Forum Ogrodnicze Oaza

Nazwami niestety nie oznaczę moich tulipanów bo ich po prostu nie pamiętam ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie aby się nimi pochwalić

Moje skromniutkie

ahan wrote:
To nie jest wirus pstrości tulipana (TBV), którego potrafię rozpoznać. To brak stabilności koloru odmiany, który wynika z nie najlepszego materiału jak mi się dostał w jednej z cebul odmiany. Liście pozostają zdrowe, a i same zmiany nie są w postaci smug czy płomieni tylko ubytków koloru w płatkach po stronie wewnętrznej. To prawda, zdjęcie akurat wstawiło mi się niezbyt reprezentatywne, ale dalej należy do "Peach Blossom". Zmiany barwy kwiatu tulipana to nie zawsze skutek zawirusowania i takie potrafią w następnym pokoleniu cebul się już nie pojawić, a mogą się też pogłębić i prowadzić do całkowitego jego wymycia. Wirus pstrości pojawia się zarówno na zewnętrznych jak i wewnętrznych powierzchniach płatków. Do poczytania o TBV i podobnych zapraszam do mojej witryny gdzie opisuję znane mi przypadki jak też te inne o podobnych objawach.
Poniżej inne zdjęcie odmiany "Peach Blossom"


Pozdrawiam,
Piotr

Podziwiam Wasze cuda
Moje takie sobie amatorskie zupełnie tulipanki, ale lubię je
Dopiero niektóre, posadzone jesienią, zaczęłam oznaczać nazwami

gałązkowe Dream Club




Atlantis


Yellow Crown


Playgirl

i bez nazwy

crocus wrote:
U Ciebie też już jest co podziwiać - przypadek patrz powyżej, to przedstawiciel "Tulip Crown" czyli linii tulipanów o kwiatach w kształcie korony. Należą do grupy Triumf, a pierwszym był "Liberstar" przedstawiony w 1999 roku przez hodowcę G.P. Sneeksa, oczywiście z Holandii...


W moim ogrodzie uprawiam jeszcze "White Liberstar" (J. van Diepen, 2010) i kwiaty niczym porcelana, o mocnej fakturze płatków...


I "Yellow Crown" (P. Groot,2003) - żółty, choć z czasem blednie do kremowego, a nawet ecri i wtedy na obrzeżach pojawia się delikatny czerwony margines. Podobnie jak i dwie pozostałe odmiany kwitnie mi bardzo długo, ponad dwa tygodnie...



Pozdrawiam,
Piotr

Dziękuję Piotrze mam jeszcze "Whitty Picture", to chyba z te samej grupy, tylko ma być blady róż, na razie w pąkach ale jak zakwitnie, to pokażę.
Jak tak długo kwitną, to zaleta, podoba mi się pokrój tych tulipanów, dzięki za info, już w moim kajeciku.
Pozdrawiam

PS.
Zajrzałam do Twojej witryny i przepadłam, kopalnia wiedzy

Piotrze, przypadkowo przeczytałem Twój pierwszy post będący odpowiedzią na moje sugestie, jak i drugi (ten sam), ale poprawiony. Przede wszystkim bardzo dziękuję za bardzo ciekawego linka do Twojej strony poświęconej TBV. Niestety nie umiem ustosunkować do teorii o "chwilowej - sezonowej zmianie koloru". Po prostu ja zawsze eliminowałem u siebie wszelkie pstrości. Nigdy ich nie izolowałem, ani nie przesadzałem, zawsze unicestwiałem chemicznie (opisałem gdzieś na początku wątku), bałem się wbić łopatę w blisko rosnące cebule, bo najpewniej korzenie cebul się przenikały i istniała możliwość przeniesienia paskudztwa narzędziem.
W czasach, gdy naprawdę mocno siedziałem w tulipanach (lata 80-te) dostępny był test na TBV o nazwie ELIZA, niestety nie wykrywał on wszystkich serotypów opisanych na Twojej stronie. Miałem możliwość sprowadzić to z ówczesnego RFN, ale kosztowało to majątek i nigdy nie ściągnąłem. Zdecydowanie wolałem utylizacje pstrokatych (taniej).
Jako stary ogrodnik jestem bardzo cierpliwy, rok to piwo, poczekam co pokarzesz w przyszłym roku. Czy będzie kwiatek brzoskwini?
A swoją drogą bardzo sympatycznie, że ktoś taki jak Ty wdepnął na nasze Forum.

