Hej kochani
Przepraszam za bardzo dluga przerwe. Przezylam bardzo duzo w tym czasie i nie berdzo mialam ochote pisac, plus moja prawniczka ostrzegala mnie, ze jesli cos napisze o (nadal) mezu, moze to byc uzyte przeciwko mnie. Do tego zwykla codzienna walka o przetrwanie.
W tej chwili wygralam jedna bitwe-o corke. Przez 2,5 roku walczylam z CPS i mezem, a pomogl przypadek, a wlasciwie wypadek. Maz, ktory glosil ze nie pije, po pijanemu rozwalil w rowie sluzbowy samochod, zostalo mu zabrane prawo jazdy i zostal aresztowany. Z tego nawet jego prawnik z kontaktami w srodowisku nie dal rady go wybielic. Przy okazji okazalo sie, ze opieka 50/50 na poczatku roku nie wygladala tak rozowo jak powinna. Maz zostawial corke sama na cale wieczory i jechal do ulubionych pubow, pic. Corka zostawala bez opieki, a CPS ponoc nic o tym nie wiedzial, do chwili gdy corka zdesperowana, ze ojciec powinien wrocic o 7 wieczorem, nie jest jeszcze w domu, a do tego wylaczyl telefon. Tak wiec zadzwonila do CPS, bo bala sie ze cos mu sie stalo, CPS udalo sie w koncu skontaktowac z jej ojcem, ktory stwierdzil, ze jest na terenie posesji ale nie zjawi sie na badanie alkomatem, bo mowiac belkotal, i ze moga sobie zabrac dziecko. Po czym zadzwonil do corki i zwymyslal ja za telefon i obwinil za swoje klopoty. Powiedzial jej, ze ma juz dosc opiekowania sie nia. Policja przywiozla corke do mojego domu, w tym, w czym byla. Ubrania i czesc rzeczy udalo sie odzyskac po tygodniu nagabywania CPS. Ojciec wystawil je w kartonie na ganek, nie interesujac sie czy nie zostana skradzione, bo jak stwierdzil, nie zamierza sie z osoba z CPS spotykac.
W polowie lutego odbyly sie mediacje. Byla nadzieja (u prawnikow), ze rowniez rozwodowe, ale nie odbyly sie, bo Dave nadal nie odpowiada na pytania dotyczace kont i oszczednosci. Okazalo sie tez, ze wyczyscil konto na edukacje corki na studiach. Nie miesli mi sie to w glowie, jak mozna to zrobic wlasnemu dziecku.
W kazdym razie zgodzil sie na typowe 20% zarobkow na alimenty dla corki, program jej spotkan-do chwili obecnej spotyka ja co dwa tygodnie na godzine i nie walczy o wiecej, potem becdzie to dwie godziny tygodniowo, a nastepnie weekend co drugi tydzien-i tu znowu sie nie popisal, bo nie chce zeby zostawala na noc, woli ja wozic.
Dave za wszystko-pobicie mnie, duszenie i trzykrotne zlamanie prawa z zakresie zakazu zblizania sie, dostal caly tydzien w wiezieniu. Jestem nadal w szoku jak pieniadze i dobry prawnik potrafia wybronic od kary! Ja z kolei bylam caly czas traktowana przez CPS jak sprawczyni, nie ofiara przemocy. Kazde moje potkniecie w kontaktach z corka bylo punktowane przed sadem. Maz za to byl przedstawiany jako ten dobry, ktoremu czasem zdarzaja sie wpadki, jak jazda po pijanemu i areszt. Kiedy sad wyraznie wydal zalecenie, ze nie moze pic, bedzie sprawdzany alkomatem (byl sprawdzany kilka razy w roku po uprzednim telefonie o spotkanie, wiec mogl sie przygotowac-jak dowiedzialam sie, ludzie nawet kupuja uryne do badan i potem wlewaja do pojemniczka, bo nikt w czasie oddawania moczu do badania ich nie obserwuje, ani nie obszukuje kieszeni), osoba z CPS byla nawet przylapana na wysylaniu mejla ze wskazowkami co powiedziec i jak sie zachowac w sadzie. Sad ani prawnicy nie wzieli tego pod uwage, ze traktowani jestesmy nierowno. Ja takiego mejla nie dostalam i osoba z CPS nie odpowiedziala na zapytanie mojej prawniczki, dlaczego ja nie dostalam wskazowek. Co wiecej, az do wypadku meza z samochodem, w raportach byl wybierany jako przyszly oficjalny opiekun corki. Gdybym miala pieniadze i mozliwosci, z checia bym zaskarzyla caly CPS za mijanie sie z prawem i wszystko co nam zrobili.
