Forum Ogrodnicze Oaza

Xellos wrote:
Paweł, ryjówka malutka ma 4-6 cm długości, więc przeciśnięcie się przez taką szparę nie stwarza jej problemu.

Waldku, myślę, że gdybym mojej ryjówki nie wywiozła do lasu, to dziś by nie żyła. Nie wiem, jak znalazła się na dnie zabójczej dla niej pułapki - w kamiennej klatce w środku miasta, wiem, że nie umiała z niej wyjść. Dodam, że nie ma w pobliżu ani kretów, ani nornic, więc i ich korytarzy, z których mogłoby to malutkie stworzonko skorzystać w celu ewakuacji...

waldek727 wrote:
Nie przyznam. Zwłaszcza że gryzoniom akurat wyginięcie nie grozi.
A może warto by poczytać:
greenclean.pl/szkodliwosc-gryzoni

Ale link jest o szczurach i o usługach deratyzacyjnych Czyli dość daleko od tematu Wprawdzie nie widziałam nigdy nornicy (chociaż być może to jej kopczyki tak mnie wnerwiają), ale szczur to raczej nie jest

Te same choroby są przenoszone przez inne gryzonie. Wiadomo... szczur jest największym problemem. Ale wszystkie mają jedną cechę wspólną... mnożą się szybciej niż króliki Lejzorka Rojtszwańca. Miejsca na to mają dość poza naszymi ogrodami. Mam się przyglądać jak żrą? Przy czym im więcej roślin w ogrodzie, tym stół lepiej zastawiony... więc złażą się z okolicy.
No bez sensu.
Nornica natomiast występuje dosłownie wszędzie... potrafi mnożyć się cały rok (pod śniegiem cieplutko I prędzej coś zagrozi Homo, niż nornicy.

Kret to kret... psuje estetykę i tyle... czasem rozgrabię kopce, czasem przepłoszę... czasem klnę... a czasem to mi się chce śmiać, zwłaszcza jak w ub. roku wykopał odstraszacz... ponoć niezawodny Wieczorem wbiłem, rano leżał na kopcu wielkości psiej budy...

Jako następna -Nie przyznam.
Mając do wyboru posiadanie ogrodu lub hodowlę nornic i karczowników, wybieram to pierwsze!!!

z odstaszaczem na krety miałem podobne doswiadczenie,ale dla mnie kret nie był nigdy problemem
Natomiast Wiesia moze wypowiadac sobie wojne karczownikom... Ja /chyba na poczatku tego watku juz to pisałem/ po kilkunastoletniej wojnie zostałem pokonany, ładnie połozona pod lasem ponad kilkudzisiecio arowa działka ,szklarnia ,studnia prąd/ porasta teraz sosnami .Działka jak Poli połozona na piachach ,zaczełem przywozić obornik, sustraty, komposty etc. setki m3 wody, karczowniki stworzyły sobie podziemne państwo/niczym Vietcong/,czasami zalewajac woda ich nory ziemia zapadała sie na ponad 20 -30cm.Mozna było tam krecić horory, ...nagle krzak pomidora w tunelu zaczyna sie trząśc i po chwili jest wciagany po ziemie,to co było przywiazane juz sznurkami była podgryzione tuz nad ziemia, stosowałem wszystkie dostepne środki i nic

Czy jest jakiś sposób na odróżnienie, czy kopce ryje kret, czy karczownik?

Karczownik własciwie nie robi kopców jak kret.../
Jezeli drzewka sa "zastrugane" jak ołówki ,rosliny, wciagane do nor, to bedzie na pewno karczownik

Gdzieś czytałam, że karczownik też robi kopce, dlatego próbuję zidentyfikować mojego intruza.
Mam obiecaną roślinę, która odstrasza podobno takie stworzenia podziemne, bo wydziela jakieś olejki eteryczne. O rezultatach będę pisać Mam nadzieję, że będzie skuteczniejsza niż puszka zatknięta na pręcie

Nie mam pojęcia, jak się ta roślina nazywa. Osoba, która mi ją obiecała nie zna nazwy, to jest ok. 60 cm badyl obrośnięty lancetowatymi listkami. Na pierwszy rzut oka przypomina łodygę lilii tygrysiej, tyle, że bez kwiatu. Podobno dzięki posadzeniu tej rośliny krety wyniosły się z ich ogrodu

To na pewno nie jest nostrzyk. Jak dostanę, wrzucę do identyfikacji, może ktoś rozpozna nazwę.

