Iwonko,
w tym roku postanowiłam, że wszystkie trzy lubczyki powędrują na nowe miejsce - z kompostem, dobrą ziemią i zmielonymi skorupkami jajek. Trzeba dać tym biedakom kolejną szansę ...
Wczoraj zasłyszane u sąsiadki: "bardzo dobrze robisz, że wycinasz te drzewa ( śliwka i grusza ), teraz owoce takie tanie, szkoda pracy"... Zdębiałam ...
Tymczasem u nas ...
WRZESIEŃ 2014
Pierwszy wrześniowy weekend był dla braci ogrodniczej bardzo łaskawy. W życiu nie spodziewałam się, że będzie tak cudownie ciepło, słonecznie, pachniały suche liście, rankiem ścieliły się delikatne mgły, trawa mokra od rosy, a zza brzozowego lasu witały się żurawie. Ich donośne trąbienie niosło się echem w tym rześkim, cichym powietrzu.
Powoli wśród drzew pojawiają się ptaki, szukające ostatnich owadzich maruderów i pozostawionych na drzewach owoców: sikory bogatki, ubogie, kowaliki, mazurki, dzięcioły, sójki, zięby i pierwiosnki, no i oczywiście kosy.
Na kwiatostanach nawłoci, rozchodników, wrzosów pracowicie uwijają się pszczoły, nieraz jak grom z jasnego nieba pojawi się szerszeń, siejąc przerażenie wśród bzyczącej gromadki – też za nim nie przepadam …
Pod nogami – w najcieplejszych zakątkach ogrodu – przemykają młode jaszczurki zwinki; miło je widzieć, przecież niedługo zagrzebią się w swoich zimowych zakamarkach.
A ja – mimo że roboty mnóstwo – początkowo snułam się po tym wrześniowym ogrodzie jak ta mgła właśnie i starałam się wchłonąć jak najwięcej i tych pastelowych lub ognistych kolorów, i tych niepowtarzalnych jesiennych zapachów: suchych liści, opadłych jabłek, wilgotnej ziemi i ostatnich tego lata kwiatów.
Na pierwszy ogień poszły borówki amerykańskie ( Chandler, Patriot, Toro i Darrow ); przygotowanie grządki przedstawiłam krok po kroku w odpowiednim miejscu w wątku sadowniczym; tutaj tylko efekt końcowy
Zebraliśmy aronię, a to tylko ze względu na ptaki, które podczas naszej nieobecności spałaszowały naprawdę spore ilości owoców.
W warzywniczku zostały jeszcze ostatnie kosmosy i nagietki, cukinię zerwałam.
I trochę rabatkowych kolorków:
Pozostałe prace działkowe objęły ratowanie w niedzielę psiej łapy, która podwoiła swoją wielkość, na szczęście okazało się, że to tylko stłuczenie ( ale bardzo bolesne
), posadzenie sadzonek dzielżanów i marcinków od Nowinki
, anemonka i żurawek Paryżanek od Michała
, a także pigwowca i własnych rozsad żurawki NN.
To był naprawdę udany weekend ... czuję każdą kosteczkę i każdy mięsień ... ale było warto