Forum Ogrodnicze Oaza

Beatko - do tego samego doszłam już dawno. Za stara jestem.
No i czym zawiniło moje stado, że narażam je na wewnętrzne walki?
Szczeniaka z dobrej Hodowli wprowadzam od lat bez problemu. Blondyn był ostatnim psem, który się u mnie urodził. Bulki: Funia i Devina, boksery: Laki, Rożinka (chora na serce), Duszek (głuchy), Cedrik i Ciapek były już kupione. Jako szczeniaki. Tylko Laki miała ponad pół roku i były z nią problemy. Pewnych rzeczy nie byłam w stanie nadrobić. Boksery potrzebują miłości człowieka, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa (Jakie to ludzkie - prawda?). Jej Hodowca miał ją i jej siostrę i prawdopodobnie długo zastanawiał się, którą sobie zostawić. Zostawił sobie tę drugą. Laki jako młoda suka nie miała takiej pewności siebie, jaką uznaję u bokserów. Mimo, że miała fantastyczny rodowód, przyzwoity eksterier i spokojnie mogłam jej zrobić uprawnienia hodowlane nigdy nie miała szczeniaków.

Co do "bulków po przejściach" - jaką mamy gwarancję, że ich właściciele podają prawdziwe przyczyny chęci ich oddania?
Banda odsypia spacer:





Aby się nie wydawało, że jest tak idealnie jak na zdjęciach. Stary pies, czyli w tym momencie Funia, jest spychany na sam dół hierarchii. Gdyby nie "moje zdanie w tej sprawie", to byłaby gnębiona i nie miałaby, co jeść, bo reszta by ją terroryzowała i goniła od michy. To są te momenty, kiedy się wtrącam i egzekwuję "szacunek dla starszych, chorych i niedołężnych". Raz, krótko i dobitnie. I przez to mam, to co widać na zdjęciach.

Ja śpią, wszystkie wyglądają jak wcielona słodycz
Co do bycia DT, też nie mogę, Lutnia to zołza. Kocham ją, bo miłość ślepa jest, jak wiadomo. Ale kto inny...pewnie by się z nią rozstał.

Małgosiu dla mnie jesteś WIELKA, nieustająco Cię podziwiam (nie tylko z powodu psów) i gdybym mogła wybrać, to w kolejnym wcieleniu chciałabym być Twoim psem - byłabym szczęśliwa. (jest jeszcze opcja sikorką modraszką lub ubogą)

Witam.
Nasza sunia dopisala sobie do zyciorysu kolejna ekstremalna wyprawe. Glownym problemem byly silne i mrozne wiatry. W najgorszych momentach opatulalismy ja spiworem na sankach i mialem dodatkowe 15kg do ciagniecia. 90% dystansu przeszla jednak samodzielnie.

kiedy ty tam coś posiejesz to ja nie wiem .... u nas już stopniało

ale na poważnie fajowa akcja !!!!!

Kochani, miałabym gorącą, choć nietypową prośbę - otóż jeśli ktoś z Was miał/ma doświadczenie lub wiedzę w temacie wspólnego zamieszkania kota i szczura, to byłabym bardzo wdzięczna za wszelkie porady, refleksje czy podpowiedzi.
Pozdrawiam cieplutko

zawsze chciałem szczura !!!! ale nie zdecydowałem się niestety z jednego powodu

za krótko żyją - nie wyobrażam sobie po 2-3 latach kumpla tracić (tak są mega inteligentne)

co do kotów - nie pogodzisz towarzystwa i pozostaje izolowanie - instynktu nie przezwyciężysz - ja mam jaszczurkę wielkości szczura - koty by ją zeżarły wraz z akwarium


jasne w internecie są różne filmiki - pewnie jakieś wyjątki są - ale nastaw się na separowanie do granic możliwości towarzystwa

Łukaszu, dziękuję
Nie mam na myśli "chcenia" szczura, ale jest to zwierzak "w potrzebie", więc zastanawiam się nad takim rozwiązaniem problemu, aby nie ucierpiało żadne ze zwierząt, bo biorę pod uwagę stres, poczucie zagrożenia, frustrację i nadmierne emocje obu gatunków.
Nie chcę, aby szczurek skończył jako żywa karmówka dla węży; być może istnieje inne rozwiązanie "adopcji", więc jestem otwarta na wszystkie Wasze pomysły.

a to cholernie inteligentne zwierzaki

jedne i drugie zresztą

Bratanica miała jednocześnie szczura i kota, generalnie nie zostawiała ich samych, jak była w pobliżu to szczur był bezpieczny. Po jakimś czasie szczur czochrał kota i wyglądało że się lubią. No ale szczurek był pod obserwacją gdy w pobliżu był kot.

