Jak widać, nadal mnie nie widać
Czarna duda wokół, do tego pora deszczowa praktycznie od lipca, pracowe zawirowania, choć pozytywne, to jednak czasochłonne - uczciwiej, jak mniemam, byłoby zamknąć ten wątek i nie zawracać głowy nikomu
I chyba jednak dzik jestem z lasu, są takie dni, całkiem częste zresztą, gdy jedyną osobą, jaką znoszę w bliskości, jest mój mąż. Myślałam, że
chwalipięctwo doda mi adrenaliny w kontaktach ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że jednak z natury skromna ze mnie dzieweczka
Małgosiu, Roswitha śliczna ale przyrasta bardzo wolno, może ten deszczowy rok da jej kopa wreszcie i ruszy
Ave, grzybowo, niestety, niezadowalająco ... Niby są ale takie dziurawce! Wyjdzie taki borowiczek, ledwie toto na nodze stoi a już mu w tę nogę włażą okupanci
cały czas liczę, że w końcu się to towarzystwo znudzi dietą grzybową albo gdzie zaśnie i da coś zebrać ale póki co... Porażka i rozczarowania.
Hana, nie przesadzajmy z tym kadzeniem, komplementy muszą mieć choć pozory prawdopodobieństwa
Jaka tam dobroć, to tylko demencja starcza
Świerząbek Roseum, niestety, zszedł był po tej dziwacznej zimie
Na przedwiośniu wydawało się, że beztrosko sobie kombinuje ale krok po kroczku mu zasychało, ogniwało i trzeba było odegrać requiem dla świerząbka... Nasiona, com je przezornie zebrała, nie wzeszły, pewnie były niedojrzałe a cudów się nie spodziewałam, bo pędy przycinałam po kwitnieniu. Jakoś latem, korzystając z jesiennej pogody, wzięłam się za remont rabaty, na której rósł, bo już bodziszki stworzyły tam taką komunę, że perz się włączył z ochotą i... Znalazłam siewki, wyglądające na świerząbkowe, choć głowy nie dam, bo jak dla mnie większość selerowatych specjalnie się nie różni w stanie dziecięctwa. Poszły do doniczek a dwie nawet ostatnio wysadziłam - może to trafna decyzja a może błąd życia
W każdym razie, świerząbek cudny jest i godny polecenia, moim zdaniem, u mnie po prostu wygnił, bo zima też była bardzo mokra.
Te siewki teraz wyglądają tak:
A co z nich wyjdzie, to się zobaczy
W międzyczasie zakwitły mi jeszcze lilie, wszystkie bez nazwy
1.
2.
3.
Floksy powoli przechodzą do przeszłości, wchodzimy w czas rozchodników ale przy tej pogodzie to sobie można tylko z daleka prowadzić obserwacje
Niektórym się podoba i jak tak patrzę, co siewka figolistnej wyprawia na kompoście, to odczuwam pewne braterstwo dusz
Też bym tak z chęcią wypięła się na świat
I tak sobie myślę, że jednak pójdę za głosem intuicji i zamknę wątek, z szacunku dla innych i własnego charakteru
Niech sobie tu zostanie, jako dowód na moje próby stania się bardziej światową kobitą
Dziękuję wszystkim, do zaprzyjaźnionych wątków, które jeszcze zostały na Oazie będę zaglądać, rzecz jasna