Przez te kilka miesiecy bylo ciezko. Corka byla rozchwiana emocjonalnie, na wszystko reagowala placzem lub agresja, zamykala sie w pokoju na dlugie godziny, byla zamknieta w sobie, nie chciala rozmawiac, przytulac sie, czy byc przytulona. Teraz znowu jest zwykla nastolatka. Pomoglo paradoksalnie, przymusowe pozostawanie w domu, gdy zamknieto szkoly. Musiala zostawac ze mna 24/7 i to ja zblizylo; zaczela sama szukac kontaktu, teraz sama zaczyna eksperymentowac z gotowaniem (wczoraj zrobila sernik na zimno), jest odpowiedzialna za karmienie i pojenie koni, drzwi sa caly czas otwarte i ciagle do mnie zagaduje o rozne rzeczy. Czasem nawet mam dosc i uciekam do ogrodu...
Jutro sa jej 12 urodziny. Tatus w czasie wizyty u terapeutki rodzinnej dal jej koperte z 100$, co zasmucilo corke, bo jak powiedziala, pieniadze sie daje gdy nie ma sie pojecia co dana osoba chce na prezent, to jest takie 'na odczepnego'. Ode mnie dostanie wymarzona papuge kakadu (za tydzien do odebrania, bo w tej chwili jest za mloda), dostala klatke i czesc akcesoriow, a w pokoju schowane czekaja dwie torby z upominkami glownie dla kakadu:)
Urosla tez psica, choc nie spowazniala
. Aerwynn trenuje na niej podnoszenie ciezarow. Przepraszam za zdjecia, nie wiem czemu czesc z telefonu pokazuje mi bokiem i nie chce odwracac.
Dostala tez dwa miesiace temu wymarzone (!) klamry na zeby, bo sa "trendy' miedzy nastolatkami. Ale rzeczywistym powodem sa nieco krzywe zeby. Na szczescie bylo to w umowie mediacyjnej, bo pewnie bym sie nie doczekala-Dave sabotuje kazdy dodatkowy wydatek. na wiosne wysiadlo nam ogrzewanie, jak sie okazalo nastapilo spiecie i salila sie spirala ogrzewajaca. Nowa kosztuje 900$. Dave byl poinformowany o problemie (cud, ze dom sie nie spalil), ale nie zrobil nic, zeby pomoc z kosztami naprawy. Tak wiec ostatnie zimne dni i noce dogrzewalismy sie grzejnikami. Wlasciwie calosc, z klimatyzacja, wymaga wymiany, bo juz ma 20 lat, ale to oznacza wydatek rzedu 4,5 tys. dolarow.
Ja z kolei dwa miesiace temu zostalam ugryziona przez brown recluse w lokiec, kiedy rozlaczalam koniowoz i kleczalam na trawie zeby zajrzec pod spod i podlaczyc male, frontowe kolko.. Najpierw byla niewielka opuchlizna, ktora jednak bolala tak, ze nie moglam spac, potem skora zaczela czerniec i wywiazalo sie zakazenie. Wyslana do ortopedy w rekordowym czasie jednego dnia zostalam skierowana na operacje. Cysta z zakazeniem byla wielkosci malego jajka. Obumarla tez skora na lokciu po operacji. Teraz mam tylko blizne na lokciu, ktora pobolewa, jesli mocniej nacisne.
