TEMAT: Iglaste pogotowie ratunkowe

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 15:46 #73929

  • Joyce
  • Joyce's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 219
  • Otrzymane dziękuję: 33
Nemo wrote:
W skuteczność nie bardzo wierzę, widziałem ryzomorfę ponad 15 m. Najbardziej infekcyjne w suche lata (osłabione rośliny) i uszkodzone podczas uprawy gleby ryzomorfy- wtedy się rozgałęziają i wnikają w korzenie.
załamujące to co piszesz :sad2:


Zielone okna z estimeble.pl

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 16:02 #73933

  • Nemo
  • Nemo's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 386
  • Otrzymane dziękuję: 215
Poczytaj ten link, co wyżej podałem... zwłaszcza drugą stronę.

Rozrastający się na potęgę grzyb dosłownie pożarł znajdujący się tam od setek tysięcy lat Narodowy Las Malheur w Górach Błękitnych.
Ostatnio zmieniany: 01 Paź 2012 16:03 przez Nemo.

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 16:23 #73937

  • Hiacynta
  • Hiacynta's Avatar
  • Offline
  • Administrator
  • gg 9117859
  • Posty: 14122
  • Otrzymane dziękuję: 10443
To ja na pocieszenie podam:
substancje zawarte w opieńkach polepszają czynność serca i ukrwienie kończyn i mózgu. Z opieniek wyizolowano też substancję określana jako peptiglukanową frakcję B, która hamuje rozrost guzów nowotworowych.

Świeże opieńki należy ususzyć i sproszkować. Dzienna dawka wynosi około 30 g proszku, który można dodać do jedzenia albo do herbaty. Leczenie stosuje się przez 10 dni.

:P

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 19:28 #73971

  • Joyce
  • Joyce's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 219
  • Otrzymane dziękuję: 33
Nemo, przeczytałam już wcześniej :( wróciłam do domu, jest ciemno... jutro muszę zacząć działać ...

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 19:47 #73976

  • artam
  • artam's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 8385
  • Otrzymane dziękuję: 2684
Obawiam się Hiacynto, że te opieńki w korze tak mi czynność serca zepsują, że nawet zjedzenie kilograma proszku dziennie tego nie zrekompensuje! ;) :rotfl1:
Dziękuję Nemo i Ani ( To mówisz, Aniu, że to jeszcze nie wszystkie nieszczęścia? :dry: ), akcję przeniosłam na jutro! Jakoś tak wierzę, że uzbrojona w Wasze wskazówki dam radę! Tylko tak się zastanawiam, kiedy to będzie wiadomo... Wiosną, jak wypuszczą nowe przyrosty?

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 01 Paź 2012 23:59 #74056

  • waldek727
  • waldek727's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1273
  • Otrzymane dziękuję: 864
W tym wątku jeszcze mnie chyba nie było.
Witam wszystkich tych ,,ogrodomaniaków" którzy mają problemy związane z chorobami roślin iglastych.

Większość chorób spowodowana jest niewłaściwym przebiegiem procesów fizjologicznych w roślinach oraz brakiem mechanizmów obronnych. My sami poprzez swoje działania mamy na to niebagatelny wpływ mając na uwadze to, że nasze ogrody są tworami sztucznymi i w jakimś sensie zamkniętymi w danym ekosystemie.
W dużym stopniu na negatywny wpływ przemian metabolicznych w roślinach ma niewątpliwie nawożenie mineralne i stosowanie sztucznych środków ochrony roślin.
Kontakt nawozów mineralnych z glebą powoduje negatywne zmiany jej mechanicznych właściwości. Poza tym przyczynia się do tego, że całkowicie zanikają w niej funkcje biologiczne. W glebie takiej zaczyna brakować pożytecznych mikroorganizmów oraz grzybów które żyją w symbiozie z korzeniami naszych roślin. Grzyby mikoryzowe chronią rośliny iglaste przed wszelkimi infekcjami i utrudniają przenikanie szkodliwych substancji oraz licznych patogenów do ich systemu korzeniowego poprzez włośniki.
Brak warstwy próchnicznej gleby oraz całego jej biologicznego życia skutkuje tym, że do roślin nie przedostają się w odpowiedniej ilości i jakości produkty odżywcze. Co za tym idzie rośliny stają się coraz słabsze i bezbronne wobec wirusów, bakterii, grzybów, nicieni itd.