Magda, ale fajny kolorek tulipanów

PIOTRZE i AHAM że jesteście na forum.
Macie bardzo dużą wiedzę i fajnie że się nią dzielicie.

ahan wrote:
Poprawiłem już chyba za późno swój post i jak widzę jednak się w tej nowej formie nie zapisał albo też był widoczny bardzo krótko.
Zgadzam się jak najbardziej, że o zakażeniu tulipana mogą całkowicie przekonywać tylko testy/badania laboratoryjne. Amatorom uprawiającym tulipany, za jakiego się uważam, pozostaje studiowanie i obserwacja przypadków we własnym ogrodzie. Wirus TBV to też taka nieodłączna część historii uprawy, sprawca Tulipomanii i wielu prześwietnych wydarzeń, jak choćby festival broken tulips (tych porażonych wirusem), który od 1836 roku corocznie odbywa się w Wakefield (Anglia). Dbam o ochronę fitosanitarną we wszystkich aspektach i staram się nie rozprzestrzeniać wirusa. Jednakże, w przypadkach wątpliwych niszczę kwiaty jak tylko się pokażą i czekam z cebulami do następnego sezonu. Sporty czyli mutacje tworzą się też nie od razu w pierwszym pokoleniu, budują swoje kolory w sposób czasami przypominające smugi i płomienie. Zbyt szybkie pozbycie się cebul może nas pozbawić nowej zupełnie odmiany, która właśnie przychodzi na świat. Brak stabilności według moich doświadczeń może mieć bardzo różne podłoże, w tym brane dosłownie. Uprawiam tulipany wśród róż o pokroju wysokim, dla których przygotowuję dość rozległe stanowiska i często zdarza się tak. że cebule trafiają bezpośrednio na obornik. Wybarwienie takich kwiatów jest czasami zadziwiające równie zadziwiające i tak też mogło być z tym przypadkiem "Peach Blossom". To zdjęcie było z ubiegłego roku, a dzisiaj rano poszedłem sprawdzić (po dłuuugim weekendzie:)) czy jeszcze jest w kwiatach. I jest, po nocnym deszczu trzyma się całkiem dzielnie jak przystało na dobrą starą szkołę...


Myślę też, że na tym zdjęciu bardziej przekonuje do poprawności odmiany a to ten sam co w smugach jeszcze rok temu. Płatki nie są zupełnie gładkie, widoczne jest delikatne smużenie, ale wszystko to w kolorze różu więc i uspokaja, że to jednak nie był wirus.

Pozdrawiam,
Piotr

ps. bardzo miło mi gościć wszystkich w mojej witrynie

Doczytałem właśnie, że muszą być czasami dwa posty na stronie, aby ten pierwszy był widoczny. Zatem korzystam okazji aby przedstawić moje faworytne parroty , których jak zauważyłem na forum zbyt wiele nie ma. Pierwsze pojawiły się w połowie XVII wieku i były nazywane Dragon Tulips lub z francuska Monstre, bo i tak się prezentowały w pociętych fantazyjnie płatkach. Należały do grupy Bizarden czyli zakażonych wirusem pstrości tulipana, który po kilku pokoleniach świetności doprowadzał każdą odmianę do wyginięcia. Tak było aż do 1907, do przedstawienia tulipana "Sensation", który stał się prawdziwą sensacją, a co najważniejsze był wolny od wirusa TBV.
Z tamtego czasu, roku 1910 pochodzi najstarszy z parrotów w moim ogrodzie - "Fantasy". Może i nie jest zbyt widowiskowy w kształcie jak te współczesne, jednakże bardzo ładny w kolorze łososiowym...


Nieznany mi z pochodzenia 'Webber's Parrot" to łagodne pastele. Idealny na bukiety dla panny młodej, jak przekonują angielscy floryści. Jakby nie było, bardzo fotogeniczny...


"Apricot Parrot" to największe kwiaty tulipana w moim ogrodzie, średnicy znacznie ponad 15 cm, na co ma i wpływ wspominane wcześniej bardzo żyzne stanowisko. Odmiana ma już swoje lata, pochodzi z 1961 roku, niemniej wciąż pozostaje wśród najbardziej popularnych odmian tej grupy...


"Diamond Parrot" to pierwsze kwiaty w moim ogrodzie w tym roku. Pochodzenie mam do ustalenia, zielone znaczenia na płatkach wskazują na geny grupy Viridiflora. Egzotyczny i elegancki...


Pozdrawiam,
Piotr

Gdy większość moich tulipanów to już wspomnienie, startuje Hollywood
Chyba też z grupy Viridiflora.

U mnie jeszcze pełnia sezonu :



......Mata Hari




....American Dream dopiero przekwitając wygląda jak na opakowaniu



.....Crispy Gold




......Curly Sue



......Huts Ten Bosch




.....Carnaval De Nice







.....Shirley




......Apricot Parrot

A to moje ostatnie niedobitki w tym sezonie

Zakwitły dwa tulipany:

odmiana Gavota

odmiana Tinka

A u mnie jeszcze kwitną takie:















Bez nazw, ale nie zawsze się zgadzają odmianowo...