Lucynko, dziękuję bardzo za miłe słowa, szczegolnie za to 'hościane serce'.
Takie jest..co tu kryć,że niewiele więcej sie w nim mieści...Nooo...może kilka osób i zwierzaków, ziemia i niebo ...Niemal cały świat.
Grześ... a Ty wiesz, że ciary nie chodzą???Chodzą i to jakie!
ostatnio, jak przejeżdżałam nieopodal pewnego XXX Centrum
i zobaczyłam bossskie krowy w fuksjowo-zielone łaty.
Długo sie nie mogłam uwolnić od tego widoku.
Miłko, żal ...Cos Ty im zrobiła, niedobra ogrodniczko???
U mnie, jak zawsze powtarzam, od pomysłu do realizacji krotka droga...Wiem,że póki mysl jest świeża, chocby padając na dziobek
, pomysł ( choćby
najgłupszy ) ,zrealizuję. Jesli cos odłożę na 'potem', rodzą sie inne, tamten blednie i oddala się. Bagienko, to 2-3 godzinki pracy, wliczając w to zakup pojemnika...Chyba,ze ma to być poważne shrekowisko...To już inna bajka a w niej było powiedziane: "...No to sobie jeszcze poczeka..."
Pollpocja , Attyla Jedrzejówkowych Marzycieli w Oszałamiającej Liczbie 'Jeden' do
Tabazelli Mądrej, Pani Na Rozpirzonym Alkatrazie, Amatorki Głowaczka Olbrzymiego i Podłego, Ptasiomorderczego Kociarstwa, Kołtuństwa Ódzkiego i Wszelkiej Dulszczyzny w ( jakże i nadal) Centralnej Polszcze ....etc.etc...
Z tego, co piszesz , miła, wnoszę, ze Alkatraz jeszcze dłuuuugo będzie polem bitwy.
Poraniony ciosami szpadla, poryty kartaczami coraz to nowszych pomysłów, miażdżony kołami ciągle pełnych taczek...Ból, ból...Niech już nadejdzie na ziemię ódzką zimowe uspokojenie ! A może zimą , brodząc w kopnym śniegu, też podejmiesz walkę na tym froncie???
Donoszę - tak tylko nawiasem pisząc - że głowaczek jest obecny w Jedrzejówce w ilości kilku sztuk, ale zakupiony, jako niedorostek
i niedopieszczany, jako hosty i paprociumy , nie osiąga wielkości, którą powinien był osiągnąć. Za to...szaleją w tym roku rozplenice, które kocham miłością straszliwą i jesienną. Nasadzam, nasadzam, nasadzam....I chyba niedługo , nazwę swój watek 'Jędrzejówka pod rozplenicą'
Tematy łowów kocianych sa mi dobrze znane , ale ciepłe ciałko przycupnięte na moich zmarzniętych stopach i mruczenie , wprowadzające całe moje łożko w wibracje (...jakby to nie zabrzmiało...kto ma kociambra, wie o czym piszę , nie mając nic zdrożnego
na myśli), szybko wybijają mi z głowy gniewanie się za te wybryki, zwłaszcza, że patasiory nie dają sobie w kaszę dmuchać.
Nie raz, nie dwa , byłam świadkiem, jak waleczne i silne, potrafią być ptaki, broniące swoich małych przed zakusami drapieżników, w tym kotów.
Dziś, mimo niedzieli i odbywającego się w Trzebnicy odpustu jadwiżańskiego, korzystając ze znośnej pogody, pojechałam na działkę.Na hostowisko, zaszłam tylko na chwilkę, aby zobaczyć, gdzie Marcin złożył zwinięta siatkę cieniujacą. Leży równiutko poukładana, w rolkach, koło kompostownika. Teraz musi przeschnąć ( wietrze wiej, słońce świeć!)a za kilka dni trafi do szopki. Gorączkowo kończyłam prace na wschodniej rubieży, ale i tak nie nadeszły jeszcze zamówione rozplenice ( w okolicy już nigdzie nie można dostać, wiec zamówiłam przez internet
), wiec nie do końca wszystko zapięłam na ostatni guzik. Jutro, jeśli tylko dam radę podjechać, zabiorę się na kończenie nasadzeń w cienistej części Jędrzejówki. W donicach i pudłach czeka jeszcze sporo roślin. Wysadzę, co cenniejsze, resztę porozstawiam i sceduję na barki mojego pomocnika.
Moje koralikowe pomidorki, uprawiane w warunkach 'ciepłych nóg'
, czyli na kompostowniku , nadal kwitną i zawiązują kolejne owoce. Nie ogławiam ich, spodziewam sie, że jesień będzie dłuuuga i ciepła, więc może coś sie jeszcze uda zebrać.
Wrzosowisko widziane przez wężową, miskantowo-liatrowa rabatę. Nie jest w tym roku tak kolorowe, jak zawsze. ostatnie niepogodne dni , obficie podlane deszczami, spowodowały,ze wrzosy jakoś szybciej przekwitły, zrudziały. Sprawdzałam dziś, czy nie znajdę objawów choroby grzybowej, ale nic takiego nie zobaczyłam. Ulga!
Na wschodniej rubieży, walczyłam dziś głownie z pasiastą rabatą.Niby wydawało mi się, że 'obstukałam ' ją dokładnie, że wszystko mam przemyślane, ale jaka jest praktyka, to sami wiecie.
Bałaganik został do sprzątnięcia na jutro.
Nie wiem, czy pokazywałam, czy nie...ale na tej własnie, dębowej gałęzi, zawiśnie mój bujak, ktory - przy pomocy Mag
- mam zamiar zbudować zimą. Musiałam więc uprzątnąć spod gałęzi wszystkie iglaki .
Miskanty zostały, ale dosadziłam w to miejsce mniejsze, miękkie trawy. Pod bujakiem będzie żołędziowe klepisko.
trochę czasu zmitrężyłam, obserwując mojego gościa, który przysiadł na rolce włókniny. Jak na Narcyza przystało, nie spłoszył go obiektyw mojego aparatu.Położyłam sie wiec na trawie i pstrykałam fotkę za fotką ( żałując,ze nie mam czasu zmienić obiektywu na zbliżeniowy
) a On....On obracał się powoli , prezentując swoje wdzięki z każdej strony. Sesja trwała ok 10 minut, potem tak szybko zeskoczył,że nawet nie zauważyłam , w którą stronę się udał.
Na skalniaku odkryłam takie cos ...I teraz zachodzę w głowę, czy to jakiś pogański ołtarz na przebłaganie Jesieni, czy tylko dzieciaki sąsiadów bawiły się w sklep.
Jak wiele innych roślin, także cieszynianka wiosenna (
Hacquetia epipactis)'Thor', powtarza kwitnienie.
Paprotnik szczecinkozębny (
Polystichum setiferum)'Congestum' , teraz, jesienią, robi się piękny. Tonie juz w powodzi opadłych liści, ale jest na tyle jaskrawy kolorem młodych frondów, że widać go z daleka.