Wiesiu, Aniu i Ewuniu, dziękuję Wam serdecznie że o mnie nie zapomniałyście, bo w tych czasach wszystko jest tak powierzchowne i nietrwałe że każdy fakt który temu zaprzecza jest jak promień słońca w pochmurny dzień. Dla Was, chyba ostatnia, jesienna nasturcja z mojego ogródka.
A ja nadal taplam się w sosie własnym jak w jakimś bagnisku i nie mogę się z niego wydostać, i mimo że ten rok znokautował mnie fizycznie i psychicznie to przecież dałam radę, jednak nie mogę się zresetować, co się podniosę z kolan to jakaś skórka z banana sprowadza mnie z powrotem do parteru. Najchętniej poszłabym spać z niedźwiedziami do gawry i......spokój do wiosny
Ogród radził sobie w tym roku sam i dał radę
Zadziwia mnie fakt jak nieujarzmione rośliny potrafią zawłaszczać coraz to nowe tereny i całkiem, całkiem mi się to podoba. Po takim sezonie wyraźnie można dostrzec jakie rośliny zdominowałyby ogród bez interwencji człowieka.
A na razie w moim ogrodzie rozgościł się chaos, nawet nie dokończyłam przenoszenia zielnika i teraz mam trochę ziół tu a trochę tam. Oby wiosna natchnęła mnie optymizmem i energią, bo na razie to się czuję jak ten zajączek z reklamy co mu się kończą baterie
Głupota ludzka i ignorancja znowu skazuje rzesze jesiennych kociąt na śmierć, maluchy nie przeżyją zimy, i u mnie zaplątała się mała znajdka, przydałby się dobry i odpowiedzialny dom, ale tak trudno taki znaleźć...
Do spiżarki na dokarmianie zaczął zachodzić nowy, wychudzony kocurek, jest dorosły więc da radę, ale jak tylko się trochę oswoi, muszę go capnąć i ciachnąć, jest tak zdeterminowany że nawet szczekające psy nie są go w stanie z podwórka przegonić, kuli się przy ścianie i udaje że go nie ma. Ciężki czas nadchodzi dla bezdomnych zwierząt.
Pierwszy worek słonecznika już zamówiony na giełdzie
Rozwydrzone ptaszyska nie chcą nic innego jeść, płatek owsiany - furt za karmnik, kasza - na ziemię, jabłuszko - phiii..., no ale słonecznik, słoninka, rodzynki, orzechy to taaak
Moim owocowym odkryciem tego sezonu jest gruszka azjatycka Chojuro. Miała zostać wykarczowana, ale moja mama wyprosiła dla niej odroczenie. W zeszłym roku miała tylko kilka owoców, paskudnych, jak wióry, bez smaku, więc siekierka nad nią zawisła. Dobrze że dałam się mamie przekonać. W tym roku młode drzewko aż uginało się od owoców (powinnam przerzedzić zawiązki), zebrana w październiku jest soczysta, słodka, orzeźwiająca, jest bardzo plenna, zdrowa, dla mnie rewelacja, choć niektórym nie smakuje, ale preferencje smakowe każdy ma inne
Muszę zrobić porządek ze zdjęciami tegorocznymi, bo przecież coś tam w ogrodzie rosło, kwitło, coś pstryknęłam, coś grzebnęłam mimo wszystko
Nie udało mi się w tym roku zadaszyć tarasu i urządzić letniej kuchni, to priorytet na przyszły rok i mam nadzieję że się uda...finansowo
A to mój biały, mały pies o ogromnym sercu, w jesiennej już scenerii