Forum Ogrodnicze Oaza

Mówią ci, żebyś nie płakał.
Mówią ci, że to tylko pies, nie człowiek.
Mówią ci, że zwierzęta nie mają świadomości umierania.
Mówią ci, że jemu teraz lepiej.
Mówią ci, że możesz wziąść innego.
Mówią ci, że ból szybko minie.
Ale nie wiedzą ile razy ty i twój pies siedzieliście sami patrząc w ciemność.
Nie wiedzą, że w chwilach smutku tylko pies był przy tobie, wyczuwał nastrój, tęsknoty i obawy.
Nie wiedzą ile spokoju dawało głaskanie czarnej głowy w chwilach zwątpienia.
Nie wiedzą....... chyba że sami mieli przyjaciela psa.

Beatko jeszcze raz

Bardzo, ale to bardzo mi przykro.

Smutno mi. Jestem z Tobą Beatko myślami

Beatko, bardzo mi przykro.

Bardzo mi przykro Beatko

Mam też pieska, wiem jak może być ciężko...

Beatko teraz zajrzałam dopiero. Przykro mi z powodu czworonoga.

Co u Ciebie w ogóle słychać? Jak ta ręka?

Przyłączam się do pytań jokaer. Codziennie myśli mi biegną do Ciebie z myślą o Twoim zdrowiu

Biję się w piersi, aż dudni.
Ciągle nie miałam czasu na nic stąd mój zaniedbany wątek.

Do wczoraj życie biegło jeszcze szybciej, bo musiałam odrobić zaległości "przed szpitalem", sprzątanie w domu i ogrodzie, wykopanie, pochowanie roślin itd, itd....

Na wczoraj miałam termin zabiegu ale życie płata figle i ...... zostałam zdyskwalifikowana z powodu czynnej infekcji.

Ale od początku.
Zrobiłam sobie listę co muszę zrobić bo potem pewnie ręką nie ruszę i był tam też punkt: wyczesać Franka (kota).
Od czasu mojej niesprawności i niemożności solidnego wyczesywania kota zaczęły robić mu się tzw dredy.
W zeszły wtorek przyszedł z takim jednym żywcem oderwanym od ciała. Delikatnie mu to powycinałam a przy okazji kilka innych, póki kot nie zaczął tracić cierpliwości.
W środę rano znów udało się parę wyciąć i wyczesać, kot wydawał się zadowolony i rozkładał brzuchem do góry.
Zachęcona tym, wieczorem zaczęłam wycinać ten najobszerniejszy, kot leżał brzuchem do góry mruczał z zadowolenia aż nagle odwinął się w tej pozycji wbił mi zęby w palec wskazujący i tak trzymał nie chcąc puścić.
Zabolało aż do kości a on nadal trzymał, więc dostał lekkiego klapsa.
Zdezynfekowałam spirytusem od zewnątrz ( podobno to był błąd trzeba było też wewnętrznie) a potem zaczęłam długo myć ręce w gorącej wodzie z mydłem, ból ustał.

Obudził mnie nad ranem, rwący, szarpiący silny.
Wstałam i zobaczyłam, że ręka jest opuchnięta poza nadgarstek, tak że zegarek jest częściowo zasłonięty przez obrzmienie.

Próbowałam to wyleczyć biorąc końskie dawki antybiotyku, okładając Rivanolem, maściami z antybiotykiem i ichtiolową.
Myślałam że przez te kilka dni przejdzie.
Niestety, zapomniałam o istnieniu bakterii beztlenowych a tym mi najprawdopodobniej kot zainfekował kość.
" Kot ma w pysku tyle bakterii, że może człowieka zabić, powiedział mi wczoraj lekarz/zakaźnik i to zarówno ten wychodzący jaki i nie, bo grzebie w kuwecie "

I teraz muszę doleczyć lewą rękę, żeby można było operować prawą.
Do kontroli idę 1 grudnia, na długo przesunie mi się zabieg, co najmniej na miesiąc

Ale, jak to w życiu bywa dostałam też od losu twardy orzech do zgryzienia.
Siedząc na Izbie Przyjęć piekarskiej urazówki podsłuchałam taką rozmowę.
- Pani znowu na oddział?
- Tak idę do poprawki.
- Kolejnej?
- Kolejnej, ręka nadal bezładna, nic nacisnąć ani podnieść nie umiem.
Gdybym wiedziała, nie chciałabym tej operacji.
Ręka była krótsza i nie umiałam podnieść w górę ale sama gotowałam i robiłam większość rzeczy w domu.
A teraz, szkoda mówić, potrzebuję pomocy we wszystkim.
- A co Pani robili, tu ja się wtrąciłam?
- Artroskopię stożka rotatorów.


Toż to samo mnie mają robić! A jak im nie wyjdzie?
Dotąd zakładałam, że po operacji będzie tylko lepiej a jeżeli nie?
Może lepiej zostawić to tak jak jest, choć nie jest dobrze, bo podwichnięte kości trą o siebie i dają silny ból ale.....jeśli ręka po zabiegu ma być niewładna to wolę taki ból.
Nikt mi nie da gwarancji, w karcie mam wpisane "rokowania niepewne", mam zagwozdkę a każdy ze znanych mi lekarzy mówi co innego.

Na razie mam czas na leczenie palca i zastanowienie się co dalej.

W ramach rekonwalescencji po urazie, kiedy miałam naderwane nerwy i słabą ruchomość dłoni dostałam radę od fizjoterapeuty, że robótki ręczne świetnie usprawniają dłoń.
Tak się w tym wciągnęłam, że śmigam kolejny sweterek dla wnusiek a jak skończę może odważę się na coś większego?

W ogrodzie co nieco kwitnie i gdyby nie kartki z kalendarza myślałabym, że jest miesiąc wcześniej:

Maliny nadal owocują i kwitną:

Beatko, niesamowite z tym kotem. Nie wiadomo, czy to dla Ciebie na dobre czy na złe , w odniesieniu do tej podsłuchanej rozmowy w szpitalu. Matko jedyna.
Sweterki świetne, w jakiś ciekawy sposób je robisz czy normalnie ?

Co do gimnastyki rąk, to potwierdzam, że robótki są bardzo dobre. Ja w ogóle muszę coś rękami robić
i też ciągle albo na drutach, albo szydełkiem, albo przędę. podobno usprawnia to również głowę. / szare komórki/

Jeszcze odnośnie tego kota. jest w ogóle choroba kociego pazura www.mp.pl/pacjent/choroby-zakazne/chorob...oroba-kociego-pazura

Kurza twarz, nie zazdroszczę Ci Beatko Twojego położenia, tak źle, a tak niedobrze i bądź tu człowieku mądry jak postąpić. No ale z tym kotem, dziwne zrządzenie losu . Ja w takich przypadkach stosuję od razu propolis, palec "pomalowany", ale propolis często skuteczny.

Jolu, te sweterki to są raglany robione "od góry" czyli od szyi.
Początkowo jak widziałam filmik raglan od góry to przewijałam a teraz inaczej nie chcę robić.

Co do operacji to dzisiaj byłam w ZUSie w sprawie decyzji o przyznanie mi świadczenia rehabilitacyjnego i tam lekarz orzecznik też przytłumił mój entuzjazm.
Za późno żeby mogło pomóc, taki zabieg należy zrobić max tydzień po urazie, ale to nie w polskich realiach dodał.
I masz babo placek!

I jak tu se nie zakląć...

Beatko a to powiatowy orzecznik ?czy wojewódzki?