Forum Ogrodnicze Oaza

Wracając do wywodu o serach podpuszczkowych.
Moim zdaniem dobre sery na naszym rynku to sery z Goliszewa.
A bajbardziej "czysty" skład ma Butterkase czyli maślany.
Jeśli natraficie gdzieś polecam:

Ciągle myślę o robieniu serów. Mleko mam od sąsiada kawałek za miedzą, tylko jeszcze trzeba wygonić lenia...

Jakiś czas temu opowiadałam Wam o Starlinkach.
Tym co się wczoraj wydarzyło żyje prawie cały astronomiczny internet.
Starlinki spłonęły w ziemskiej atmosferze!
Nie wszystkie ale większość tych, które wystrzelono na orbitę okołoziemską w zeszłym tygodniu.
Ku uciesze jednych, a rozpaczy innych.
Kosmiczny pociąg o numerze G4-7 został wyniesiony na orbitę przez SpaceX 3 lutego. To miała być kolejna partia satelitów tworzących megakonstelację, zapewniającą dostęp do szerokopasmowego internetu na całym świecie.
Krótko po starcie wpadły w silne burze magnetyczne na skutek koronalnego wyrzutu masy, czyli olbrzymiego obłoku plazmy o zwiększonym polu magnetycznym ze Słońca w Ziemię.
Wywołało to silne zorze polarne i w efekcie silne burze magnetyczne nad Ameryką Płn.

Na skutek uderzenia intensywnego wiatru słonecznego, nasza atmosfera trochę spuchła.

Satelity Starlink w tym czasie nie zdążyły wejść jeszcze na swoją orbitę docelową i były na niskiej orbicie.
Gdy zaczęły napotykać na coraz silniejszy opór aerodynamiczny napuchniętaj atmosfery, ich prędkość zaczęła maleć, zaczęły coraz gwałtowniej zmniejszać swoją wysokość i znalazły się na tyle blisko Ziemi, że spłonęły w jej atmosferze.

Dotąd spłonęło 40 z 49 wystrzelonych Starlinków ale pozostałe wkrótce też spłoną.
To dobra wiadomość, przynajmniej ich szczątki nie spadną nikomu na głowę

Wczoraj nad wsią latały samoloty wysoko w chmurach ,aż ziemia dudniła, dzisiaj nad miastem to samo od rana ,ciągle z małymi przerwami .
Dziwne samopoczucie mamy

Mam nadzieję, że to tylko wrażenie i nic się nie rozpęta.
Akurat dziś o 24 wyjeżdżamy do bratanków na kilka dni i dobrze byłoby żeby nic się nie wydarzyło.

Bogusiu mieszkasz w "nieprzyjemnym obecnie" miejscu. Współczuję. Kiedyś tam mieszkałam.

Szkoda Starlinów. Ktoś czegoś nie przewidział. Z drugiej strony może lepiej się stało?

Wczoraj 18 w plusie i słońce. Ogarnialiśmy rzeczywistość i drewno do domu. Dziś +1 i sypie śnieg... Miałam wyczucie, że odwołałam pilarzy.

Idzie zwariować. Takie "jednodniowe lato" strasznie daje mi popalić. Za duża huśtawka wszystkiego.

Wczoraj znajoma wyciągnęła mnie na zakupy. Czasem mi pomaga, a mieszka na większym zadupi niż ja i nie ma samochodu. Normalnie szok... W "naszym Lewiatanie" (3 wsie dalej) mam "stały koszyk zakupów". Kupuję zawsze to samo, raz w tygodniu i nawet (mam takie wrażenie) niektóre rzeczy dla mnie sprowadzają. Miłe to jest.

W zeszłym tygodniu zapłaciłam ponad 80 zł. Wczoraj 137... Chleb podrożał z 5,34 na 6 zł, psie przysmaki z 3,19 na 4,98 zł, na resztę nie zwróciłam uwagi - bo co to zmienia?


Za to w Auchan floksy po niecałe 4 zł. Nawet fajne = duża kępka i żywe...

Oby tak było ,lecz fakty zdają się mówić co innego .
W Rzeszowie ląduje od wielu dni kilka samolotów dziennie już przygotowują
miejsca dla cywilów amerykańskich min .
Miłego spokojnego wyjazdu życzę .

Małgosiu to prawda ,teraz jest mega niebezpieczne niestety .
Natomiast jakiś tam plan ewakuowania się stąd mamy i logistycznie
też to ogarneliśmy, mama była na Majdanku
A tu taki zwrot akcji ,niby w spokojnym w miarę rejonie świata w ostatnich
latach .
Oj tez jak Ty Malgosiu chciałam poprawić sobie ostatnie ciężkie dnie zakupami
,ale u nas cebul nawet nie mają ,a o sadzonkach trzeba pomarzyć .
No to od dwóch dni jeżdżę sama na działkę ,sprzątam ,bo mąż narozrabiał i znów jest w szpitalu .
A tam wczoraj huk bombowców chyba, nad glową i to z przerwami cały dzień .

Bogusiu

Z cyklu "bajki też się muszą dostosować do rzeczywistości":


Przepraszam, ale musiałam... Nie zauważyłam, że mi się komórka rozładowała i muszę chwilę posiedzieć w domu.

Na zewnątrz śnieg zamienia się w BŁOTO. Znów mi Ciapek wyskoczył z kadru - zdjęcie byłoby lepsze od tego:



Ech... Jakoś tak do bani.

U mnie odwrotnie, błoto zamienia się w śnieg. Pewnie tylko na chwilkę bo 3 na plusie.

