Względnie miły
weekend powoli się kończy...
Wczoraj, po porannej burzy i ulewie, zabrałam się za porządkowanie nasadzeń na rabacie podgarażowej... coś tam wyleciało, coś zmieniło miejsce...
Po godzinie pracy w pocie czoła i nie tylko
powiedziałam: basta! Wilgotność powietrza wskazywała raczej na to, że znajduję się w strefie tropikalnej, komary cięły bezlitośnie, a ja pokryta byłam smugami błota
Szczytem moich marzeń był prysznic! Na tym zakończyłam swoją działalność na niwie ogrodowej na ten weekend
Popołudniu M okiełznał nieco pnącza na altance... i to by było, proszę Państwa, na tyle...
Wieczorny deszcz... a później i nocny i poranny, porządnie podlały, co trzeba...
A niedziela zrobiła się słoneczna... dzieci, którym całkowicie przestawił się rytm dobowy
właśnie zasnęły... wsiedliśmy zatem do samochodu i wyruszyliśmy na zachód - do wojsławickiego Arboretum...
Szersza publika szalała tam chyba tydzień temu, na Święcie Liliowców, dlatego dziś powitały nas pustki: na parkingu... przy kasie...
Alejki też były opustoszałe, choć można było trafić na pojedynczych... tfu! co ja mówię - podwójnych nawet
zwiedzających...
Później przybyło trochę miłośników kwiatów, ale jak na wojsławickie standardy - niewielu...
Na rabatach, jak okiem sięgnąć, królują liliowce... nie jest jednak tajemnicą, że nie pałam do tych kwiatów szczególnie ciepłymi uczuciami...
Dlatego bez przykrości
podziwiam ich łany - ale poza Wielokątami... akurat to jest roślina, która potrzebuje przestrzeni i słońca - u mnie nie ma w nadmiarze ani jednego, ani drugiego...
No i kolory liliowców... zbyt agresywne... nie moja bajka jednak...
Ale nazwy mają fajne
No ale i wśród liliowców można czasem wypatrzeć ładne kwiatki
Doszłam do wniosku, że zdecydowanie bliżej mi do bajki, w której główną rolę grają hortensje... one wprawdzie też nie dla mnie... ale takie są cudne!
Choć kiedy przyjechaliśmy do Wojsławic, zanosiło się na deszcz, chmury szybko rozeszły się i pogoda była bardzo letnia
Po powrocie do domu stwierdziliśmy jednak, że tutaj solidnie popadało - a niedawno mieliśmy znów deszczyk...
Rośliny się cieszą - ja też nie narzekam!