Po tych wstępnych wiadomościach niech każdy z forowiczów odpowie sobie sam na pytanie.
Czy staram się dbać o to, by poprzez niestosowanie chemii mieć w swoim ogrodzie silne, zdrowe, odpowiednio wybarwione i ukształtowane rośliny, czy też stosując pod różną postacią środki chemiczne, nieświadomie przyczyniam się do powstawania u nich wszelkich chorób doprowadzających je do stopniowego obumarcia lub ciężkiego uszkodzenia ich tkanek i komórek.

Pozdrawiam. Waldek.
,,OGRÓD KTÓRY ŻYJE W ZGODZIE Z NATURĄ, ŻYJE PEŁNIĄ ŻYCIA."
mój wątek-OGRÓD W HARMONII Z NATURĄ

"www.twojapogoda.pl/polska/mazowieckie/warszawa

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 08:39 #74077

  • artam
  • artam's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 8385
  • Otrzymane dziękuję: 2684
Zadałam sobie te pytania! ;) Oto odpowiedź... Moje iglaki, prócz wspomnianego Kramera, nigdy żadnej chemii nie oglądały z wyjątkiem tej, co im tam z deszczem spada... ;) Nie nawożę, nie stosuję też oprysków profilaktycznych, zostały posadzone w rodzimej, dość ubogiej glebie z dodatkiem kompostu i nie wyglądają, jakby znajdowały się w złej kondycji... A wystąpienie rdzy wejmutkowo-porzeczkowej, jeśli w pobliżu rosną porzeczki czy przywleczenie opieńki z korą nie ma wiele wspólnego z kondycją roślin... Niestety, świat jest nieco bardziej skomplikowany! ;)

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 08:46 #74079

  • rispetto
  • rispetto's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 3175
  • Otrzymane dziękuję: 1187
Wszystko ładnie i pięknie Waldku, ale powiedz jeszcze jakim sposobem dochować się warstwy próchnicy w świeżym ogródku? Może i zgadzam się z Twoimi tezami, ale chciałbym również zauważyć, że odnoszą się one przede wszystkim do roślin występujących naturalnie w środowisku nas otaczającym. Wszelkie czarcie miotły, mutacje genetyczne, z których powstają nowe odmiany nie są normą w przyrodzie, a taki np świerczek typu Wichtel nie przeżyje na dłuższą metę bez chemii. Nie na darmo zwie się je 'grzybiarzami'.
Ostatni akapit pominę dyskretnym milczeniem, bo brzmi jak indoktrynacyjne ultimatum.

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 10:40 #74096

  • dorota
  • dorota's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 429
  • Otrzymane dziękuję: 111
Ja jeszcze tylko dodam od siebie, że mając bardzo młody ogród, własciwie ciągle w fazie zmian, dokupując nowe rośliny zauważam, że już w szkółce, u producenta są one traktowane chemią na wszelkie sposoby, w doniczce z ziemią zalegają kuleczki nawozów mineralnych , że już nie wspomnę o tym, czego nie widać gołym okiem ( czyli wszelkiech opryskach na szkodniki i choroby grzybowe )
Roślina taka z gruntu rzeczy ma więc zaburzony cały ten swój ekosystem , jest więc nieodporna na działanie wszelkiech szkodliwych patogenów. Paradoksalnie, ta cała chemia trzyma ją tylko przy życiu ? I co teraz? posadzić i zostawić ją samą sobie ?
Pozdrawiam- Dorota
Mój ogród- po prostu

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 10:51 #74100

  • Joyce
  • Joyce's Avatar
  • Offline
  • Gold Boarder
  • Posty: 219
  • Otrzymane dziękuję: 33
Ja zastosowałam mikoryzę pod część iglaków i niestety nie widzę różnicy w umieraniu tychże również ..... w stosunku do pozostałych, które są nawożone Osmococte lub wcale ....

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 11:21 #74108

  • rispetto
  • rispetto's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 3175
  • Otrzymane dziękuję: 1187
To, co wspomniała Dorota, czyli sadzenie roślin prosto ze szkółki, to temat na osobny wątek ;) Zauważacie prawidłowość, że najwięcej roślin wypada w pierwszym roku po posadzeniu? I to bez względu na ich wiek?
Mikoryzę stosowałem kiedyś do rododendronów i również nie stwierdziłem różnic w odporności, sile wzrostu itp.

