Forum Ogrodnicze Oaza

jak jest doniczka mocno wilgotna da rade powoli ją "poobrywać" coś zostanie ale zawsze to lepsze niż pakowanie w całości. Też mnie to czeka z cukiniami i dyniami ale dam radę przy mały bezalkoholowym

No i teraz zupełnie nie wiem co mam robić z tą nieszczęsną rozsadą pomidorów. Ona i tak jest opóźniona o ok. 2 tygodnie. Może jeszcze ktoś miał doświadczenie z doniczkami torfowymi?
POMÓŻCIE !!! Proszę...

Aduś, jeżeli uznasz, że korzonki są jednak zdrowe i w miarę mocne, to może spróbuj posadzić te torfowe rozsady ( razem z tymi doniczkami ) do większych kubków z dobrej jakości ziemią - korzenie w takim podłożu mają szansę na dalszy rozwój. Przed przeprowadzką rozluźnij te doniczki, aby zapewnić korzeniom lepszy start w pojemnikach..

p.s. pozdrawiam sunię

Inny sposób, to odkroić nożem ziemię od ściany doniczki i przesadzić rośliny z bryłą korzeniową do plastikowych kubków .

Aniu, Mietku, Badziu serdecznie Wam dziękuję!!! Jak to dobrze, że jest ktoś kto doradzi.
Tak zrobię, przesadzę do doniczek plastikowych. Korzonki, które przerosły są delikatne, cieniutkie i jest ich jeszcze niewiele więc roślinkom nie powinno zaszkodzić jeśli odkroję i wyjmę z doniczki.

Przy wyciąganiu rozsady , po okrojeniu połóż dłoń na doniczce tak, by pomidorek był między palcami i obróć doniczkę na dłoni do góry nogami. Jeśli będzie wychodzić opornie stuknij w dno.

Te pomidory, jeśli są przeznaczone do gruntu, wcale nie są opóźnione.

Codzienną "wędrówkę ludów" rano z mieszkania na zewnętrzne parapety i wieczorem z powrotem pokonują pomidorki w różnych fazach rozwoju, papryki ostre i słodkie, bakłażany, sałaty, lubczyk, bazylie, majeranek, szczypiorek .... skrzynki, palety, donice, kuwetki ... wszystko wyhodowane w perlicie.

Nie sądziłam, że po dzisiejszej nawałnicy, jaka przeszła nad Poznaniem, cokolwiek przeżyje, ale jak widać - udało się, chociaż poranny chłód ( 6 stopni ) odcisnął swoje piętno i kilka rozsad nabrało fioletowego kolorku.

Niebawem do towarzystwa dołączą ogórki, fasolka szparagowa i cukinie. W kubeczkach w mieszkaniu wschodzi właśnie bazylia i kminek, ale pietruszka naciowa jeszcze w uśpieniu.

O rety ile ty tego masz nie pokradną ci z parapetu?

Agusiu, gdybym wystawiła aparaturę do destylacji wraz z produktami w butelkach, to zawartość parapetów zniknęłaby w mgnieniu oka, zanim zdążyłabym zamknąć okna
W mieście rozsady warzyw dla nikogo nie stanowią łakomego kąska - chyba, że jakiś "życzliwy" człowiek dostrzeże w moich roślinach podobieństwo do pewnej "marysi" .... - wtedy nalot służb mam murowany.

Ostatnią rzeczą, jaką gwizdnęli mi z parapetów były tuszki nutrii owinięte w folię ( ostra zima była wówczas ), które były przeznaczone dla psiaków. Oczami wyobraźni widziałam minę złodzieja rozwijającego torbę
Było to 20 lat temu.

Aniu Twoje rozsady są przepiękne, zdrowe, widać, że "śmieją" się do Ciebie w podziękowaniu za właściwe karmienie i wkładane serce w ich pielęgnowanie. I pomyśleć, że robisz to wszystko w bloku /jeśli dobrze zorientowałam się/.
Brawo Aniu, miło popatrzeć.

A sunię adoptowałam ze schroniska blisko rok temu i dalej tkwi w niej straszny, nie do opanowania lęk przed ludżmi, których nie zna.

Ada, nie dziękuję, aby nie zapeszyć, ale naprawdę - bardzo mi miło czytać Twoje słowa.

Tak, mieszkam w bloku, a właściwie w przedwojennej kamienicy - na parterze, dwa pokoiki, bez balkonu. Ogrzewanie to piec kaflowy, więc utrzymanie stałej temperatury dobowej jest niemożliwe - dlatego moi podopieczni mają zimny wychów.

Na szczęście parapety wewnętrzne i zewnętrzne są szerokie, więc rozsady mogą korzystać ze światła i powietrza. Później, na ich miejscu ( zostawię sobie tylko kilka donic z pomidorkami, bakłażanami i ostrymi paprykami, reszta powędruje na działkę ) staną korytka z ukorzenionymi "tymi ręcami" pelargoniami i begoniami - robiłam kwiatowe sadzonki pierwszy raz, na dodatek w perlicie, ale nieśmiało mogę powiedzieć, że ... udało się Na dniach będą przesadzone do docelowych pojemników z ziemią.

Wiesz, opieka nad roślinami to nic w porównaniu z adopcją zwierzęcia ciężko doświadczonego przez człowieka - dlatego brawa należą się Tobie. Dziękuję Ci za serce...

Dziś zagościłem na działce troszkę trzeba było ograć w antrejce i w grządki. W sadziłem cebulę z rozsady i sałatę (całość hodowana pod led) zdjęcie poniżej. Wszystko niby ok pomijając szwendające się małe jasno czerwone (około 2mm) robaczki. Podejrzewam że to czerwonka fote Zrobię w poniedziałek. Przy okazji kilka zdjęć moich grządek i drzewek.

Kolejna relacja tym razem z piwnicy

papryki na zewnątrz się hartują na noc jeszcze do domu. A poniższe zdjęcia pokazują co mi jeszcze zostało w pudle styropianowym i oświetleniem LED.

Miłego dnia.

Trochę wiosennych, kwietniowych klimatów z działeczki - zaczyna robić się nareszcie ZIELONO

Sałaty i czosnek

Sałaty, szczypiorek i - proszę uwierzyć mi na słowo - rządek wschodzącej rzodkiewki; pod butlą najmniejsze sałaty

Kalarepki, wszędobylskie sałaty, groszek cukrowy i majeranki

Pomidorki i bakłażan

I przepiękny czerwony pajęczak: lądzień czerwonatka, o której pisał Robert ...

U mnie też jest ich sporo - nie wiem czy warto się przejmować.

Znalazłem na jakimś forum :

Martacz

Lądzień pojawia się właśnie dwukrotnie. Pierwsze pokolenie wiosną i drugie późnym latem lub na przełomie lato/jesień. Jego cykl rozrodu jest przystosowany do biologii jego ofiar. Kilka lat temu zastosowałem go do zwalczania szkodników w szklarni i w niektórych przypadkach okazał się skuteczniejszy od dobroczynka. Zauważyłem, że dorosłe konsumują wszystko "jak leci" natomiast larwy przyczepiają się do ofiar i je wysysają. Na mączliku była 100% skuteczność.
Jego pojawienie się może oznaczać "dobrze zastawiony stół" dlatego żeby się go pozbyć należałoby zlikwidować jego ofiary.



Pozdrawiam

Absolutnie się nie przejmuj - to drapieżnik i nie wyrządzi krzywdy roślinom. U mnie ma spokojną przystań

Rozsady hartują się drugi dzień, częściowo w słońcu i częściowo w cieniu: