Forum Ogrodnicze Oaza

Chciałam pokazać moje siewki karczochów, wysiana jakoś w pierwszej dekadzie marca, do podłoża dla wysiewów.



Jak widać, mają po cztery listki właściwe, rozwija się piąty. Dodam, że dogoniły, a nawet przegoniły siewkę dużo wcześniej skiełkowaną w perlicie i przeniesioną do podłoża w fazie liścieni. Chyba chodzi o ilość światła - karczoch przecież to dziecko słońca. Moim zdaniem nie warto wysiewać zbyt wcześnie - no chyba, że ktoś ma fachowe doświetlenie...
A - nagle okazało się, że obok podrośniętych siewek kiełkuje spisane na straty nasionko ( w doniczce z tyłu, po prawej). Już podnosi liścienie.

Mazur62 wrote:
Benię uprawiałam w ubiegłym roku - w donicy. Wysadzona na działkę na początki kwietnia obdarzyła mnie jednym owocem
Adasiowa wrote:

A ja kupiłem nasionka melona zimowego na allegro. Dwie rośliny wsadziłem do szklarni razem z innymi melonami. Urosły duże rośliny rozpiąłem je na podwieszonej siatce ogrodniczej. Miałem kilkanaście owoców wielkości dużych melonów a nawet wydłużonych arbuzów. Całe były pokryte szczeciną (koniecznie rękawiczki) i białym woskiem-talkiem. Do mrozów przechowywałem na działce, a potem niestety w zbyt ciepłym mieszkaniu. Kilka pod koniec grudnia mi zgniła, ale podejrzewam, że kot mi je podrapał, ponieważ ogniska gnicia były punktowe.
Podobno można przechowywać dłużej.
Do celów spożywczych wykorzystałem oczywiście biały miąższ.
Jesteśmy z żoną miłośnikami potraw z cukinią, szczególnie typu risotto w różnych wariantach. I do risotto wykorzystaliśmy tego melona pokrojonego w drobną kostkę. Gotuje się dłużej razem z twardszymi warzywami, a nie krótko jak cukinię. Nie rozpada się tak jak cukinia. Półprzeźroczyste białe kostki nie mają wyraźnego smaku ale chłoną smak sosu. Stanowią doskonały wypełniacz do potraw z mięsem czy owocami morza. Cudownie chrupią, ślizgają się po zębach. Naszym zdaniem są o niebo lepsze od cukinii.

W tym roku zamierzam posadzić je w niskim tunelu foliowym i przechowywać w zimniejszym pomieszczeniu. Może starczy ich do wiosny.
Rewelacyjne warzywo.

Ten egzemplarz ze zdjęcia nadal przechowuję w pokoju w temperaturze 17 stopni. Na skórce nie ma żadnych plam czy oznak psucia się, a cały owoc jest twardy, choć odnoszę wrażenie, że lżejszy niż zaraz po zerwaniu z krzaka.
A leży tak długo, ponieważ nie miałam pomysłu, jak ją wykorzystać w kuchni.
Uprawiałam beninkazę - jak wcześniej wspomniałam - w donicy, pod chmurką, nie przywiązując wagi do plonu i traktując ją jako eksperyment i ciekawostkę. Z pewnością gdyby rosła w tunelu, w gruncie, wydałaby więcej owoców.

To ciekawa wiadomość, że tak długo się przechowują. W tym roku przygotuję miejsce w piwnicy ok. 19 st. W mieszkaniu za ciepło 24. Ale z obserwacji -- w takim cieple nasiona w owocach zaczęły kiełkować, czyli nasiona mają zdolność kiełkowania. Nie muszę kupować nowych nasion. Jeszcze raz polecam ten owoc , w kosteczkę. I no do gulaszu. A z obserwacji uprawy to jednak pewniej pod osłoną jak każdy melon. Wydaję mi się też ze pod koniec na liściach pojawił się niewielki mączniak ale dużo mniejszy niz na ogórkach w gruncie. Owocom nie zaszkodził.

Mazur62 wrote:
Malutka okra najlepiej smakuje krótko opieczona na oleju. Tylko posolić, wtedy nawet nasionka w środku są pyszne.