Nadal czekam na zrobienie czegos z kregoslupem, ktory rozwalilam pracujac dla miasta. Sa dni, ze zwykle uniesienie czegos staje sie nie do zrobienia. Tak wiec nawet nie staram sie o prace, dopoki nie zrobie z nim porzadku. Wedlug MRI mam wysuniety dysk w dolnej czesci, ktory uciska nerwy, zwlaszcza z prawej strony, kulszowy. Wczoraj byla od lekarza ortopedy, ktory ma zamiar wstrzyknac stryd w przestrzen okolo krazka, czeka jedynie na zatwierdzenie kosztow zabiegu przez ubezpieczenie zdrowotne.
W miedzyczasie staram sie zaopiekowac ogrodem. W tym roku zaszalalam i kupilam kilkanascie paskowanych roz, ktore zaczely kwitnac. Hosty troche przemarzly, bo przyszedl snieg gdy akurat wylazly z ziemi, stracilam troche odmian. Zdjecia beda
Co do koni....zdecydowalam sie rozmnozyc Shy po tym, jak okulala po ucieczce z Babe na druga strone ruchliwej drogi. Musialam pojechac po nie samochodem, wiec wrocily przywiazane do zderzaka.
Przez kilka tygodni jezdzilam non stop do weta, ktory robil wszystkie mozliwe badania, co sie stalo, ze nie moze chodzic na te noge. Xray, zastrzyki w pecine blokujace bol..w koncu zaczela chodzic normalnie, ale co sie strachu najadlam, to moje, nie wspominajac o rachunkach. Przy okazji okazalo sie ze ma poczatki artretyzmu (w koncu ma 17 lat). Tak wiec zdecydowalam sie na zazrebienie jej, bo kiedy juz bede po niej miala konia nadajacego sie pod siodlo, ona bedzie na emeryturze. Babe nie uzywam, boje sie kolejnego wypadku, po ktorym nie mialby kto sie zajac dzieckiem. Znalazlam jej kawalera w Missouri, bo blizej nie znalazlam ofert ogierow, ktorych hodowcy wysylaja nasienie-nie nadaje sie na wielogodzinna jazde z koniem na zywe zazrebianie.
Tak wyglada King of Shadows.
Pierwsze zazrebienie skonczylo sie porazka i odkryciem cysty w jajniku, ktora musielismy usunac. Zrebak rozwijal sie zle, w czasie kiedy powinny zaczac byc widoczne nogi, on nadal byl czarna kulka na ultrasonogramie, wiec wet zdecydowal sie na usuniecie. Po czym cysta odrosla, znowu usuwanie, teraz mamy drugi tydzien po drugim zazrebianiu i w poniedzialek mam sie z nia stawic na USG. Babe wariowala gdy zabieralam Shy do weta i biegala po pastwisku rzac przerazliwie, raz nawet probowala przeskoczyc ogrodzenie. Tu jest czule powitanie po wizycie u weta
W tej chwili nadal mam depresje-trudno powiedziec jak wszystko sie skonczy, bodajze za dwa miesiace konczy sie zakaz zblizania sie i boje sie, ze Dave sie wprowadzi do domu, jakby nigdy nic. Moja prawniczka ostatnio nie odpowiada mna mejle. Nadal nie mamy podzialu majatku i rozwodu. Dave odmawia ujawnienia danych. Kiedy skonczy sie restraining order ma zaczac placic te 20% zarobkow i juz jestem przekonana, ze tego robic nie bedzie, skoro caly czas nie placi ustalonej sumy alimentow na mnie. A dowiedzialam sie od corki, ze powiedzial jej ze musi sie wyprowadzic z domu, ktory obecnie wynajmuje od USDA, bo chca przeznaczyc go dla studentow. Mam wrazenie, ze to jest przygotowywanie gruntu do powtornego wprowadzenia sie do domu.
To samo z opieka nad dzieckiem. Zostalam glownym opiekunem, do mnie naleza decyzje dotyczace opieki i wychowania, tymczasem maz zdecydowal ze np zadzwoni do szkoly, bo corka chce zmienic zespol muzyczny na chor i granie w pilke reczna, i on zamierza to zalatwic. Niby nic, a jednak to jest ignorowanie decyzji sadu i to otwarcie, w obecnosci terapeutki rodzinnej, ktora jest obecna na ich spotkaniach.
cdn!