Forum Ogrodnicze Oaza

No 2025 rok bo to pilne!
Kiedyś taki dopisek pilne do czegoś zobligował a teraz...

No, po to jest ten termin, żeby trzeba było włazić tylnymi drzwiami

Dodatki srowidowe chyba już skończone, a tu zarabiać trza

Wybaczcie, ale znacie mój stosunek do tej bandy w kitlach.

Wyraz "pilne" w tym przypadku nie jest użyty w znaczeniu niezwłoczny, konieczny, bezzwłoczny, naglący, nagły, nie cierpiący zwłoki tylko dbały, obowiązkowy, odpowiedzialny, poważny, przykładny, rzetelny, słowny, solidny, sumienny, dokładny, gorliwy, skrupulatny,staranny, sumienny, pracowity tak jak w wierszu o Murzynku Bambo któryMam nadzieję, że pomogłem.
PS. Beatko pewnie odwołałaś te wczasy? Pochopnie.

Jak widać przez 20 lat od mojej "stłuczki" niewiele sie zmieniło. Upadłem w połowie lutego w niedzielę. W poniedziałek przychodnia, zapis do ortopedy, temin koniec marca. " Przecież wszystko mi się pozrasta!" -"Nic nie poradzę. To zapisać czy nie?".

Wczasy odwołałam nie ze względu na szybką operację tylko by sobie nie pogorszyć.
Dwójka rozrabiaków i baseny to duże ryzyko np. upadku

Marlenka wszystko rozszyfrowała bezbłędnie.
11 sierpnia idę na kwalifikację do zabiegu u chirurga, który ma ją robić.
Czy i ile przyspieszę.... którz, to wie.
W liście jest droga oficjalna.

A potem się dziwią, ze z najdrobniejszym urazem czy lekką chorobą ludzie zgłaszają się na SOR. Mąż od początku zeszłego tygodnia źle się czuje. Prawie nic nie, nie piję i większość doby przesypia i czeka aż mu samo przejdzie. W końcu w sobotę zadzwoniłam do poradni leczącej w wolne od pracy dni. Lekarz przyjechał do domu, bo mąż oprócz tego że nie jest młodym człowiekiem ma cukrzycę i niewydolność nerek. Przepisała antybiotyk, bo płuca jej się nie podobały i kontrolę oraz pilne badanie krwi z ukierunkowaniem na nerki i RTG płuc zaleciła na poniedziałek w przychodni. Poszłam raniutko, ale na ten tydzień wszystkie miejsca są już zajęte, a na przyszły tydzień będzie rejestracja w następny poniedziałek. To może już w przeddzień trzeba się będzie ustawić pod drzwiami? Tak działa u nas NFZ.

Uważaj na rejestrację. Jak mój się ostatnio rejestrował, to też tak go przekładali, a potem się okazało, że jak w końcu niby zarejestrowali(bo zadzwonił znienacka, w dzień w który podobno nie rejestrują i zaskoczył babsko ), to w dniu wizyty i tak nikt nic nie wiedział, pomimo, że dostał godzinę wizyty No to, tym razem, Lekarz miał dzwonić, bo niby godziny już nie było, więc czekaliśmy. Na szczęście człowiek wie, co to za banda i mąż pojechał sam nie czekając już na telefon.
Oczywiście lekarz nie dzwonił, a pod gabinetem pusto. Termin gonił, bo chodziło o zwolnienie, był na zabiegach rehabilitacyjnych. Pchać się drzwiami i oknami, a jak nie, to kominem, albo szybem wentylacyjnym.

Na dniach miałem robić drobne malowanie u znajomych ale odwołane bo ich córka złapała covida (test pozytywny) .Po 4 dawkach. Reszta rodzinki po 3 dawkach na razie zdrowa ale sytuacja jest dynamiczna.

Wojna spowszechniała, trzeba znaleźć nowego czarnego luda, winnego wszystkim nieszczęściom.

. Inaczej w przychodni czy szpitalu , inaczej w prywatnym gabinecie .

Wow, ale mnie tu długo nie było.
Kołowrót domowych spraw, choroby i ułomności, wciąż trwający remont sprawiają, że ogród zszedł na drugi plan.
Dzisiaj zerwałam nieco pomidorów i zrobiłam trochę kilka zdjęć.
Najlepiej sprawują się Favy, to pomidory monstra, bez skazy i chorób, wiążą i dojrzewają wzorcowo.

