Forum Ogrodnicze Oaza

No! Wreszcie owdowiały gąsior ma małżonkę.
U Ciebie widzę mimo wszystko lepszą pogodę, jakieś światło - nad wrocławskim wklęśnięciem leży gruba czapa chmur, a od czasu do czasu otwierają się - i wtedy wycieraczki chodzą na maksa.

Uwielbiam oglądać Twoją "bieliznę". Zdjęcia cudne, opowieści świetne. Jak do tego dołoży się wschody słońca i widoczki- to zastanawiam się, co ja jeszcze robię w domu . Jak mam wszystkiego dosyć, śnią mi się góry. Muszę wygospodarować dzień, dwa i pojechać.

Zawsze po obejrzeniu nowego wpisu w niniejszym wątku, jestem pod duużym wrażeniem

Słodziaki spod ciemnej gwiazdy
Twój drób chodzi luzem ? nie chodzi mi o szkody w ogrodzie a o zagrożenie typu lis i jemu podobne .

Haneczko - jak nie boisz się warunków "traperskich", to przyjeżdżaj do mnie - na ile chcesz...
Aniu
Elu - mam 3 "żywioły" lis, jastrząb i Cedrik...

Drób jest wolierowany, wychodzą tylko kaczki z gęsiami i czasem indyki z brahmami.
Niestety nie są to jeszcze woliery "pancerne". Więc straty miałam w tym roku duże. Lisy załatwiły mi ok 15 kaczek biegusów (na raz) w tym przepięknego czarnego czubatego i na dodatek "kumatego" kaczorka. I stado wyselekcjonowanych kurek wjandota olbrzymia złotołuskowana... Najładniejszą z tych ostatnich zabił najpierw jastrząb w wolierze. Tak się nażarł, że go złapałam. Udało mu się przeżył - wywiozłam go do przyjaciółki (ponad 60 km), tam nikt nie hoduje kur...
Drugiemu się nie udało - psy go dopadły, ale przedtem załatwił mi 15 młodych brahm - większość niebieskich . I to tak robił, że na początku nie podejrzewałam, że to jastrząb. Wyglądało na kanibalizm u kur - codziennie jedna zadziobana.. Co ja się nakombinowałam, co kurom brakuje.. A jastrząb (taki nieduży) wlatywał pomiędzy bramką do wolierki a górna siatką. Kaleczył kurkę lub zabijał, a stado kończyło - kury to drapieżniki..

Wolierę "pancerną" mam w planach, ale przy takiej pogodzie koparka nie wjedzie...

No i jeszcze docinamy drzewa na wybiegi.

Przy okazji wycinki mamy tor przeszkód - dla psów:






Tu widać różnicę - Funia to zawodowiec - startowała w zawodach agility i mimo 11 lat potrafi pokazać klasę.

I dla płetwiaków najciekawsze, że ja je wołam i one idą do mnie - stąd takie zdjęcia
Sposób pokonywania przeszkody jest różny - górą lub dołem...









Śmieszne są

Funia -
Kocham starsze suki.
Czy przechodzący na naszym hajmatem Grzegorz nie wyrządził Ci szkód? My siedzimy bez prądu, na szosie - pełno gałęzi i na szczęście już odciągnięte i pocięte zwalone drzewa

Małgosiu, Twoje kaczki są wspaniałe. Tak się zastanawiam, czy przypadkiem nie zamienić w następnym sezonie kur na kaczki.
A co z jajkami. Masz ich przez cały sezon, czy tylko wiosną.
Moje kury płot 3-metrowy traktują jak drabinę i wyłażą do lasu. Tylko czekam, aż lis zwietrzy przynętę.
Przecież nie będę każdej kury wiązać na sznurku. Lotki przycięłam, nic nie daje.

Faktycznie, Funia śmiga jak najwytrawniejsza lekkoatletka w biegu przez płotki - spryciula!

Kaczuchy są bardzo filuterne.
A jak się je woła, żeby tak posłusznie reagowały, Małgosiu?
No i też mnie ciekawi, czy dają Ci jajka?

