Forum Ogrodnicze Oaza

Parę moich:

Marta jak ty w tej suszy utrzymujesz to wszystko w takiej kondycji. U mnie wszystko wyschło. Jutro polowe skrzynek wywalam.

Pelargonie nawet sobie radzą, im susza nie taka straszna.
Podlewam tylko wieczorem.

Gorzej z petuniami.Straszne pijaki!
Po południu, najczęściej smętnie "wiszą ". I trzeba lać i lać...

Podpowiem, dobrze jest kupić skrzynki z nawadnianiem, w Lidlu są na wiosnę po 20 zł, ja podlewam 1 raz w tygodniu 10 litrów na skrzynkę i święty spokój, a rosną całkiem , całkiem

Ja mam południowy balkon. W te upały oś cementu pewnie 50 stopni miały. Przędziorek i zsechlizna wszędzie. Straciłam do nich serce i nie mam ochoty ich ratować.

Moje pelargonie

Pod pomnikiem Konstytucji rabata w kolorach flagi , niezłe to wygląda
Pelargonia rabatowa

Noce coraz chłodniejsze,żeby nie stracić odmian,zniosłam większość do widnego pomieszczenia,gdzie temp. nie spada poniżej 10 stopni.Obczyściłam z przekwitłych pędów i suchych liści.Będą ładne mateczniki do pobierania sadzonek.

Ewuś śliczne zdjęcie. Ładna kolekcja pelargonii. Też mam parę sztuk ale mniejsze od Twoich

Ewa to specjalista. Ja się jednak z pelargoniami nie pokochałam. Choć się starałam. Mój balkon lubią jedynie begonie stale kwitnące i papryki.

Aniu mam ponad 20 odmian,niektóre dopiero co zdobyte małe sadzonki,więc zobaczę ich urodę w przyszłym roku.
Zdarzyły się też takie,które mi nie podpasowały,więc z nich na przyszły rok rezygnuję,dając szansę nowym odmianom.
Na wszystkie miejsca brak

Jolka masz rację,trzeba sadzić takie rośliny,które się u nas czują najlepiej i odwdzięczają się nam pięknym kwitnieniem,a te które nie chcą u nas rosnąć...no cóż,można próbować do skutku,albo z nich zrezygnować.
Ja pelargonie kocham za kwitnienie do mrozów,zdrowotność/praktycznie cały sezon bez oprysków/,wybaczają nasze chwilowe zapomnienia podlewania czy nawożenia.Szybko wracają do formy,gdy znowu o nie zadbamy.
Nie lubią tylko zbytniego przelewania,np.gdy po dużych opadach deszczu woda długo stoi w podstawce,zaczynają chorować,podgniwać.
Wtedy bardzo łatwo stracić roślinę.Ja w takim przypadku ścinam wierzchołkowy pęd i ukorzeniam
Wspomnienie lata

Przydreptałam do Was, kochani, w trochę innym celu niż przedstawienie pięknych i dorodnych pelargonii...
Otóż jeśli może ktoś z szacownych wielbicieli roślinek balkonowych będzie chciał ukorzeniać sadzonki wierzchołkowe tych wdzięcznych kwiatów, to nieśmiało zaproponuję dołączenie do eksperymentu, który prowadzimy w dziale Warzywnik.
Podłożem jest perlit wysycony odpowiednio zestawioną pożywką, której składniki są dostępne w każdym sklepie ogrodniczym lub dobrze zaopatrzonej kwiaciarni. Zapraszam serdecznie do odwiedzin wątku o uprawach w podłożach inertnych ( mineralnych ) forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/5...ych?start=936#565716.

Podstawową, niewątpliwą zaletą tego podłoża jest eliminacja wszelkich pasożytów i chorób odglebowych, z którymi walczymy w przypadku gotowej ziemi do roślin, niemożliwość zalania, dopasowanie nawożenia do konkretnego rodzaju uprawianej roślinki. Dodam jeszcze z własnego doświadczenia, że system korzeniowy pięknie przyrasta, gwarantując zdrową i dorodną część nadziemną

A to moje obiekty doświadczalne: pelargonie rabatowe i pnące w trakcie ukorzeniania.

Cały czas kwitną

Mnie się bardzo podobają pelargonie angielskie, są piękne.

Widzę, że masz pokaźną kolekcję Możesz coś więcej o nich napisać

Ewo, obejrzałam sobie Twoje pelargonie - no cuda, wianki...
Też od lat je mam, ale głównie takie zwyklaczki, zresztą na tarasie od południa świetnie się prezentują (moim zdaniem) te najbardziej płomienne. Traktowane przeze mnie jak rośliny jednoroczne - do poważniejszych mrozów (przymrozki przeżywają i dalej kwitną).
Nie zmieszczę wszystkiego w domu, muszę dokonywać wyborów.
Ale w tym roku zupełnym przypadkiem dostały mi się 3 wyjątkowo ładne sadzonki, chciałabym popróbować przetrzymać je - i uzyskać sadzonki, jak to się zwykle robi.
Jedynym miejscem, które mogę zaproponować pelargoniom, jest albo przeszklony, lecz nieogrzewany ganek (dawny wiatrołap), albo prawie ciemna piwnica (okienko 60x40), chłodniejsza od parteru - lecz z kaloryferem. Jak się na to zapatrujesz?
Czy też projekt jest bez szans?

Aniu ja przechowuję na dwa sposoby.
Pierwszy sposób:w sierpniu wrześniu robię sadzonki z dorosłych egzemplarzy i te przetrzymuję w domu.Zwykle już w lutym są ładnie rozrośnięte i mogę z nich robić następne sadzonki,ale właśnie jest ten minus,że trzeba mieć miejsce.
Drugi sposób:rośliny mateczne,po wyczyszczeniu z pozostałości kwiatów,suchych liści wnoszę z balkonu do widnego ganku,gdzie temp.oscyluje zimą między 5-12*C/zależy od temp.na zewnątrz/,podlewam tylko tyle,aby podłoże całkiem nie wyschło.
W domu w młodych sadzonkach nie mam strat,natomiast w matecznych czasem się zdarza,że któraś nie przetrwa,więc wolę mieć na wszelki wypadek w dwóch wariantach.
W małej ilości światła nigdy nie testowałam,ale jeśli zależy Ci na odmianach,a to są młode sadzonki,to ja wolałabym w cieplejszym pomieszczeniu.Najwyżej trochę się wyciągną,a jeżeli nie są dobrze ukorzenione w chłodzie mogą sobie nie poradzić.
Trzeba pamiętać o skąpym podlewaniu,zbyt duża wilgotność przy małej ilości światła,może powodować choroby grzybowe,gnicie łodyg i w rezultacie roślina ginie.

Nie, Ewo - to nie są w tej chwili młode sadzonki, tylko rośliny, które całe lato stały w donicy na schodach. Inne też tam stały, lecz tylko te trzy są naprawdę oryginalne, amarantowy kolor z kremowym pierścionkiem wokół słupka.
Jak będą miały nadejść nocne spadki temperatury niżej zera,czyli w przyszłym tygodniu, zabiorę je jednak na ganek. Musi być solidny mróz, by tam była ujemna temperatura. A jeśli przeżyją, może końcem lutego wezmę do kuchni i będę czekać na młode pędy z pączków kątowych.
A jak się nie uda - trudno.