Forum Ogrodnicze Oaza

No tak, a u mnie nikt nie uprawiał Teściowie mieli krótko działkę, ale sprzedali Nie dziwię się jednak.
Aniu, przez ostatni czas wiele się zmieniło Ilość wizyt jakby zmalała. Jestem realistką i wiem, że za niedługo Wnuczęta będą wybierały towarzystwo rówieśników, niż wizyty u dziadków. To naturalne i nie ma co biadolić Zauważyłam też, że Synowe mniej "chętnie" biorą moje przetwory. To inteligentne kobiety i widzą, że to nie jest hej siup i jest w słoiku. Ograniczam ilość upraw, ale jakoś nie ograniczam wielkości warzywnika Nie wiem o co chodzi
Ogród, czy to z warzywami, czy z kwiatami ma nam przynosić wiele radości, nie licząc trudu, bo to niewielki skutek uboczny. A to co się w nim uprawia, to już jest decyzja ogrodnika/ogrodniczki.
To co mi się najbardziej podoba, to to, że cały czas planuję coś na następne lata. Nie mam czasu żyć wspomnieniami, bo to niestety wg mnie jest oznaką starości.

Aniu, w młodości prace ogrodowe też były dla mnie karą. Grzebanie w ziemi? To nie dla mnie. Co najwyżej kwiatkiem doniczkowym z własnej woli mogłam się zająć.
Kiedy zaczęliśmy zagospodarowywać działkę, tak powolutku, nieśmiało a to coś wsadziłam, coś posiałam. I wpadłam.
Ogród zarówno ozdobny, jak i część uzytkowa sprawia mi dużo radosci. Uwielbiam w nim pracować No a planów ogrodowych mam jeszcze naprawdę dużo.

Mała przerwa w odchwaszczaniu









W warzywniku też trochę kwiecia

Jannio - powiem Ci tak - nie wiedzą co dobre ))

naprzeciw mnie mieszka starsze małżeństwo - takie po 70

bardzo fajni ludzie - dla mnie to wręcz fumfle, z obojgiem jestem na "Ty" - wymieniamy się frykasami, czy co tam komuś wyrosło

w tym roku ratowali mnie kiszoną kapuchą i ogórkami

raz na tydzień przyjeżdża do nich syn i ładuje siaty, że się samochód ugina, moja młoda obecnie jeszcze studiuje to jak wraca do siebie to też ile zdoła unieść

ja do starych co chwilę latam po coś i w drugą stronę - kurcze to wszyscy wszystko zeżrą ))) teraz wędzę - to napakowałem extra by zatargać do sąsiadów i starych

ja nie mam czereśni u siebie a mi od czereśni już tyłek pęka - zgrana ekipa to podstawa

Kasiu w warzywniku przeszłam na system pozwolenia rozsiewania się: ogórecznika, rumianku, facelii, gryki, nagietków, chabrów, żmijowca, wyki, pozostawiam też zawsze chociaż jedną kępę złocienia właściwego i naparstnice (dla trzmieli), czasem kosztem niewielkiej ilości warzyw, możemy jeść miód zamiast marchewki . I te rośliny są teraz jak chwasty, ale tych prawdziwych chwastów jest o wiele, wiele mniej. W ogóle nie pielę godzinami na kolanach i nie wynoszę stosów do kompostu. Gdy potrzebuję miejsce usuwam np. rumianek z żalem jeśli jeszcze owady z niego korzystają, ale mają go dużo w innych miejscach, a wyrwanym rumiankiem ściółkuję uprawy. Te prawdziwe chwasty są wątłe, bo zagłuszają je te przeze mnie pożądane. Muszę też je ograniczać, bo ogórecznik szybko zawładnąłbym całym areałem, ale te rośliny, o których piszę nie są uciążliwe, łatwo je usunąć. W wolnej chwili postaram się wstawić jakąś fotografię. Na ten czas zdjęcie, gdy królowała biel rumianku

Alu,i to jest sposób
U mnie ogórecznik i nagietki sieją się mocno. Do tej pory trochę ograniczałam ich ilość, ale może niepotrzebnie?


Kilka lat temu wprowadziłam do warzywnika kosmos. Taki najzwyklejszy. Wygląda pięknie, ale rozsiewa się strasznie. W dodatku to duża roślina. Tego to muszę się pozbyć, gorszy niż chwast.
Warzywnik z dwóch stron mam obsadzony słonecznikiem.Z kwitnącego korzystają owady, z dojrzałego ptaki.To są główni użytkownicy słonecznika.
Do tego nagietki, ogórecznik, aksamitka, kwitnące warzywai zioła , rabaty, lipa. Myślę, że pszczoły i inne stworzonka mają się u mnie całkiem nieźle




Zdjęcia ubiegłoroczne

Bardzo podoba mi się podejście Ali do warzywnika.
Jasne, jak ktoś ma grządkę pomidorów wielkości chusteczki, to mu miejsca żal,ale zdaje się,że Wam obu go nie brak.
Dodam,że ja też praktycznie nie mam chwastów, przegrywają z arcygęsto rosnącymi ozdobnymi.
Jeśli plewię, to trawnik.