Dobrze, że się odezwałaś, trochę się już martwiłam, ale wiedząc o niesprawnej ręce, tak sądziłam, kołomyja. Ja mam niestety u siebie na pomidorach wirusa brązowej plamistośći, ok. 10% krzaków, zawsze coś, jak z ZZ spokój, to co innego, nigdy nie zaznasz spokoju . Czy to możliwe, aby kret kopiąc korytarze i drapiąc pazurami przeniósł to na pomidory, albo żeby po gradobiciu, to się przyplątało? Boję się, że jak już weszło raz, to będzie co roku.

Alutka, u mnie też jakieś plagi.
Tylko Favy im się oparły.
Cała reszta w jakiś plamach, nadżerkach, uszkodzeniach.
Widać moje tunele przyciągnęły całą okoliczną, pełzającą faunę.
Z braku czasu pomidory w tunelu niczym nie pryskane.
Choć już dwa razy miałam zamiar.
W gruncie kompletnie nieudana uprawa i dwa opryski.
Pomidory popękane, wdała się antraknoza jakaś bakteryjna cętkowatość? Przebarwienia, plamy i znamiona.
Tylko koktajlówki rosną nieźle.
I Drova, tego nic nie rusza.
Microdwarfy od Kasi Mymysteryy też dają pokaz, za to dwarfy- kompletna klapa.


Co do wirusa Brązowej plamistości to słabo się na nim znam, nigdy nie widziałam na żywo i wiem ż3 przenoszą go wciornastki.

Ja też się martwiłam o Ciebie, ale wiem, że jest sezon i roboty po pachy

Powiem Wam szczerze, że mam za sobą trudny okres, pesymizmu, niepokoju i braku stabilizacji.
Ogród nie cieszy jak dawniej.
Wszystko tak pięknie kwitnie a mnie się nawet zdjęć nie chce zrobić.
W czwartek idę na kwalifikacje do wybranego chirurga-ortopedy.
Czekam jak na zbawienie lub.... skazanie.
Czy podejmie się operacji, czy da nadzieję na wyzdrowienie?
Nie chcę być mańkutem do końca życia, choć muszę przyznać, moja lewa ręka sprawuje się dzielnie.
Zrobiłam sobie np regał na doniczki.







Wykorzystując lewą rękę a prawa tylko trzymała lub podtrzymywała.

W tle bałagan z remontu, choć bardziej pasuje słowo przebudowa.
Ze starych zabudowań wydzieliłam miejsce na ogrodową kanciapę/ pakamerę, pełnoprawną kuchnię i wc z prysznicem.

Beatko ,ale się u Ciebie dzieje ,a jakie pomidory
Ni dziwię się ,że mało czasu zostaje na forum
Działacie ostro ,piękne letnie kolory w ogrodzie .
Czyam post Twój z 9 sierpnia i trzymam kciuki by wszystko sie udało .
Taki człowiek jak Ty Beatko musi działać
Nie usiedzisz .
Zdrówka ,bedzie dobrze

Mamma mia, narobiło mi się przetworów i trzeba było drugi regał dostawić.
To wszystko wina ogórków, które obrodziły jak nigdy.


Tutaj wszystko w occie, korniszony, krokodylki, asorti i kanapkowe.

Z lewej dżemy, z prawej soki.
Soków jeszcze przybędzie z jesiennych malin, jeżyn, aronii.

Papryki konserwowane, ogórki kiszone, Adżika i sałatki obiadowe.

Kompoty i owoce w syropie, które wykorzystuję potem do ciast i tortów.

Górna półka czeka na przeciery pomidorowe i ew jakieś łagodne salsy. Zapas ostrych już zrobiony.
I to wszystko ( poza słodką papryką) z własnego ogrodu.

Gdyby nie braki słoików, pewnie szaleństwo trwałoby nadal.
Muszę jednak dzielić rozsądnie.
Maliny i jeżyny w syropie muszą być by pomagać w zimowych infekcjach.
Nie ma powideł a muszą się znależć bo bez nich pączki i rogaliki nie wyjdą.
Zrobię mieszane brzoskwiniowo śliwkowe, część z rumem.
No i grzybki w occie, kilka słoików musi na nie zostać.

Głód nam nie grozi, chłód też nie bo węgiel w piwnicy.