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 17:35 #74143

  • waldek727
  • waldek727's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 1273
  • Otrzymane dziękuję: 864
Marta.
Zgadzam się z Tobą i cieszę, że nie stosujesz w swoim ogrodzie środków chemicznych.
Ogrody nigdy nie będą hermetyczną twierdzą, dlatego nawet w ogrodach bez chemii zdarzają się zachorowania roślin, ale są to sporadyczne przypadki.

Paweł.
Ja na nowo po kilkuletniej przerwie zacząłem dalszą przygodę z ogródkiem. Ponieważ córka powiększyła rodzinę postanowiliśmy razem, że przekształcimy i przeznaczymy ten niewielki teren na rekreację i wypoczynek pośród zieleni. Od dwóch lat moja praca polega właściwie na powrotnym użyźnianiu gleby poprzez wprowadzanie w nią jak największej ilości substancji organicznej uzupełnianej pożytecznymi mikroorganizmami i rosahumusem. Po dwóch latach mogę powiedzieć, że zaczął się proces powstawania próchnicy w glebie.
Myślę, że dopiero teraz wyniki mojej pracy będą przynosiły korzyści moim roślinom które nadal oczekują na posadzenie ich w stałe miejsce. Widzisz Pawle, że wszystko wymaga czasu a świeży ogródek trzeba dopiero przygotować do w miarę naturalnych warunków, aby w przyszłości był on przyjazny dla człowieka i zdrowy dla roślin.
Zaskoczyłeś mnie tym, że jakaś roślina, nawet wyhodowana w sztucznych warunkach może nie przeżyć bez chemii. Skoro tak jest to dla jej dobra należy jej to zagwarantować gdzieś w odrębnej strefie.
Pawełku. Ja nie stawiam nikomu ultimatum. Ja nawet nikogo nie proszę aby się dostosował do moich rad. To są moje spostrzeżenia poparte długoletnią teorią i praktyką które chcę przekazać w miarę mojej wiedzy wszystkim młodym adeptom ogrodnictwa, oraz tym którym nie dane było poszerzyć swoich talentów o wiedzę związaną z życiem które tętni w glebie. Wiem, że dla niektórych gleba to martwa materia i wcale się temu nie dziwię bo sam myślałem dawno temu, że żyją w niej tylko dżdżownice i krety. :rotfl1:
Tak przy okazji to powiem Ci, że podziwiam Twoją wiedzę o iglakach i śledzę większość Twoich postów z dużym zaciekawieniem.
To co piszesz o roślinach prosto ze szkółki lub importowanych np. z Holandii to wszystko prawda. One trafiając do naszych ogrodów czują się jakby były w innym świecie. Nie są odporne na warunki jakie im proponujemy i stwarzamy, dlatego duża ich część nie przeżywa nawet pierwszego miesiąca, nie mówiąc już o roku.

Dorota.
Z Tobą też się zgadzam bo też jestem częstym gościem w szkółkach ogrodniczych i centrach handlowych. Rośliny zanim trafią do naszych rąk przygotowywane są od początku do tego aby robiły na nas wrażenie w chwili zakupu. Różne tajemnicze nawozy, odżywki czy biostymulatory nie służą im w zetknięciu się z glebą w naszych ogrodach. Nie jest to oczywiście regułą ale...
Coś jest na rzeczy a raczej na roślinie skoro ma takie duże problemy z aklimatyzacją w nowym środowisku.

Joyce.
Proces rozprzestrzeniania się grzybni wokół całego systemu korzeniowego jest stopniowy i długotrwały. Zanim grzyby wejdą w symbiozę z korzeniami to przez długie miesiące trwa walka o byt. Trafiają one w niesprzyjające dla nich środowisko, tam gdzie jest mnóstwo innych patogenów. Muszą przystosować się do warunków jakie im zapewniamy na starcie i często je zmieniać. Chodzi tu o natlenienie i wilgotność gleby a przede wszystkim o niekorzystne dla nich pH.
Joyce i Paweł. To nie my mamy widzieć różnicę po zastosowaniu Emów czy mikoryzy, tylko nasze rośliny. W przyrodzie nic się nie zmienia z dnia na dzień a na efekty równowagi biologicznej czasami przyjdzie nam poczekać parę lat. Uwierzcie, że warto.

