Jo37, Ty już wiesz co się stało, i złego i dobrego...
Jeszcze nie pstryknęłam Królowi Złotemu Adasiowi fotki, ale obiecuję że to nadrobię, a swoją drogą, może i wolne zwierzęta żyją krócej ale za to jakie są szczęśliwe. To co on wyprawia w sadzie to się w głowie nie mieści. Kupiłam mu piękną klatkę, dwupoziomową, na dole wybieg, schodki na górę, na górze pomieszczenie do spania, całość osiatkowana. Złoty Król Adaś ma w "wielkim poszanowaniu" ten nowy pałacyk, woli swoją własnołapnie wykopaną norę do zagródki (odpaliłam mu pół zagonka szparagowego) w której ma starą zadaszoną szafkę napchaną sianem. Tylko oczywiście drzewka muszą być dobrze zabezpieczone. A już dawno dawno miał być pasztetem na jakimś wielkanocnym stole
Kiedyś napiszę dlaczego nazywa się w oryginale Adaś "Królu Złoty".
Mrówciu, hosty i żurawki to jedne z pierwszych roślin które zawitały do mojego ogródka i zawsze w nim będą
Ewuniu, trawy zdobywały moje serce pomału, ale jak zdobyły to już na zawsze, teraz muszę uważać żeby ich znowu nie nakupować tyle co róż, chociaż prawdą jest to co napisałaś - są bezobsługowe, całkiem odwrotnie niż róże. Czyż nie jest piękny ten miskant, od naszej Marty/Koziorożca? W słońcu prawie biały, w dzień pochmurny kremowo-żółto-brązowy, no jak się nie zachwycić?
Witaj
Aniu, w lecie miałam kilka sadzonek, poszły na bezdomne zwierzaki, jest kilka kolejnych, siedzą w donicach w tunelu, zobaczymy jak przezimują, jak je przesadzałam to już ładnie kwitły, wiosną jak będą w dobrej kondycji to Ci wyślę
A takie poszły w dobre ręce i bezdomniaki skorzystały
Dynie kocham
, Twój wątek dyniowy jest fantastyczny, szkoda że nie zajrzałam wcześniej, a tak to już nasionka mam zamówione, swoich w tym roku nie mam bo się dynie na mnie obraziły, nasiona pozyskałam tylko z Muscat de Prowans i Hokkaido
Czytałam jakie cuda z nich wyprawiacie, u mnie zawsze są zjadane w najprostszej postaci, czyli pieczona z ziołami, czosnkiem i oliwą, oczywiście zupa-krem, placuszki, na surowo, dodatek do soków i dżemów.
A jeszcze nie tak dawno w poprzednich sezonach...
A Bianka? Tak, jest już w domu stałym, ma swój własny dom i kochających opiekunów, towarzystwo do zabawy duże, chyba jest zadowolona, mam taką nadzieję
Jest też smutna wiadomość, odszedł Kopalniak, był już bardzo starutki i bardzo schorowany, odszedł w czasie snu, w swoim legowisku. Pamiętacie pewnie, że znalazłam go umierającego w rowie, już się nie ruszał, nie miał siły wstać, gdy podeszłam tylko podniósł głowę i popatrzył na mnie udręczonymi oczami, zabrałam go wyleczyłam, odżywiłam, towarzyszył nam ponad dwa lata, krótko, o wiele za krótko...
Zdecydowaliśmy z eMem że...Bianka zostaje u nas
W ogrodzie niewiele się dzieje, pogoda brzydka, albo wieje zimny wiatr, albo pada, jak dzisiaj, a jeśli jest ładnie to ja mam sprawy do załatwienia w mieście, może w tym tygodniu będzie lepiej.
Za to karmniki przygotowane do zimy, zabezpieczone przed kotami berberysem, tak jak w zeszłym roku, berberys się sprawdził bardzo dobrze, Hasan przekonał się o tym pierwszy, wielką miłością zapałał do słoninki ale daleko nie zaszedł
Ach, pierwsze pierniczki upieczone, pierwsze ozdóbki kupione, iskierka nastroju świątecznego zaczyna rozgrzewać serce
A tak dla odmiany to Was dzisiaj
zakocę, miłej niedzieli