Skondeś Ty Małgoś, tyla bieluśkigo śnigu.? ( no przeca wim)
U nos maras i cioplyta bo dysc padze.
Auto umarasone a dopirom go myła.
Pyrsk kamraty, jutro byda godać po madziarsku

Te samoloty to prawie centralnie nad moja wsią przelatują do tego Rezszowa.
Dziś był taki huk, że masakra, ale nie było nic widać, bo chmury były b.nisko.

Pamiętam jak w '68 w sierpniu byłem u babci na wakacjach w Sandomierzu. Wtedy to bratnie armie Układu Warszawskiego udzielały pomocy braciom czeskim i słowackim. Dzień i noc było widać i słychać samoloty transportowe.

Witam z Mezokovesd ( pisownia moja), miasteczka w płn-wsch częś i Węgier.
Tutaj najczęsciej jeździmy, bo blisko.
Korzystamy z kąpieli w wodach siarkowych, jeździmy na wino do Bogacsa lub zwiedzamy Eger i okolice.
Zamieszkaliśmy w Boglarce, niewielkim hoteliku prowadzonym przez przemiłych gospodarzy w wieku mocnoemerytalnym.
Atmosfera tego miejsca przyciąga nas zawsze od wielu lat.
Często nie można było dokonać rezerwacji, tak wielu było chętnych.
W tym roku widać, że hotel świeci pustkami, zawsze pelne obłożenie nawet poza sezonem a dzisiaj przy śniadaniu, przy niedzieli zajęte 5 stolików.





Wszędzie widać resztki świetności po komunistycznej i pełzającą biedę czasów Orbana.
Ze spraw przyziemnych, za pobyt, 4 noce ze śniadaniem i obiadokolacją, wszystko z karty, jedynie do najdroższych dań typu polędwica wołowa trzeba dopłacić, zapłacimy 60.000 ft czyli 720 zł/ 2 osoby
Wejście na baseny 2000 ft, czyli 26 zł/ 1 osoba.
Przeliczam po 13 zł za 1000 ft, choć nam udało się kupić za 12 zł.
Można też płacić kartą ale bywa róznie z przelicznikiem, czasami można przepłacić.
Kartą z reguły płacimy w końcówce aby nie przywozić ft do domu.

Kończymy śniadanko i jedziemy do Szomolyai kaptarkovek, oczywiście pisownia moja

kirandulastippek.hu/bukk/szomolyai-kaptarkovek

Whitedame priv

Żeby Wam granic nie pozamykali bo Węgrami zostaniecie .

Polski Lad

"Dziesięciu facetów poszło na piwo i rachunek dla wszystkich wyniósł 100 zł. Jak go tu sprawiedliwie pokryć?
Po namyśle zdecydowali się zastosować rozwiązanie znane z działającego w Europie systemu podatkowego:
Czterech najbiedniejszych nie zapłaciło nic.
Piąty zapłacił złotówkę.
Szósty zapłacił 3 złote.
Siódmy zapłacił 7 zł.
Ósmy zapłacił 12 zł.
Dziewiąty zapłacił 18 zł.
A ostatni, najbogatszy, zapłacił 59 zł.
Jak postanowili, tak zrobili. Przychodzili do baru codziennie, zostawiali 100 złotych - i wszystko było w porządku... do momentu, w którym barman powiedział:
"Chłopaki! Jako stałym klientom oferuję wam zniżkę: będziecie płacić tylko 80 złotych".
Faceci ucieszyli się. Powstał jednak problem: jak podzielić nadwyżkę 20 złotych?
Na początek ustalili, że czterej najbiedniejsi nadal nie płaciliby nic - ale co z resztą?
Zaproponowali, by podzielić ja po równo między tych, co płacą. Wyszło po 3,33 na łebka. Ale w takim razie Piąty i Szósty jeszcze otrzymywaliby pieniądze za picie!
Barman zaproponował, że rozłoży tę obniżkę jakoś bardziej proporcjonalnie:
Piąty nie zapłacił nic.
Szósty zapłacił 2 złote.
Siódmy 5 zł.
Ósmy 9 zł.
Dziewiąty 14 zł.
A Dziesiąty 49 zł.
Zapłacili, wyszli z baru - i zaczęli liczyć:
"Ja otrzymałem tylko złotówkę z tych 20 - oświadczył Szósty - ale on - rzekł wskazując na Dziesiątego - zarobił na tym 10 złotych!"
"To prawda! - krzyknął Piąty. - Ja też zarobiłem na tym tylko złotówkę! To niesprawiedliwe, że on zarobił dziesięć razy więcej".
"Dlaczego on dostał 10 złotych, a ja tylko dwa? - zawołał Siódmy. - Bogaci zabierają nam wszystko!".
"Czekajcie! - zawrzasnęli jednym głosem pierwsi czterej. - My nie dostaliśmy w ogóle nic! Ten system opiera się na wyzysku biedaków!".
I zaczęli ochrzaniać Dziesiątego - do czego przyłączyła się reszta.
Następnego wieczoru Dziesiąty nie pojawił się w barze. Więc pozostała dziewiątka zaczęła pic sama. Jednak gdy przyszło do płacenia rachunku, okazało się, że nie mają nawet na połowę.

I dopiero zaczęli myśleć.

Może Sławuś to ukartował?
Nie dalej jak godzinkę temu pokazywał mi mały wiejski domek z napisem elado.

Byliśmy dziś na wycieczce w "Małej węgierskiej Kapadocji"

To rezerwat przyrody kamiennych uli w Szomolya.
Dziwne, wyrzeźbione otwory w skałach przez ludzi z minionych epok o nie wiadomo jakim przeznaczeniu.
Jedni twierdzą, że trzymano tam figurki bożków, inni że urny zmarłych a jeszcze inni ule z pszczołami.
Bardzo urokliwe miejsce.
Zdjęcia nie chcą wchodzić