. Zebrałam z 15 cm ziemi, a z nią setki cebulek. Przegrabiam jeszcze to wybrane miejsce i ciągle wyłażą nowe cebulki. Ręce opadają ale może do jutra wybiorę wszystkie. Zasypię nową ziemią z worka i zobaczę co z tego będzie.
A może ktoś ma jakieś inne pomysły na tego intruza?

Jesteśmy w tej samej drużynie, Dorotko!
Walczę ze śniedkiem dobre dwie dekady. No, przyznam, że teraz jest go znacznie mniej, niż jak "nastałam" w ogrodzie.
Podkopuję i ostrożniutko wyciągam - i tak jakieś cebulki się urywają, trudno, ograniczenie sił wroga to też sukces.
W skrajnych przypadkach można wziąć nierozcieńczony herbicyd ("Mniszek") , pędzelek i spuścić kropelkę w środek rozety.
Mam na myśli oczywiście rabaty "gęsto zaludnione", nie szczere pole.

No i zagadka się wyjaśniła. Właśnie szczypiory zakwitły i nawet kwiaty ładne, a tu czytam ,że inwazyjne. Posadziłam u stóp clematisa astry i obok to wyrosło . Ciekawe czy na tej glinie się rozmnożą i do jakiej drużyny przyjdzie się zapisać, a może wykopać póki czas i przesadzić w odpowiednie miejsce .To samo musiałam zrobić z bodziszkiem. Dwa normalne, a jeden okiełznać nie sposób i wykopałam dziada.

Wykop czym prędzej i wyrzuć, byle nie na kompost. Albo podrzuć nielubianemu sąsiadowi.

Aniu, dwie dekady??? Nie załamuj mnie proszę
A najlepsze jest to, że pierwszy śniedek wyrósł mi kiedyś w trawniku, nie wiadomo skąd. Tak mi się spodobały te białe, niewinne kwiatuszki, że własnoręcznie przeniosłam go na rabatę. Przy okazji tych porządków pozmieniam nasadzenia. Tu gdzie teraz panoszą się śniedki chce przesadzić bodziszki. I jeśli śniedki wyjdą w przyszłym roku, to zrobię jak piszesz, potraktuję je herbicydem
Beatko, ja bym na Twoim miejscu zlikwidowała te śniedki, póki czas. One wyglądają ładnie przez kilka dni, gdy kwitną, a później zostają takie suche badyle. Nie warto ryzykować