Kolejny odcinek będzie bez wulkanu. Proszę docenić bo na Kyushu to prawdziwe osiągnięcie nie potknąć się o jakiś
.
Nagasaki to miasto którego ponurą historię znamy wszyscy. Kiedyś było jednym z niewielu portów gdzie mimo izolacji Japonii dopuszczona była wymiana handlowa.
Ślady wymiany kulturowej w postaci europejskiej zabudowy można podziwiać do dziś. W lokalnej kuchni też widać chińskie i europejskie wpływy (np: ciasto biszkoptowe castella które jest obowiązkową pamiątką z Nagasaki).
Do dziś są tam stocznie i fabryki które częściowo przesądziły o tragedii która spotkała miasto. Tak, to był cel militarny, ale o tym później.
Nas Nagasaki przywitała gorącem i sielskimi widokami. Miasto położone jest w wąskiej w dolinie. Dzielnice mieszkalne ulokowały się na stromych zboczach, jest więc dosyć widokowo. Część centrum przecinają kanały. Sklepy zamykają się po 21 i nie dojeżdża tu shinkansen (jeszcze, za to zwykły ekspres którym tu docieramy wykończony jest w drewnie, szkle i nawet druga klasa ma skórzane fotele co nie oznacza że wszystkie te elementy ze sobą współgrają).
Na standardy japońskie Nagasaki to raczej urocza mieścina. Tokio to przy niej zabiegany moloch.
W czasie zwiedzania wielokrotnie jesteśmy sympatycznie zagadywani przez ludzi. Ciekawość jest obustronna więc jest sprawiedliwie. Zwiedzamy atrakcje i jesteśmy atrakcją. Co ciekawe starsze Panie bezstresowo zagadują po japońsku. (Na szczęście nie w lokalnym dialekcie bo tego to i Japończycy z centralnej wyspy nie rozumieją. )
Gdy w strasznym upale docieramy na miejsce zbiórki na zarezerwowany przez internet rejs chyba jednak coś zdradza że nie jesteśmy Japończykami bo na twarzach obsługi widzę panikę i zamieszanie na nasz widok. Mąż wypchnął mnie do przodu, a po drugiej stronie kontuaru tą samą metodą została wybrana moja rozmówczyni. Przerażenie słabnie gdy okazuje się że nie oczekujemy anglojęzycznego przewodnika i nie trzeba z nami gadać po angielsku. Mimo iż w ofercie wycieczki nic takiego nie obiecywali. Jesteśmy trzykrotnie przepraszani bo jest tylko opcja audioguide po angielsku. Czyli zgodnie z rezerwacją. Eh, różnice kulturowe.
Później nam coraz bardziej głupio bo skoro z europy taki kawał przylecieliśmy to jesteśmy ustawiani pierwsi w kolejce do robienia zdjęć, co 5 minut ktoś się interesuje czy umiemy używać audioguide, a na koniec współpasażerki próbują oddać nam wygraną w konkursie nagrodę
( na szczęście drobiazg- teczkę z zwiedzaną wyspą).
I po to właśnie zabiera się katarzynki z Polski, łowickie podkładki z cepelii, plastikowe Szopenki i tym podobne gadżety. Wypada się odwdzięczyć. Po obcokrajowcach nikt tego nie oczekuje, ale znajomość obyczajów cieszy chyba bardziej niż prezent.
Ale przejdźmy do widoków.
To nie statek a wyspa Hashima. Opuszczona już kopalnia węgla ( funkcjonowała w latach 1887-1974) .
Na 16 arach żyło tu około 5 tysięcy osób. Część to przymusowi robotnicy ( w czasie drugiej wojny światowej). Obie Koree i Chiny z tego powodu sprzeciwiały się wpisania wyspy na listę UNESCO. Hashima wylądowała na niej ostatecznie pod warunkiem że Japonia uwzględni część niewygodnej dla nich historii o przymusowych robotnikach. Czego na moment gdy byliśmy (2016r.) nie zrobiła
. W 2018 UNESCO wezwało Japonię do spełnienia postawionego przez nich warunku, ale widząc wypowiedzi japońskich polityków ( typu nie nazwałbym tych robót przymusowymi) i ich podejście do popełnionych przez Japonię zbrodni wojennych nie zdziwiłabym się gdyby UNESCO jednak wykreśliła Hasime z listy.
Żeby pomieścić tylu ludzi miasto rosło w górę- wykorzystywane były nawet dachy na ogrody. Na wyspie była szkoła, łaźnia, sklepy, basen, świątynia i nawet kino.
Tutaj widać jak układają się warstwy geologiczne pod dnem morza. Stąd łatwy dostęp do węgla.
Jako że moja druga połówka jest fanem transportu zbiorowego przed podróżą zapytał tramwajów kiedy kursuje ich najstarszy w Japonii tramwaj i okazało się że w tych temperaturach nie kursuje bo stary sprzęt się przegrzewa. Ale zapraszają na zwiedzanie zajezdni
No i dla niego nie było większej atrakcji
co tam opuszczone wyspy i muzea. Tramwaje!!
Tramwaje z Nagasaki to tak naprawdę zbieranina podarowanych po wojnie wagonów z całej Japonii. Kursuje też u nich tramwaj- pub.
I na koniec części pierwszej jeden z trzech japoński nocnych widoków "za milion dolarów "(że taki piękny na szczęście, a nie że bilet wstępu za tyle
) Panorama z góry Inasy.
Nazywany całkiem słusznie drogą mleczną.