Forum Ogrodnicze Oaza

Bardzo lubię szpinak nowozelandzki. U mnie to jedno z warzyw, które ma stałe miejsce na grządce. Przede wszyskim bardzo plenny i bezproblemowy.
Dla mnie dużo łatwiejszy w uprawie i osłudze niż normalny. Bo obcinam tyko długie pędy, potem nożyczkami obcinam liście, które są małe więc łatwo je wypłukać z piasku.
Osuszamy i na patelnię bądź do zamrażalnika.
A szpinak rośnie sobie dalej i tak cały sezon. Super.

Potwierdzam,szpinak nowozelandzki jest super.W zeszłym roku obsiałam całą grządkę i później nie wiedziałam co zrobić z taka ilością liści.Do tej pory mam jeszcze zamrożone.Myślę,że na kilkuosobową rodzinę wystarczy kilka krzaczków /może jeden na osobę/.

Wrzucam kolejne zielsko: RUKIEW WODNA /Nasturtium officinale/.Podobno jest to jedna z najzdrowszych roślin na świecie.Bylina!Zawiera witaminy C, B, K, E, wapń, żelazo, magnez, mangan i cynk.Ma właściwości antynowotworowe i ODMŁADZAJĄCE. Można ją uprawiać w ogródku i w doniczce.Wymaga regularnego podlewania. Jadalne liście i nasiona.Najprościej ją rozmnożyć wegetatywnie, kupując liście w sklepie ze zdrową żywnością i kilka gałązek ukorzenić.Ja wysiewałam nasionka.W tym roku liczę,że ponownie wybije...Na zdjęciu krzaczek po lewej.

Kiedyś kupiłam nasionka rukwi wodnej i leżą, bo wydawo mi się, że w ogródku mam za sucho.

Całą zimę przyglądam się sadzonym w zeszłym roku karczochom. I chyba przeżyły zimę bez okrycia niczym. Czy to możliwe?
Były cztery, ale dwa najładniejsze wyciągnęłam z ziemi bez korzeni

Mamma, obok karczocha widzę jakiś murek. Może miały tam cieplej i nie wyzionęły ducha. Moje też jeszcze zipią, ale są okryte.

A to moja tegoroczna rukiew, pokazały się pierwsze maluchy. Wysiana w trzech pojemnikach, bo przez przypadek mam nasiona od trzech producentów. Ponieważ lubi wilgotne otoczenie, w perlicie w misce z wodą (potem zacznę dokarmianie) będzie się dobrze czuć. Gdy zrobi się cieplej, miskę ustawię w ogrodzie w półcienistym miejscu.

Rukiew wodna

Mamma, bez korzeni bo bardzo je lubią myszowate. Nie jest sztuką przetrzymać je przez zimę, ale ustrzec przed nornicami. Ja co roku wysiewam nowe, a jak coś przezimuje to mam bonus w postaci pięknych kwiatów

A ja wykopałam kłącza - siedzą z daliami w piwnicy. Jak myślicie - kiedy je wsadzić?
W mieście na szczęście myszowatych niet, choć jedno mi oszczędzono...
U mnie, Iwonko, chodzi wyłącznie o kwiaty. Czy z wysianych w tym roku nic nie będzie w tym zakresie?

Aniu, że tak powiem, wszystko jest kwestią szczęścia i sprzyjającej pogody. Jednak kwiaty najpiękniejsze są w drugim roku, ogromne, oblepione trzmielami. Moje tegoroczne siewki puszczają drugą parę liści właściwych. We Wrocławiu to pewnie można kupić rozsady ale u nas, na prowincji trzeba sobie samemu radzić. Najdłużej udało mi się utrzymać karczochy przez trzy kolejne lata, w gruncie, niestety czwartego nie dotrwały, zjedzone przez nornice. Później próbowałam zimować w donicach w spiżarce, ale po wysadzeniu, padły, być może za wcześnie je wysadziłam. Teraz się zastanawiam jaką metodę uprawy zastosować w tym roku

Ja już przywykłam do dzielenia się z nornicami. Nie liczyłam, że coś z nich zostanie więc je po prostu zostawiłam na tzw. pastwę losu. A one przeżyły, super
Wysiane były z nasionek, ale nic wielkiego z nich nie wyrosło (może zła opieka). Mam nadzieję, że w tym roku coś pokażą.
Czy karczochy trzeba często dokarmiać?

Mamma, mam takie coś

Ogrodniczka ze mnie żadna, moje karczochy niczym nie były i nie są dokarmiane, czasem jak mi zostanie z podlewania trochę pokrzywowych perfum to poleję pod karczochy.
A tu cykl produkcyjny

Ale dałaś po oczach. Ja dopiero zjadłam jeden owoc. Mówię o swoich. Ale jak skosztowałam, to chcę więcej

Iwonko - dałaś po oczach!
Ale nadal nikt nie powiedział, kiedy z nimi "pod chmurkę". Mam na myśli kłącza z piwnicy - i siewki (jeśli wzejdą).
Janinko, karczochy mniam mniam - ale swoich to ja na pewno nie będę jadła, nie mam ani takiego areału, ani nieskażonej gleby.
Jeden to nie bardzo się opłaca robić - babrze ręce, jak szlag.
Osobiście najbardziej lubię dna karczochów w zalewie z dobrej oliwy, jak to Włosi nazywają "sott`olio

O ja bardzo lubię, ale jakoś tak nietypowo, bardziej smakują mi ogonki liściowe, za sercem karczocha nieszczególnie przepadam......ale zjem ze smakiem , a wszystko polane suuuto solonym masełkiem z cytryną, miam. Jedzone łapami po których ścieka owe masełko.

Po 20 maja. Teraz wyczytałam w książce. Łatko ja nawet dla jednego jestem gotowa walczyć

Aniu, pod tą chmurkę to chyba musisz tak na wyczucie mało jeszcze mamy doświadczenia w uprawie karczochów, kuszą mnie też kardy, ale nie mam nasion bo bym wysiała i poeksperymentowała, chyba że jeszcze mi się w którymś sklepie trafią

Po 20 maja???
Janinko - chyba masz na myśli rozsadę, bo dorosły karczoch wcale nie jest tak wrażliwy na przymrozek (wypróbowane, liście nie były zwarzone przy -3 nocą).
Przymierzałam się do wsadzenia kłączy na przełomie marca/kwietnia, jak w ubiegłym roku...
We Włoszech to na pierwszego maja obserwowałam "dojrzałość konsumpcyjną"