U mnie ozdobne też coraz gęstsze.
A warzywa za chwilę będą na tyle duże, że byle chwaścik ich nie zagłuszy. Pomagam im tylko na początku, kiedy są niewielkie. Później niech sobie same radzą .
Trawnika tak właściwie to nie mam. Koszone jest to, co u mnie rośnie, szczaw, jastrzębiec, w innym miejscu koniczyna.
Ja nie z tych, u których żaden chwast nie może rosnąć
Ogród jest ważny , ale nie tylko nim człowiek żyje czas dla siebie też musi się znaleźć.

Kasiu, na wsi też nie mam niczego nawet w przybliżeniu podobnego do trawnika - choć tak, skraweczek przy wschodniej ścianie domu, ogrodzony zielonym płotkiem, ma po środku koszoną trawę.
W rododendronowie trawa koszona jest raz w roku - albo wcale, jak nie da się zmobilizować męskiego ramienia do użycia kosy spalinowej. I ile to przy ym pilnowania, by zostały ominięte pożądane rośliny

W mieście zaś muszę mieć porządnie utrzymany, w sensie - odporny trawnik jako psi plac spacerowy. Ponieważ beagle to słynni uciekinierzy, nigdzie indziej ich nie spuszczam. A trawa przerośnięta liściastymi w momencie suszy szybciutko zmienia się w rżysko - albo i klepisko.

Odkąd "pobieram stypendium ZUS", mam teoretycznie cały czas dla siebie

"stypendium ZUS" dobre
Z czworonożnych na razie mam tylko chomika, dwunożni rzadko bosą stópką chadzają. W przypadku suszy"trawnika" nie kosimy, bo po prostu nie ma czego.
Spotkałam po raz pierwszy takiego motyla. Duży, wiekszy od admirała. Nie chciał zapozować

Niestety, nie udało mi się zrobić lepszego zdjęcia.

Witaj Kasiu powiedz proszę co to za kwiat ten ostatni ?widziałam na działce
jadąc gdzieś były posadzone rzędem przy siatce ogrodzeniowej wyglądały przecudnie

Bogusiu, to trytoma groniasta.
Kupiłam kiedyś w kapersie w Biedronce. Posadziłam, zapomniałam. Jakieś mizerne liście wyrastały, ale nie liczyłam na wiele. A w tym roku, niespodzianka Pięknie wygląda rozrośnięta w kępę. Na to liczę.

Kasiu nasiona kosmosów i chabrów uwielbiają szczygły. Dzisiaj dwa "przyłapałam na gorącym uczynku". Może masz jakiś kąt gdzie te kosmosy mogłyby rosnąć.
Moja "filozofia": ogród nie jest tylko dla mnie, ten fragment naszej Ziemi należy do wszystkich na tych samych prawach.

Jeszcze z roślin pozostawiam rudbekię i werbenę patagońską.

Alu, jakiś kosmos zawsze się u mnie gdzieś zawieruszy . Rudbekii nie sadzę (nie moje kolory), a werbena słabo u mnie się rozsiewa.
Ptaki i zimą pożywią się u mnie. Nigdy jesienią nie ścinam przekwitniętych bylin, jedynie czasami zaatakowane mączniakiem marcinki.
Mam karmniki, ale wsiowe ptaki dopiero uczą się z nich korzystać.
Moim ogrodem dzielę się ze wszystkimi stworzeniami. Nie jest ogrodzony, więc dzika zwierzyna przychodzi, kiedy chce. Wizyta saren to dla mnie nic nowego. Co roku wyjadają mi jarmuż a ja co roku go sieję

Dzięki Kasiu chodziła mi nazwa po głowie i za nic nie chciała się przypomnieć .
No gdyby była fioletowa to ja chętnie
Tak dumnie stoi super

Rośliny nadganiają opóźnioną wegetację.
Rosną, kwitną, cieszą oko i podniebienie

Ostatnie burze i ulewne deszcze na szczęście nie wyrządziły żadnych szkód.
Wszystko pięknie rośnie
W sadzie



Warzywa z dnia na dzień coraz większe



Cukinie niebawem skonczą na grillu



Za kilka dni małosolne z własnych ogóreczków

Trochę późno, ale są pierwsze pomidorki (Sunstream)

Zakwitła samosiejka kozłka lekarskiego

Na rabatach też się dzieje
Młodziutka, tegoroczna. Chyba Peace. Oczywiście nie zapisałam, a pamięć szwankuje

Byliny lada chwila pokażą co potrafią









Lawenda już przywabia mnóstwo skrzydlatych

W tym roku pięknie prezentuje się hortensja White Dome

Chyba mam nową ulubienicę
Kwitnie pięknotka

Mam nadzieję, że zawiąże owoce