Podejrzewam, że Alina mówi o wilczomleczu groszkowym (Euphorbia lathyris)



Właśnie mam zamiar go przetestować. Ale nawet gdyby miał być skuteczny to trudno sadzić go obok każdego drzewka czy zagrożonej byliny A może zrobić żywopłot Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że bywa ekspansywny

Wypowiadanie się w temacie czy kocham zwierzątka czy nie to nie to miejsce - mam czarno na białym wykaligrafowane-Zwalczanie karczowników, nornic, kretów i tyle w temacie miłości .

Z futrzakami walczyłem całą zimę i mam rezultaty-wyniosły się w linię ogrodzenia (tam niech sobie ryją).Kto ma słabe nerwy niech nie czyta .
Zbierałem psie odchody w wiaderko dolewałem wody,rozrabiałem to coś do konsystencji śmietany i wlewałem do udrożnionych wcześniej korytarzy. Myślę że zapach skutecznie zraził krety i wyniosły się z rabat .

Nie mam kretów, ani nornic, natomiast w moim ogrodzie panoszą się mrówki. Próbowałam już różnych sposobów, ale bezskutecznie.

Danusiu, o mrówkach też mamy cały wątek:
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/4...rzency-czy-szkodniki

Warto tam zajrzeć

Pawle, skoro mam obiecane sadzonki, to będę próbować
Wiesiu, bardzo dziękuję za szybką identyfikację , chyba to właśnie ta roślina

Taki widok mam w drodze na działkę Mam nadzieję, że mój krecik krewnych nie sprowadzi

Bez zezwolenie nie możemy nie tylko zabijać kretów, ale teoretycznie nawet dotykać kretowisk. To, do czego przyznaje się Irena Janowska, też jest zakazane. - W odniesieniu do zwierząt dziko występujących, należących do gatunków objętych ochroną, może być wprowadzony zakaz ich umyślnego zabijania, okaleczania i chwytania, transportu oraz niszczenia ich siedlisk i ostoi będących ich obszarem rozrodu, wychowu młodych, odpoczynku, migracji lub żerowania. Rozporządzeniem w sprawie ochrony gatunkowej kreta zakazy zostały wprowadzone - mówi przedstawicielka Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Przepisy dotyczące ochrony prawnej kretów są surowe. Za zabicie zwierzęcia grożą dwa lata ograniczenia lub pozbawienia wolności. W przypadku gdyby odbyło się to ze szczególnym okrucieństwem, a za taki teoretycznie sąd może uznać trucie przy pomocy chemicznych preparatów, kara może sięgnąć trzech lat więzienia. Dodatkowo zabójca kreta może zostać zobowiązany do zapłacenia nawiązki w wysokości od 500 zł do 100 tys. zł.

- Nie zamierzam na nikogo donosić. Nie słyszałam też o tym, aby ktokolwiek został ukarany za zabicie kreta - mówi Irena Janowska.

- Nic mi nie wiadomo, aby ktokolwiek został skazany za to, że pozbył się kretów. Mogę sobie jednak wyobrazić niezbyt sympatycznego sąsiada, który doniesie na policję o zabiciu kreta - podsumowuje Wiktor Protas.

A więcej tu: finanse.wp.pl/kat,1036071,title,Sprawa-k...52790,wiadomosc.html
Emigrować? Mam do kretów wyrozumiały stosunek, ale do stanowionego u nas prawa... ech...