Pozdrawiam. Waldek.
,,OGRÓD KTÓRY ŻYJE W ZGODZIE Z NATURĄ, ŻYJE PEŁNIĄ ŻYCIA."
mój wątek-OGRÓD W HARMONII Z NATURĄ

"www.twojapogoda.pl/polska/mazowieckie/warszawa
Ostatnio zmieniany: 02 Paź 2012 17:43 przez waldek727.

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 18:59 #74161

  • artam
  • artam's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 8385
  • Otrzymane dziękuję: 2684
Gwoli sprostowania... Napisałam, że nie nawożę iglaków, inne rośliny i owszem! :)

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 20:35 #74223

  • rispetto
  • rispetto's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 3175
  • Otrzymane dziękuję: 1187
waldek727 wrote:
W przyrodzie nic się nie zmienia z dnia na dzień a na efekty równowagi biologicznej czasami przyjdzie nam poczekać parę lat. Uwierzcie, że warto.
Pozdrawiam. Waldek.
No dobra. Czy pięć lat to jeszcze jest "z dnia na dzień"? Tyle lat temu zaszczepiłem rododendrony dwa rododendrony mikoryzą i przestałem je nawozić, żeby nie niszczyć grzybni. Poza tym, że jeden z nich został połamany przez wiatr to dalej nie widzę różnicy ;) Obecnie zamiast bawić się w takie rzeczy wolę podrzucić kompostu lub kory (w zależności od wymaganego pH). Efekt zmiany struktury gleby jest dużo szybszy.

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 20:51 #74236

  • Nemo
  • Nemo's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 386
  • Otrzymane dziękuję: 215
waldek727 wrote:
.

Większość chorób spowodowana jest niewłaściwym przebiegiem procesów fizjologicznych w roślinach oraz brakiem mechanizmów obronnych. My sami poprzez swoje działania mamy na to niebagatelny wpływ mając na uwadze to, że nasze ogrody są tworami sztucznymi i w jakimś sensie zamkniętymi w danym ekosystemie.
W dużym stopniu na negatywny wpływ przemian metabolicznych w roślinach ma niewątpliwie nawożenie mineralne i stosowanie sztucznych środków ochrony roślin.
.Prawda... ale... rezygnując z chemii musimy niestety ograniczyć dobór roślin do takich, które na danej glebie będą się dobrze czuły. Ewentualnie założenie ogrodu rozciągamy w czasie, póki nie uzyskamy gleby o odpowiednich parametrach, co jest niestety powolnym procesem.waldek727 wrote:
.Kontakt nawozów mineralnych z glebą powoduje negatywne zmiany jej mechanicznych właściwości. Poza tym przyczynia się do tego, że całkowicie zanikają w niej funkcje biologiczne. W glebie takiej zaczyna brakować pożytecznych mikroorganizmów oraz grzybów które żyją w symbiozie z korzeniami naszych roślin. Grzyby mikoryzowe chronią rośliny iglaste przed wszelkimi infekcjami i utrudniają przenikanie szkodliwych substancji oraz licznych patogenów do ich systemu korzeniowego poprzez włośniki.
Prawda... ale właśnie dlatego jednym ze sposobów wyeliminowania opieńki jest silne nawożenie azotowe!waldek727 wrote:
Brak warstwy próchnicznej gleby oraz całego jej biologicznego życia skutkuje tym, że do roślin nie przedostają się w odpowiedniej ilości i jakości produkty odżywcze. Co za tym idzie rośliny stają się coraz słabsze i bezbronne wobec wirusów, bakterii, grzybów, nicieni itd.
Też prawda... dlatego czasem patrzę pełen podziwu na ogrody zakładane na pobudowlanej martwicy, wyścielone szmatami i wysypane żwirem. W to wetknięte rośliny. Biedne one, bo nie mogą się wykopać i pójść, gdzie im by lepiej było.
waldek727 wrote:
Po tych wstępnych wiadomościach niech każdy z forowiczów odpowie sobie sam na pytanie.
Czy staram się dbać o to, by poprzez niestosowanie chemii mieć w swoim ogrodzie silne, zdrowe, odpowiednio wybarwione i ukształtowane rośliny, czy też stosując pod różną postacią środki chemiczne, nieświadomie przyczyniam się do powstawania u nich wszelkich chorób doprowadzających je do stopniowego obumarcia lub ciężkiego uszkodzenia ich tkanek i komórek.