Dziś są dwie wiadomości o Ginie: dobra i zła.
Zła to taka, że (prawdopodobnie) źle znosi antybiotyki ktòre dostaje w związku z koniecznością cewnikowania. Jutro dodatkowe badania i USG jamy brzusznej.
A teraz dobra; zaczyna ruszać nogami Na razie tylko troszkę, ale jednak do przodu.

Jutro jedziemy do kliniki. Musimy przywieść mu jego puszki z karmą i go wymierzyć, żeby zamówić specjalną uprząż i wózek.

Mamma, może warto byłoby wdrążyć probiotyk przy antybiotyku?
Gin rusza łapkami... Jak ja czekałam na te słowa To znaczy, że operacja się udała i paraliż ustępuje
Gin to dzielny chłopak
Wygłaszcz go jutro, od nas wszystkich!

Oczywiście wygłaszczę ile wlezie , aż się boję, żeby chłopakowi serducho nie pękło z przejęcia
Dostaje od Was tyle pozytywnej energii, że nie może być inaczej, jak tylko lepiej

Zmienili leki i dostaje także osłonę na żołądek. Jak tylko zacznie sam siusiać, nie czekamy na nic i zabieramy go do domu.

Mamma my z naszą 12letnią sunią zrobiliśmy tak, że wyjęliśmy przednie siedzenie pasażera i w tym miejscu zrobiliśmy dla niej leże (duża rasa, zwyrodnienie kręgosłupa i problemy z chodzeniem). Nie wiem jaki wy macie samochód u nas honda jest niska w miarę.
Korzystam też z pomocy kobiety, która leczy zwierzaki odpowiednią dietą i preparatami. U nas efekty są już widoczne. Mam też kontakt na firmę Psikot w woj. Pomorskim, która zajmuje się rehabilitacją zwierząt- do nich też chcemy się wybrać. Może byliby w stanie podać namiary na kogoś sensownego w Waszej okolicy. Wejdź na ich stronę i popatrz na ofertę. Jeśli chcesz namiary, wszelkie podam Ci na pw. Trzymaj się Kochana

Florko biedna psinka, jaka rasa?
Będę wdzięczna za wszelkie kontakty.
Szczególnie zainteresowała mnie ta pani z dietą i suplementami, bo to też jest istotne.
Cały czas szukamy i myślimy o rehabilitacji.
Ok. 150km. od nas jest firma rehabilitacyjna dla zwierząt Dolbia. Mają tam też basen. Rozmawialiśmy już nawet o pobycie stacjonarnym, ale jest chyba jednak za wiele ALE...
Mamy Skodę Fabię. Myślałam, żeby wyjąć w Fabii tylne siedzenia, ale to sedan i tak byłby niewygody, ale o przednim faktycznie nie pomyślałam. Muszę zobaczyć.
Dziękuję

To z wyjęciem przedniego siedzenia jest genialne. Tak woziłam ponad 35 kg bokserkę w maluchu.

Mam propozycję do Adminów, aby wydzielić temat Gina, bo to już temat nie na "podły dzień".


I mam podły dzień - muszę wywalić ponad 70 jajek. "Wściekły mi się" 2 inkubatory. Jeden oszukiwał na temperaturze, a drugi czort wie co. Aż mi się nie chce iść zobaczyć, czy te 2 kurczaki, co je o 2-giej wyciągałam żyją... Totalna porażka.

Małgoś masz rację z wydzieleniem.
Też o tym myślałam. Może przenieść posty do zwierząt domowych

Dobra, przenoszę.
Też mi się wydaje, że to temat na "dzień pełen nadziei".