Rukiew wodna stoi na północnym oknie w misie z wodą. Widoczne na zdjęciu "kolanka" - zgięcia pędu to miejsca, w których wytwarzają się korzenie. Dlatego rukiew bardzo łatwo się rozmnaża. W kolejnych doniczkach będą rosły ukorzenione pędy.

To docelowy sposób uprawy, czy na razie tylko rozsada?

Docelowy, bo ona ma specyficzne wymagania związane z wilgotnością i nasłonecznieniem.

Gdy szukałam informacji o uprawie, wychodziło, że przed wojną w Polsce uprawiano jej całkiem sporo na specjalnie przygotowanych miejscach na brzegach strumieni. Z kolei w wiktoriańskiej Anglii rukiew była traktowana jako całoroczna zielenina i rosła w domach w misach z wodą. Nie mam mokrego miejsca w ogrodzie, a do tego znajdującego się w półcieniu. W ubiegłym roku dwa dni bez podlewania załatwiły skrzynkę z dojrzałymi, kwitnącymi roślinami.

Docelowo misa będzie stała w ogrodzie w półcieniu, wodę będę uzupełniać i wymieniać, ewentualnie ukorzeniać nowe rośliny.

Super pomysł na rukiew wodną, w doniczkach jest ziemia czy sam perlit? Dwa lata temu uprawiałam w donicy ale z efektów nie byłam do końca zadowolona. Myślę że taka wodna produkcja da lepsze plony.
Za to u mnie trzy pochrzyny chińskie zaczęły kiełkować

Iwonko, sam perlit. Szukam sposobu na rukiew, bo pyszna jest.

A w sprawie pochrzynów idę się douczać.

Z pochrzynem chińskim jest trochę zamieszania z nazwami, niektórzy na słodkie ziemniaki bataty tak mówią, ja eksperymentuję z chińskim, inaczej yam, jam, ignam. Podobno w pierwszym roku można tylko te bulwki z gałązek przeznaczyć do konsumpcji, natomiast korzeń dopiero w drugim roku. Na razie tyle wyczytałam a reszta okaże się w praniu ))
Oczywiście jeśli się uda uprawa

Rukiew też bardzo lubię, ma fajny, pikantny smak i nie śmierdzi jak rzeżucha Bardzo podoba mi się taka forma uprawy, bo w doniczce to nie wiedziałam czy zjeść ją czy podziwiać. Dzięki za odpowiedź, spróbuję tak jak Ty, jeszcze proszę napisz mi czy do tej wody coś dolewasz?

To czekam na wieści, bo brzmi ta chińska pyra ciekawie.

Rukiew lubi czystą wodę, dlatego dobrze się czuje na brzegach strumieni. Tegoroczna uprawa to eksperyment. Dokarmiam od czasu do czasu pożywką do fertygacji pomidorów na bazie Magicznej Siły i saletry amonowej. Widzę, że zaczynają się pojawiać algi, wymienię wodę. Byłabym zadowolona, gdyby można ją uprawiać przez cały sezon łącząc dom i ogród.

Czosnek niedźwiedzi - tak sobie rośnie.

Karczochy przesadziłam drugi raz, do sporych doniczek - korzenie wychodziły dołem. Jedna z sadzonek ma też "dorosły", ząbkowany liść.



Myślę, że jak tylko minie fala chłodów, wystawię je na zewnątrz, bo potrzeba im dużo światła. A jak się zahartują - pójdą do ziemi.

Na moich karczochach się kot położył. Nie wyglądają za ciekawie. Zobaczymy.

Aniu, moje karczochy wielkości jak Twoje już od jakiegoś czasu w gruncie. Dają radę. Dzisiaj jednak nakryłam je doniczkami, bo trochę straszno zapowiadają Mam nadzieję że będzie dobrze

Moje karczochy zakończyły żywot przy pomocy kocich łapek, tak że w tym sezonie obejdę się smakiem, Jednak wysieję jeszcze raz, co prawda kwiatów nie zawiążą ale potrzebuję kilka liściorów do wysuszenia.