Biegusy niosą się raczej wiosną i latem. Teoretycznie powinno być ponad 200 jaj rocznie od kaczki, ale u mnie bywa ok 50-ciu od sztuki.. Może nawet mniej, bo kaczki jajka "gubią" i czasem znajduję je dopiero zimą.

Są bardzo inteligentne - szkoli je się na wiaderko



I na "taś taś"...

Alu a myślałaś o kurach nie latających? Tak jak np brahmy olbrzymie, karzełki kochiny, jedwabiste? Nie niosą tyle jajek, co nioski, ale są ozdobne i użytkowe

O kurach napiszę jak ogarnę zdjęcia.

Jestem pod wrażeniem tego zwierzyńca, kobieto, niesamowita jesteś

Kokoryczka
Para gęsi kubańskich - "moje orły" przodem - to fajne, jak zwierzaki biegną do mnie


i tyłem - jak Duszek aportuje (to jego pasja życiowa) nie zwracając na nic uwagi



Miało być o kurach.
Drób to dla mnie terapia.
Najpierw były kury jako takie, potem kury ozdobne, kaczki biegusy i inne, gęsi, przepiórki, perliczki i na koniec indyki (jako żywe inkubatory).

Były różne rasy, do niektórych wrócę.
Są, były i będą - brahmy olbrzymie, karzełki kochiny, feniksy. Nowość, ale zostanie "szwedzkie kwiaty" (mała kura duże jajka) ale muszę "popracować" nad wersją czubatą - taki pomysł...

Zdjęć mam mało - ze względu na jastrzębie obecne woliery i budki są brzydkie = nie za bardzo mam się czym chwalić. A aby wypuścić kurki w plener - musiałabym ich pilnować = dopiero jak ogarnę rośliny.

Indyki


Tegoroczne kurczaki: Karzełek kochin niebieski (aparat przekłamuje kolory -grzebień i dzwonki ma krwisto czerwone, nie różowe) . Po lewej kogut "szwedzki kwiat", po prawej kurka brahmy


Kurka karzełka kocina - ładna , z tyłu kogucik feniksa (umaszczenie nieprawidłowe niestety) i kurka "sz k".


Kurka brahma, kogucik "sz k"

Gosiu, kaczuchy masz cudne , przecudne kiedyś miałam ,jakieś fruwające . Do dziś pamiętam akcje z ich łapaniem/naganianiem
Współczuję tych strat ja bym się załamała a Ty dzielna jesteś , naprawdę , podziwiam
Taki obszar, tyle do zwiedzania /buszowania , gdyby nie te zagrożenia, zwierzaki miały by jak w raju a tak , trzeba"dawkować" wolność .
Piszesz, że drób to Twoja terapia . Dla mnie to ogród był i jest terapią ale nie wiem czy nie spadnie na drugie miejsce bo zaczynam realizować kolejne marzenie, fundamenty już są reszta z braku czasu , dopiero w przyszłym roku i tu mam dylemat bo wszelkie prace skończymy pewnie dopiero pod koniec lata , nie wiem czy będzie sens w tak późnym okresie brać kurki czy lepiej poczekać wiosny ? Może chodź kilka sztuk bo nie wytrzymam do kolejnego roku .

Same cudowności
Narzekasz,że nie chodzą gęsiego,a ja na tych fotkach widzę,że gęsiego to nawet psy u Ciebie biegają
Powtarzam się, ale muszę-boska banda

Dziękować

Elu - zabezpieczam jak mogę, ale zawsze coś... Taki "lajf".

Trochę psów i kotów:

Koci masażysta:


Tak nam się fajnie leży i te kocie wąsy...


"Stary zaczynają o nas pisać, zróbmy coś z tym"...


Przytulanka


Poduszka


Laki i Devi wolą swoje towarzystwo niż kocie - "odwrócone obważnaki"

Piękna banda, ale żywiołu sama nie wyobrażam sobie ogarnąć! Najbardziej kochany wydaje mi się Duszek. Jak Ty się potrafisz połapać w tej kociej bieliźnie, to nie pojmuję-wszystkie jak przez kalkę.