Ja przyniosłam kota, nie zabijam bo szkoda mi jednak zwierzątek, od tej chwili czyli 3 lata mam spokój z nornicami kretami itp, żadnych kopców czy tuneli a miałam zryty cały trawnik i co roku pożarte cebulki

Podejrzewam że one wyczuwają drapieżnika, i się powynosiły a to moja naturalna ochrona działki

Nemo,
ten artykuł napisał ktoś chyba nie za bardzo zorientowany w przepisach. Jeśli chodzi o zabijanie kretów, dotykanie kopców itd., to ochrona częściowa nie dotyczy wyłączonych z przepisu terenów ogródków działkowych, lotnisk, szkółek, ziemnych konstrukcji hydrotechnicznych oraz boisk sportowych. Ustawa dotyczy kretowatych w stanie dzikim.

Najlepszy jest łowny kotecek.

Ja to wiem... Ty to wiesz... natomiast, pożal się Boże, redaktorzyna sensacji szuka gdzie jej nie ma i brednie wypisuje.
A swoją drogą- czemu kret jest pod ochroną?. Pomijam już, że pożytku z niego żadnego, przeciwnie, wyżera dżdżownice, rozmnaża się nie gorzej niż króliki Lejzorka Rojtszwańca... jest gatunkiem niezagrożonym. I chyba nie sposób mu zagrozić, co wynika z tego wątku i licznych innych które na innych forach na temat tego potwora czytałem...

Jednak w tzw. łańcuchu pokarmowym jest potrzebny. To tylko my zakładając ogrody sprawiamy, że "na tacy" udostępniamy im smakowite cebulowe oraz korzonki, wprowadzając mniej lub bardziej monokulturowe siedliska sprzyjamy rozwojowi szkodników, których larwy są ich przysmakiem. To po nie przychodzą... a że przy tym trochę podkopią, no cóż.
Kret jest bardzo sprytnym zwierzakiem, poza tym że nam dokucza jego obecność, często niewiele o nich wiemy.

Przypominam jak sąsiad wypominał nam, że kret przyszedł z naszej strony. Ja mu na to, że moja działka ma szerokość 22 metry, a zasięg działania jednego kreta może oznaczać w terenie 100-200 m. To dopiero oczy zrobił. Niczym są przy tym nasze pojedyncze działki, jeden kret może obskoczyć cały ROD.
O tym także, że kret ma spiżarkę, w której nie potrzebuje stosować lodu, bo jego ofiary mają uszkodzony zwój nerwowy i choć żywe, uciec nie mogą, a nie psują się.

Nie miałam nornic? Ha, to już je mam. Dziś wywołałam wojnę z tymi barbarzyńcami - podżarły mi sporo roślin (a ja w głowę zachodziłam o co może chodzić). Kotów we wsi zatrzęsienie a ja mam gryzonie na podwórku! Skandal!
Hiacynto, pisałaś, że śmierdziuch pomaga pozbyć się kretów czyt nornic i innych gryzoni też? Piszę "innych", bo gangreny nie złapałam na gorącym uczynku ale na pewno nie jest to karczownik.

Stwora nigdy nie złapałam, rył mi tylko uparciuch między roślinami, tak, że niektóre wyskakiwały w górę, a niektóre się zapadały A pędraki sama musiałam wybierać Po systematycznym podlewaniu kwiatów gnojówką, ze szczególnym dolewaniem tej substancji w rozgrzebane korytarze mam sytuację opanowaną. Tak przynajmniej mi się wydaje

Co do kretów to w ostatnim programie Mai w ogrodzie jest o tym jak pewien pan przepędził krety ze swojego ogrodu a następnego roku miał zatrzęsienie turkuciów podjadków. Podobno są one pożywieniem kretów.

Mój krecik odżywiał się dżdżownicami, przeważnie tymi z kompostnika bo i tam były jego korytarze

Pędraki z grządek tuż koło korytarzy sama wybierałam, więc rola kreta jest przereklamowana, przynajmniej mój leserował