Gdy kupiliśmy Sarę miała 3 miesiące.
Wprowadziliśmy się do domu z bardzo zaniedbanym ogrodem, właściwie to go nie było. Rosło kilka dużych i małych drzew owocowych, kilka dużych iglaków i kępy trawy. Myślałam, że nie ma co zniszczyć. Ale znalazła. Wszystkie młode drzewka załatwiła (połamała, obgryzła korę). Jak skończyliśmy remont domu, zaczęło się porządkowanie terenu. Zaczęły powstawać ogródki, posadzone zostały drzewa, krzewy i dużo różnych roślin. Zabrałam się za szkolenie mojej Sary.
Jestem przeciwniczką i nigdy nie stosowałam żadnych obroży do nauki, specjalnych ogrodzeń pod napięciem i innych wyszukanych metod. Nie wyobrażam sobie psa uwiązanego przy budzie. Natomiast buda musi być, żeby pies miał schronienie gdy jest sam, a pada czy wieje. Nie uznaję też krzyczenia, czy bicia psa.
Na początku Sara nie mogła zrozumieć dlaczego przedtem mogła chodzić, gdzie chciała, a teraz nie może. Do nauki wykorzystałam jej wyjątkowe łakomstwo. Za małe płotki z pobliskiej Odry zrobiłaby wszystko. Mąż łowił płotki, a ja ją uczyłam i nauczyłam bezwzględnego przychodzenia na zawołanie, nie wchodzenia na zakazane dla niej obszary. I trzeba być bardzo konsekwentnym. Miałam problem, gdy na środku wjazdu został zrobiony pas trawy. Dopóki trawa nie zazieleniła się to nie widziała różnicy i zdarzało się, że wchodziła, zwłaszcza biegnąc do bramy. Przestała wchodzić, gdy co kilka metrów wzdłuż brzegów powbijaliśmy krótkie ~20 cm patyczki, które obwiązaliśmy czerwona taśmą ~2 cm szeroką. I to wystarczyło. A jak trawa ukorzeniła się, to nawet, jak raz na kilka dni przejdzie po niej, to nic się nie stanie. Za każdym razem, jak byłam w ogrodzie tłumaczyłam, że nie wolno wchodzić na rabatki... i nauczyłam ją. Zostaje nieraz sama i nigdy mi nic nie zniszczyła. Sara ma teraz 9 lat i nie ma z nią żadnego problemu, nawet z sikaniem i załatwianiem się. Z tyłu posesji zrobiliśmy wyjście na pole i co kilka godzin otwiera się bramkę. Ona sama wychodzi na pole, załatwia się, obwącha teren i przychodzi, bez wołania. Gdy nas nie ma, to ma swoje stare miejsce pod drzewem owocowym i jak musi to tam....
W domu wolno jej tylko przebywać na korytarzu, gdzie ma swoje legowisko i w kuchni. Jak chce wyjść, to sama otwiera drzwi, a jak chce wejść do domu, to łapą puka.
Żeby pies nie chodził po grządkach to musi mieć dojście do całego wjazdu na posesję, bo często tam lubi leżeć (no i pilnuje wejścia) oraz dojścia do ogrodzenia, najlepiej z każdej strony. Może to być kawałek ogrodzenia (nie na całej długości), ale powinien być. Zwłaszcza dla psów stróżujących. Podczas nauczania nie wolno na psa krzyczeć i bić go. Trzeba mu tłumaczyć bardzo krótkimi komendami. Zapewniam, że zrozumie. Każdy pies chce przypodobać się właścicielowi i zrobi wszystko, żeby był z niego zadowolony. Trzeba tylko umieć to wykorzystać. Jednej rzeczy nie mogłam Sarę nauczyć, a właściwie oduczyć - szczekania na listonosza. Nie ma silnych. Odpuściłam sobie.
W niektórych postach przewijał się temat "pastucha" czy elektrycznego ogrodzenia. Moja córka, która mieszka w okolicach Wrocławia i ma piękny ogród i ... miała ON w kojcu. Wiadomo, że taki pies musi pobiegać, a nie chciała, żeby zniszczył ogród i założyła z M taką instalację. Pies po pierwszych doświadczeniach w ogóle nie chciał wychodzić z kojca. Ale psy mają różne charaktery, tak, jak ludzie są bardzo mądre i ....mniej mądre. Trzeba próbować. Mnie się udało. Mam ładne kwiatki i rabatki i sukę ON Sarę, która swobodnie chodzi po całej posesji niczego nie niszcząc.