Jakbym sama miała mieć psią bandę to poszłabym w SUCZKI spaniele-american cocker, cavalier king charles i papillon. Kocią bandę już mam, choć trudno ich nazwać bandą w sumie-.....takie ....grzeczne . Persy 3.

Gosiu. Oczy wylazły mi z orbit. A jeszcze praca.
Podziwiam, gdzie a skąd czerpiesz na to wszystko siłę. Chylę czoła.

Wiosną kurki sama rozmnażasz czy też kupujesz już odrobinę odchowane. Bo ja swoje kupuję na jarmarku gdy są w wieku 4-5 miesięcy. Nawet takich jak masz ty, jeszcze nie widziałam.

Asiu, Alinko - to sympatyczny "żywioł". Chociaż czasem, zachodzą za skórę

Koty jak są wszystkie to odróżniam, ale od kiedy wrócił Felix (trochę wychudzony) to mam problem (bo zawsze był największy), ale problemy się rozwiązuje - "oznaczyłam Obelixa" pioktaniną.



Duszek ma swój świat... No i jest zwariowany na punkcie aportu (normalnie aporter terrorysta) - a ma głupi zwyczaj kładzenia go w to co robię... Od kiedy zabawki pojawiły się w dużych ilościach w domu (czyli od kiedy odeszła Rożinka - jej historie może kiedyś napiszę) jest w swoim żywiole...

Duszek urodził się 31.10.2012 u mojej koleżanki pod Łodzią. Ponieważ kiedyś hodowałam boksery zaprosiła mnie, abym obejrzała miot. Mały od razu wpadł mi w oko - miał złamany ogon (nie radziłam ciąć - na zasadzie, że z tym się zawsze zdąży) i "swój świat". Podejrzewałam, a na kolejnej wizycie już byłam pewna - jest głuchy...
Bokser to żywioł - a głuchy bokser w mieście, to całe życie na smyczy...
Mieszkałam co prawda w wynajętym mieszkaniu, ale w domu na wsi, teren przed wprowadzeniem się ogrodziliśmy (ja kupiłam siatkę gospodarz ogrodził), Rożinka była chora (w każdej chwili mogła odejść) no i Duszek wylądował u mnie...
Jest tak "kumaty", że ludzie nie wierzą, że jest głuchy...

Seria "latające psy"
Zabawka leci:


Duszek złapał - niezły jest


Ale mu wypadła..


W końcu złapał, ale zdjęcie było nieostre.

Alinko kurczaki (i resztę) kluję sama, albo kwoki albo inkubator. Czasami coś dokupuję, przeważnie jednodniówki, czasem młode (do 4 tyg), rzadko starsze... W tym roku udało mi się "uzyskać" fajne pisklaki kochina karzełka i feniksa od swoich kur. Brahmy niestety przetrzebił jastrząb - dokupiłam pisklaki, zobaczymy co z tego wyrośnie...

W najbliższych planach - "pancerna woliera".

Dorosłe brahmy (zeszłoroczne)

Tak, tak! Poproszę historię Rożinki - jeśli nie jest to dla Ciebie już zbyt bolesne...
Małgosiu, wcale nie jestem zdumiona wybitnymi zdolnościami Duszka - jeśli osoby z jakimś deficytem poznawczym (a psy jak najbardziej uważam za osoby) są od dzieciństwa trenowane, ich mózg rozwija się niespecyficznie i wytwarza nowe połączenia neuronowe, kompensujące deficyt - często z naddatkiem. Wiem, co pisze.

Wiedziałam, że musisz mieć jakiś trik, pozwalający odróżniać białe koty
Pomysł z pioktaniną wart patentu.
Jak to dobrze, ze beagle mają zupełnie niepowtarzalne "rysunki" na futerkach - a w dodatku dla człeka obytego każdy "śpiewa" inaczej. Moi znajomi bez problemu poznają przez telefon, czy odzywa się Cytra, czy Lutnia.