Pozdrawiam. Waldek.
Nigdy nie byłem zwolennikiem chlapania byle czym na byle co i rozrabiania wiadra chemii na trzy plamki na liściu czy kilka mszyc. Ale! Niestety, są choroby i pasożyty które wlezą na roślinę rosnącą w doskonałych dla niej warunkach. I wtedy nie ma wyboru- albo chronimy (stosując się do zaleceń) albo przyglądamy się zejściu ukochanej roślinki ;)
Za tę wiadomość podziękował(a): artam, waldek727

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 02 Paź 2012 21:14 #74256

  • Nemo
  • Nemo's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 386
  • Otrzymane dziękuję: 215
dorota wrote:
Ja jeszcze tylko dodam od siebie, że mając bardzo młody ogród, własciwie ciągle w fazie zmian, dokupując nowe rośliny zauważam, że już w szkółce, u producenta są one traktowane chemią na wszelkie sposoby, w doniczce z ziemią zalegają kuleczki nawozów mineralnych , że już nie wspomnę o tym, czego nie widać gołym okiem ( czyli wszelkiech opryskach na szkodniki i choroby grzybowe )
Roślina taka z gruntu rzeczy ma więc zaburzony cały ten swój ekosystem , jest więc nieodporna na działanie wszelkiech szkodliwych patogenów. Paradoksalnie, ta cała chemia trzyma ją tylko przy życiu ? I co teraz? posadzić i zostawić ją samą sobie ?

Rośliny są produkowane w czystym torfie. To jest podłoże praktycznie bez jakichkolwiek składników pokarmowych. Bez tych kuleczek to one zdechły by z głodu po sezonie. W warunkach monokultury, gdzie brak oporu środowiska i wejście jakiegoś patogena jest jak pożar...
A że padają w pierwszym roku- ano wystarczy raz nie podlać... Korzenie w glebie rodzimej jeszcze nie ma i tak zaraz nie będzie, bo im lepiej w tym co dostały ze szkółki i dopóki nie "wyżrą" zapasów nie odczuwają potrzeby rozrastania się dookoła- w glebę na ogół gorszą, niż miały podłoże. Po wypiciu wody błyskawicznie wzrasta zasolenie, torf raz wysuszony niechętnie wodę przyjmuje... i kaput.
Za tę wiadomość podziękował(a): artam, waldek727, dorota

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 03 Paź 2012 21:20 #74623

  • artam
  • artam's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 8385
  • Otrzymane dziękuję: 2684
Właśnie! To, co napisał Nemo, jest bardzo istotne! I chyba wyjaśnia te tajemnicze "zejścia" roślin w pierwszym roku albo nawet niemal po posadzeniu...Bo one, choć posadzone do gruntu, w zasadzie dalej są jak w doniczce! Wiemy, jak wielką wagę w szkółkach przywiązuje się do podlewania... Posadzone do ziemi niby mają lepiej, bo jednak ziemia wokół nie wysycha tak szybko jak torf w czarnej doniczce na słońcu, ale jeśli jest susza, to ten torf umieszczony w ziemi jednak wysycha...
Ja, sadząc, staram się pomiętosić ;) trochę tę bryłę korzeniową i trochę torfu udalić ;) i zawsze robię wokół taki wał z ziemi, żeby woda nie spływała dookoła, tylko wsiąkała tam, gdzie trzeba...

Odp: Iglaste pogotowie ratunkowe 03 Paź 2012 21:37 #74631

  • rispetto
  • rispetto's Avatar
  • Offline
  • Platinum Boarder
  • Posty: 3175
  • Otrzymane dziękuję: 1187
W ogrodzie takim jak np mój nie sposób jest podlewać każdą roślinkę po posadzeniu, bo musiałbym nic innego nie robić. Radzę sobie z tym w ten sposób, że sadzę roślinę nieco głębiej, niż rośnie w donicy i torf 'doniczkowy' przysypuję rodzimą gliną oraz korą. To pozwala utrzymać wilgoć do chwili rozrostu bryły korzeniowej. Po jakimś czasie wierzchnią warstwę rozgarniam pozostawiając samą ściółkę.
Zauważyłem, że najgorzej przyjmują się drzewka podlewane w szkółkach bezpośrednio do donic (nawadnianie kropelkowe). Po zakupie nieraz wystarczy dzień bez podlewania i roślina pozostawiona na pełnym słońcu ginie.


Zielone okna z estimeble.pl

Wygenerowano w 0.661 sekundy
Zasilane przez: Kunena Forum