Forum Ogrodnicze Oaza

kuhara wrote:
Też myślę, że na następny rok już będę to bardziej ogarniać i będę popełniać mniej błędów. Dzięki za słowa otuchy Jeszcze dam znać czy mój krzaczek odżył

Przekroiłam jeden z chorych owoców. Nieciekawie to wygląda. Co mam robić?

Opryskaj owoce saletrą wapniowa.

A może być Pw?

Witajcie

Informuje, że na Warmii i Mazurach -w okolicach Olsztyna/ pojawiła się KRÓLOWA

renmanka W tym wypadku kiedy już sa objawy, to obawiam się, ze PW będzie trochę za słabe. Ja pryskam PW, ale pryskam regularnie od końca maja w odstępie 7-10 dni i chociaż 3/4 moich pomidorów to odmiany o długich owocach praktycznie nie zdarzają mi się owoce z suchą zgnilizną.

Spieszę donieść, że w dniu wczorajszym mój ekologiczny warzywnik przestał być ekologiczny;) Przez sześć lat udawało mi się lecieć pod radarem, czasami z lepszym, czasami z gorszym skutkiem. Zdarzało się, że zaraza niszczyła moją uprawę pomidorów na przełomie lipca i sierpnia (właściwie tylko raz pomidory dociągnęły u mnie do 1 września), ale każdego roku coś tam z własnych krzaków zjadłam, coś rozdałam, jakieś przetwory zrobiłam. I przyszedł taki sezon, 2020 - rozsadę miałam niczego sobie, wypielęgnowaną, doświetlaną. Grządki nawiozłam z zapasem (mam piaski i wszystko wypłukuje w mig). Tylko co z tego, jeżeli cały maj i cały czerwiec (poza kilkoma dniami) były bardzo chłodne. Nie żeby lipiec był lepszy - dziś w nocy temperatura w szklarni spadła do 5,6 stopnia. Kilka dni temu było podobnie (5,9). I naprawdę nie jest to błąd pomiaru, czy zepsuty czujnik, bo obok mam zwykły, analogowy termometr i jak tylko jestem w szklarni, to porównuję wyniki. Do brzegu... efekt tych dość niestandardowych jak na lipiec zawirowań pogody jest taki, że wszystko na krzakach mam zielone.

Po ostatnich opadach deszczu i spadku temperatur, z dnia na dzień znalazłam około 10 liści z zarazą, na różnych odmianach, w różnych częściach warzywnika. Spanikowałam. A że miałam w zapasie jakiś stary Acrobat MZ 69 WG, postanowiłam zrobić oprysk. Wiem, że lepiej byłoby sięgnąć po coś o działaniu systemicznym, ale po pierwsze - nie miałam, po drugie większość krzaków i tak od tygodnia, dwóch mam ogłowionych. Starałam się pryskać jak dokładniej.

Zatem stało się Sumienie mnie gryzie bardzo, ale przeanalizowałam wszystkie za i przeciw i doszłam do wniosku, że chcę w tym roku zjeść na kanapce własnego pomidora. Liczę na to, że jakimś cudem, nagle zrobi się piękne, upalne lato (proszę o niewyprowadzanie z błędu:P) i to będzie jedyny oprysk w tym sezonie.

A tu pozdrowienia od królowej. Wczoraj zebrałam o wiele więcej zainfekowanych liści, ale nie zrobiłam zdjęć niestety.

Nie jesteś jedyna. Ja w tym roku też się poddałam. I to zarówno w kwestii oprysków jak i nawożenia.
W tunelu drugi sezon mam brunatną plamistość i to wcześniej niż w ubiegłym sezonie. Więc nie miałam wyboru. Co do nawożenia, to prawie cała wysadzona rozsada z powodu niskich temperatur zaczęła wykazywać oznaki niedoboru azotu i marniała w oczach. Musiałam więc nawieźć dolistnie.
Nie było wyboru. Lepsze własne warzywa pryskane okazjonalnie niż kupne, nad którymi nie mam żadnej kontroli i nie wiem co się z nimi działo. Rok 2020 daje nam w kość na różne sposoby

Też u mnie słabo z ekologią. W tunelu zagościła brunatna plamistość. Był oprysk topsinem, ale za słaby, nie pomógł. Następnie sygnum ale też skutki mizerne. Kilka liści z zarodnikami plamistości opryskałam topsinem o stężeniu 2,6 ml na 1 l wody. Zobaczę jaki będzie efekt. Liście obrywam. Na niektórych krzakach zostało niewiele. Myślę, że nie dotrwają do września. O dziwo pomidory w gruncie mają się całkiem dobrze, żadnych chorób, mimo niesprzyjającej pogody. Był oprysk previcurem. Jestem zachwycona pomidorem koktajlowym Maglia Rosa. Obwieszony owocami i kwitnie. Chociaż samokończący, na razie ma nadal stożki wzrostu na najstarszych pędach. Zdjęcia wkrótce.
pozdrawiam
Mirka

To jest to o czym już pisałem wcześniej. Gruntowce dają radę, jak dotąd nawet bez oprysków. Tu akurat piszę o dzikich pomidorach samosiejkach na działkowym wysypisku odpadów organicznych. Obok nich rosną ziemniaki, również bez jednej choćby plamki a codziennie do nich zaglądam. Jedyne co zauważyłem to 2 żuczki stonki ziemniaczanej, jednego tydzień temu a drugiego wczoraj. Widać warunki jakie panują pod osłonami są jeszcze gorsze niż w gruncie.

Moje krzaki w tunelu też wołają o pomstę do nieba. Są niedożywione,ale nic nie pomaga. Na kilka dni pomaga gnojówka z kurzeńca ale to kilka dni i od nowa niedożywienie.
Rosnąć rosną, coś zjem. Nabiorę doświadczenia na następne lata

Emalia112 wrote: W jakim stężeniu? Bo nie mogę znaleźć.

Ja daję 50 g.saletry na 10 l.wody.

Ja obawiam się, że brunatna plamistostość w przyszłym sezonie też będzie u mnie problemem w tunelu. Muszę poczytać o sposobach dezynfekcji szklarni i tuneli. Ale czy to wystarczy. Macie doświadczenia z odmianami pomidorów odpornymi tę chorobę? Ewentualnie będę musiała zrezygnować na rok z uprawy pomidorów w tunelu. Choć wolałabym tego uniknąć.
P.S. U mnie też w tym sezonie pomidory gruntowe ładniejsze niż te w tunelu. Są już nawet pierwsze dojrzałe owoce. Pierwszy raz mam taką sytuację.

Tego roku przed założeniem włókniny w tunelu która spełnia rolę cieniującą wyprałem w pralce z detergentami. Jak na razie spokój z brunatną .

No zastanawiające to jest, zawsze byłem przekonany że te w tunelu będą szybciej i ładniejsze

Tutaj trzeba jeszcze rozstrzygnąć jakie są odmiany czy wczesne czy późno dojrzewające.

majmaj wrote:
Do tej pory zawsze tak było. Krzaki w tunelu były 2 razy większe niż te w gruncie i gron miały więcej (od 3 do zależnie od odmiany, a w gruncie 3-4.
Taki rok